Niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa nie przyniósł drużynie Pogoni Szczecin przełomu, ale pokazał nieco inną twarz zespołu, który w ostatnich ośmiu meczach odniósł tylko jedno, bardzo szczęśliwe zwycięstwo w Płocku z miejscową Wisłą.
Punkt wywalczony w rywalizacji z beniaminkiem na jego terenie w spotkaniu, w którym rywal w pierwszej połowie miał pięć znakomitych szans na zdobycie gola, na pewno nie jest szczytem marzeń i możliwości. Tym bardziej że był to już trzeci w tym roku bezbramkowy remis szczecińskiej drużyny na sześć rozegranych spotkań.
To był jednak mecz pokazujący kilka elementów, które pozwalają z optymizmem spoglądać w przyszłość. Pogoń rozpoczęła mecz w wyjściowym składzie z siedmioma polskimi piłkarzami szkolonymi w polskich klubach, a kończyła mecz z ośmioma takimi zawodnikami.
Cała defensywa była w stu procentach złożona z polskich graczy, średnia wieku wyjściowej jedenastki wynosiła 25 lat, w podstawowej jedenastce grało dwóch młodzieżowców, na ławce rezerwowych było trzech nastolatków urodzonych w roku 2000 lub młodszych. Jeden z nich, najmłodszy, bo zaledwie 18-letni Marcel Wędrychowski wszedł na boisko w drugiej połowie i mocno zaimponował.
Wystarczyło 20 minut
Wystarczyło mu 20 minut, żeby stać się piłkarzem w całym meczu najczęściej dryblującym i najczęściej zwycięsko z tych pojedynków wychodzącym. Wędrychowski podjął pięć prób dryblingów i cztery miał udane. Oddał jeden celny strzał, który wykonał po indywidualnej akcji. Był to jeden z trzech celnych strzałów Pogoni oddanych w całym meczu i zdecydowanie najtrudniejszy do obrony.
Wędrychowski w całym meczu nie zanotował niecelnego podania. Na sześć prób, wszystkie były udane. Odważnie wchodził w pojedynki. Na osiem prób, aż sześć miał zwycięskich, co było trzecim najlepszym wynikiem w całym zespole.
To był znakomity występ naszego juniora, bardzo kojący i optymistyczny, choć trzeba też mieć świadomość, że zdarzać się mu będą jeszcze mecze zdecydowanie słabsze, możliwe są wahania formy. Tak jest zawsze w przypadku młodych piłkarzy, dlatego z dużą starannością należy oceniać ich potencjał, z dużą odpowiedzialnością należy dozować ich kolejne próby na wyższym poziomie.
Kosta Runjaic robi to z dużym wyczuciem, co potwierdzają wcześniejsze przykłady takich piłkarzy, jak: Jakub Piotrowski, Sebastian Walukiewicz, Sebastian Kowalczyk, Adam Buksa czy obecnie Marcin Listkowski. Każdy z nich dostawał szanse, ale nie każdy od razu. Każdy z nich musiał też na tę szansę zapracować i być odpowiednio przygotowany.
Malec lepszy od Triantafyllopoulosa
Wędrychowski nie był jedynym jasnym punktem niedzielnego spotkania z Rakowem. W wyjściowym składzie po raz pierwszy od 10 miesięcy zaprezentował się Mariusz Malec i przypomnieliśmy sobie, jak dużą przyjemnością jest obserwowanie środkowego obrońcy mającego potencjał nie tylko wygrywania starć we własnej strefie obronnej, ale też groźnego przy stałych fragmentach gry w polu karnym rywala i umiejętnie szukającego ofensywnych rozwiązań.
Malec był takim piłkarzem przed kontuzją, takimi graczami na środku defensywy byli też: Sebastian Walukiewicz i Lasza Dvali. Nie są takimi: Benedikt Zech i Konstantinos Triantafyllopoulos, choć w przypadku tego pierwszego możemy mówić w samych superlatywach na temat jego umiejętności przewidywania w grze obronnej, szybkości, odpowiedniej reakcji.
Porównywanie umiejętności i możliwości dalszego postępu Triantafyllopoulosa i Malca stawia polskiego obrońcę zdecydowanie wyżej w hierarchii. Zobaczymy, jaką decyzję po skończeniu kary dla greckiego obrońcy podejmie Kosta Runjaic, ale wydaje się, że pozycja Malca powinna być obecnie niepodważalna z kilku powodów: sportowych i promocyjnych.
W meczu z Rakowem na środku defensywy grało dwóch piłkarzy, którzy w tym roku skończą dopiero po 25 lat i zespół nie stracił gola. To pokazuje, że piłkarze zagraniczni względem polskich otrzymują zdecydowanie większy kredyt zaufania, czego przykładem był wcześniej Michalis Manias.
Wypromowani przez Pogoń
Malec i Wędrychowski to piłkarze, o których przed dwoma laty nikt jeszcze nie słyszał. Ten pierwszy grał w niższych klasach rozgrywkowych i gdyby nie jego lepsza lewa noga, to być może w ogóle do Pogoni by nie trafił. Wędrychowski natomiast przed dwoma laty był podstawowym graczem w zespole juniorów młodszych.
Stawianie na piłkarzy krajowych, szukanie w niższych klasach rozgrywkowych i umiejętne szkolenie, przygotowywanie do wymagań ekstraklasowych swoich wychowanków, to powinien być klucz i priorytet dla takich klubów jak Pogoń. Tytko wtedy jest szansa na postęp drużyny, perspektywa transferu, ale dokonana w odpowiednim momencie i oczywiście przyjemność i satysfakcja kibica, na którego oczach rozwija się talent piłkarza.
Pogoń w obecnym sezonie jest bardzo oszczędna w promowaniu młodych piłkarzy. Role młodzieżowców spełnia tylko dwóch piłkarzy: Sebastian Kowalczyk i Marcin Listkowski, którzy tymi młodzieżowcami są jedynie dlatego, że przedłużono o rok limit wieku dla potrzeb przepisu obowiązującego w ekstraklasie.
Klasycznych młodzieżowców grających regularnie w pierwszym zespole obecnie praktycznie nie ma. Pierwszym takim może stać się właśnie Wędrychowski, o ile wytrzyma presję, która z każdym kolejnym spotkaniem będzie narastać. Po dwóch rozegranych spotkaniach w ekstraklasie, a szczególnie po ostatnim w Bełchatowie stał się ulubieńcem szczecińskich kibiców, na którego barki spadać będzie coraz większa odpowiedzialność.
Młodzież nie kalkuluje
Kibic w Szczecinie spragniony jest młodych, odważnych i dobrze przygotowanych do dużych wyzwań piłkarzy wyszkolonych w szczecińskiej akademii. Wędrychowski ma dużą szansę stać się kimś takim. Nie kalkuluje, wchodzi w dryblingi, pojedynki, jest bezczelny w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Pogoń obecnie jest jednym z trzech klubów w ekstraklasie, który jeszcze nie zapunktował w klasyfikacji Pro Junior System, ale paradoksalnie w przyszłym sezonie może stać się klubem w tej klasyfikacji wiodącym. Pogoń chce być klubem coraz mocniej inwestującym w swoich wychowanków, bardzo silnie w nich wierzy, chce im dawać szansę i chce być wreszcie postrzegany jako klub realnie opierający skład na swoich piłkarzach, a nie tylko opowiadający o tym, że tak chce robić. Czekamy na to od dawna.
Pogoń chce pójść w ślady Lecha, w którego składzie w obecnym sezonie pojawiło się dwunastu młodzieżowców, z których pięciu zdobywało gole. To są wychowankowie, którzy ciągną zespół do góry i tak ma być w przyszłym sezonie w Pogoni. To jest perspektywa trudna do zrealizowania, ambitna, ale realna.
Wędrychowski na pewno nie będzie jedynym graczem, na którego Pogoń będzie odważnie stawiać. Na pewno wiosną tego roku poważne szanse otrzymywałby 16-letni Kacper Kozłowski, który uznawany jest w Polsce za najbardziej utalentowanego piłkarza z rocznika 2003, ale w styczniu uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu. Trzeba kibicować mu, żeby w pełni sił był przygotowany do nowego sezonu i razem z Wędrychowskim wprowadzał drużynę na wyższy poziom.
Klub duże nadzieje wiąże też z 19-letnim Maciejem Żurawskim, który od dwóch lat nie może wejść na wysoki seniorski poziom z powodu ciągłych urazów. Trzeba mieć nadzieję, że nasz defensywny pomocnik lub środkowy obrońca limit pecha wyczerpał i rok 2020 okaże się dla niego przełomowy.
Benedyczak powalczy z Turskim
Jego rówieśnik Adrian Benedyczak obecnie ogrywa się w I-ligowym Chrobrym Głogów, zdobył dla tej drużyny trzy gole, zaliczył asystę. Wszystko to w dwunastu spotkaniach. Na pewno na tym nie poprzestanie.
Benedyczak w rundzie jesiennej kolejnego sezonu będzie rywalizował o miejsce w ataku Pogoni najprawdopodobniej z młodszym o dwa lata Hubertem Turskim, który rundę jesienną z uwagi na kontuzje miał straconą, ale wciąż uchodzi za talent większy, niż grający już regularnie w ekstraklasie jego rówieśnik Aleksander Buksa, mający na koncie trzy gole, co w Europie nie udało się jeszcze żadnemu piłkarzowi z rocznika 2003 na najwyższym szczeblu rozgrywek ligowych.
Już drugi sezon o swoją szansę walczy 19-letni Kacper Smoliński, którego głównym konkurentem do miejsca w składzie powinien być wspomniany rówieśnik Maciej Żurawski. Z wypożyczenia z hiszpańskiej Sevilli wróci natomiast latem 17-letni Mateusz Łęgowski, który w hiszpańskim klubie nauczył się gry bardziej kreatywnej, ofensywnej i będzie kolejnym po Kozłowskim, Żurawskim i Smolińskim poważnym kandydatem do gry w ekstraklasowej Pogoni na pozycji środkowego pomocnika.
Z wieku młodzieżowca wyrosną już Sebastian Kowalczyk i Marcin Listkowski, ale to wciąż będą piłkarze młodzi i na dorobku, natomiast warto będzie powalczyć o powrót do zespołu o rok od nich starszego Jakuba Piotrowskiego, którego piłkarska przygoda w Belgii nie przebiega zgodnie z wcześniejszymi zamierzeniami.
Pogoń w obecnym sezonie wciąż jeszcze może powalczyć o konkretny wynik, nawet miejsce na podium, jednak forma poszczególnych piłkarzy, osłabienia siły ofensywnej w przerwie zimowej, kontuzje i dość napięta atmosfera nie dają zbyt wielu podstaw do optymizmu. Kolejny sezon może jednak być przełomowy głównie ze względu na proporcje, jakie zostaną w zespole dość mocno zmienione. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser