Pogoń Szczecin - Raków Częstochowa 1:2 (1:2) 1:0 Spiridonovic (2), 1:1 Bartkowski (8, samobójcza), 1:2 Kościelny (14).
Żółte kartki: Triantafyllopoullos, Hostikka (Pogoń), oraz Sapała, Jach, Forbes (Raków).
Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Widzów: 3 672.
Pogoń: Stipica - Bartkowski, Triantafyllopoulos, Zech, Matynia - Kowalczyk, Dąbrowski (81, Guarrotxena), Kozulj, Listkowski (41, Hostikka), Spiridonović (70, Frączczak) - Buksa.
Raków: Szumski - Kościelny,Petrasek, Jach - Skóraś, Sapała, Schwarz, Babenko (83, Piątkowski), Szczepański (57, Malinowski), Bartl (71, Szymonowicz) - Forbes.
Pogoń została zweryfikowana przez beniaminka ekstraklasy, mającego w składzie piłkarzy raczej anonimowych, bez doświadczenia, młodych, ale znakomicie zorganizowanych, umiejących realizować założenia, wykorzystywać słabość przeciwnika i to wystarczyło na liderującą Pogoń, która w obecnym sezonie przegrała na swoim boisku po raz drugi.
Pogoń z sześciu meczów rozegranych na własnym boisku wygrała zaledwie trzy razy i to w sposób mocno wymęczony, a nie grała z potentatami krajowymi. Przed meczem z Rakowem przestrzegaliśmy, że Pogoń tylko pozornie jest zdecydowanym faworytem, co wynika jedynie z zajmowanego miejsca w tabeli, a nie faktycznego, reprezentowanego w ostatnich tygodniach poziomu.
Wcześniej zdobywała punkty w meczach, w których nie okazywała swojej wyższości. Pomagał im Stipica, który również w sobotnim meczu kilka razy ratował portowców od utraty gola, ale od porażki już nie. Pogoń w obecnym sezonie przegrała co prawda zaledwie dwa razy, ale po raz pierwszy z zespołem zajmującym ostatnie miejsce w tabeli, a po raz drugi z zespołem z 13 miejsca. Może zatem przegrać z każdym.
Wysoka pozycja portowców w tabeli jest wynikiem bardzo wielu sprzyjających okoliczności, ale na pewno nie prezentowanej jakości. Raków przewyższał gospodarzy pod każdym względem - głównie organizacji gry, taktyki, skutecznego przeszkadzania, umiejętności wchodzenia w strefę obronna przeciwnika.
Mecz rozpoczął się dla miejscowych fantastycznie. Bartkowski pomknął z piłką prawym skrzydłem, dograł piłkę do Spiridonovica i już po kilkudziesięciu sekundach Pogoń prowadziła. To były dobre złego początki i jedyna godna odnotowana akcja portowców w pierwszej połowie.
Goście szybko najpierw wyrównali, a następnie wyszli na prowadzenie. Z łatwością dochodzili do pozycji strzeleckich, przed przerwą oddali aż pięć celnych strzałów. Tak naprawę, to każdy z nich mógł zakończyć się golem. Pogoń była bezradna. Nie potrafiła zawiązać akcji ofensywnej, wejść z piłką w strefę obronną przeciwnika, nie umiała dłużej utrzymać piłki, traciła ją szybko i łatwo.
Rywal świetnie podwajał, asekurował, radził sobie z liderem, jakby grał z drużyną z niższej klasy rozgrywkowej. Trwało to przez całą pierwszą połowę. Pogoń przed przerwą prócz gola nie oddała ani jednego celnego strzału, nie wykonała ani jednego rzutu rożnego i posłała zaledwie jedno celne podanie w pole karne przeciwnika. Nie zagrażała w ogóle, nie miała argumentów, ani mocy w ofensywie.
Gorzej, że od kilku tygodni jest coraz bardziej rozregulowana w grze defensywnej, rywale stwarzają mnóstwo okazji, nie tylko Raków. Goście po przerwie skupili się na defensywie, grali uważnie, a że Pogoń grała dość topornie, brakowało w jej atakach finezji, polotu, szybkości, to mecz ciągnął się i nie sprawiał, że jego oglądanie było przyjemnością. Było raczej rozpaczliwą próbą zmiany niekorzystnego obrazu gry. To jednak nie nastąpiło.
Dużo ożywienia wprowadził Hostikka, który jeszcze przed przerwą zastąpił Listkowskiego. Trener Runjaic w ten sposób niejako zasygnalizował kto jest winny fatalnej postawy jego drużyny. Nigdy wcześniej nie zmieniał swoich piłkarzy w pierwszej połowie. Dla piłkarzy to upokorzenie, dla Listkowskiego spory policzek, ale nie tylko on nie podołał zadaniu. Źle grali wszyscy, a Listkowski jest podstawowym graczem już od dwóch miesięcy.
Po przerwie Pogoń oddała co prawda trzy celne strzały, ale dwa po kiepsko wykonanych rzutach wolnych Kozulja i tylko jeden po wykreowanej akcji Buksy. Pogoń nie miała argumentów, nie zasłużyła nawet na remis. Ma teraz dwa tygodnie na poważną analizę, bo styl gry absolutnie nie odzwierciedla miejsca i dorobku punktowego, które wciąż są fantastyczne i mocno zamazują faktyczny obraz drużyny. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser