Rozmowa z Szymonem Emche zawodnikiem IV-ligowej Iskierki Mirand Szczecin
Szymon Emche z dorobkiem 16 bramek jest liderem klasyfikacji strzelców po rundzie jesiennej. 12 lutego zawodnik skończy dopiero 24 lata, a występował już w takich klubach jak Świt Szczecin, Chojniczanka Chojnice czy Vineta Wolin. Z Iskierką związany jest umową do czerwca 2026 roku.
- Czy w czerwcu będzie się pan cieszył z korony króla strzelców?
- Myślę, że jeżeli utrzymam swoją dobrą dyspozycję do końca sezonu i co najważniejsze - kontuzje będą mnie omijały, to nie będę miał problemów, żeby zdobyć tytuł najlepszego strzelca ligi.
- Kiedy zaczęła się pana przygoda z piłką nożną?
- Moja przygoda z piłką zaczęła się już od najmłodszych lat, gdzie razem ze znajomymi graliśmy w każdej wolnej chwili. Do pierwszego klubu poszedłem w wieku 13 lat, a był to Pomorzanin Nowogard.
- Gdzie ukształtował się pan jako zawodnik i w jakim klubie nauczył najwięcej?
- Wydaję mi się, że zdecydowanie była to akademia FASE, gdzie wszystko było idealnie przystosowane pod rozwój młodego zawodnika. Pod wodzą trenera Pawła Ozgi miałem dwa treningi dziennie i to właśnie indywidualne podejście trenera do zawodników, pozwoliło zrobić mi duży progres oraz stopniowo przygotować na piłkę seniorską.
- W jakim klubie grało się panu najlepiej?
- Aktualnie czuję się świetnie w Iskierce i gra w tym zespole sprawia mi dużo radości. W nadchodzącej rundzie wiosennej chciałbym wykręcić jeszcze lepszy wynik bramkowy i poprzez baraże, wprowadzić Iskierkę do do trzeciej ligi.
- Jakby otrzymał pan dobrą ofertę z klubu z wyższej ligi, to odszedłby pan z Iskierki?
- Na ten moment chciałbym się skupić na osiągnięciu celów, jakie sobie założyliśmy w Iskierce. Cieszę się, że w końcu jestem w klubie, gdzie w każdym meczu gram praktycznie 90 minut i strzelam regularnie bramki.
- Niektórzy mówią, że umiejętnościami przerasta pan IV ligę. Też pan tak uważa?
- Czuję dużą różnicę między IV, a III ligą, ale nie do mnie należy ocena, czy przerastam tą ligę. W każdym meczu staram się grać jak najlepiej i pomóc drużynie w zdobyciu trzech punktów.
- Jak ocenia pan poziom IV ligi i skąd biorą się domowe wpadki Iskierki, która potraciła punkty z drużynami z dolnych rejonów tabeli?
- W tej lidze jest kilka zespołów, które funkcjonują, jak drużyny występujące poziom wyżej, ale jest też kilka, które będą miały problem, żeby się utrzymać. Domowe wpadki ciężko mi wytłumaczyć. Niestety, ale mieliśmy wahania formy i w nadchodzącej rundzie musimy zrobić wszystko, żeby ją ustabilizować.
- Niech pan opowie o rocznej przygodzie we włoskim Cremonese. Jaki był tam poziom i czego zabrakło, żeby dłużej tam zostać?
- Przygoda, którą przeżyłem we Włoszech wspominam bardzo pozytywnie. Pomimo tego, że grałem tylko w drużynie młodzieżowej, to niejednokrotnie miałem okazję trenować z pierwszym zespołem. Cała baza treningowa zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Możliwość rozegrania meczów przeciwko takim drużynom jak Milan czy Juventus, na długo pozostanie w mojej pamięci. Ciężko mi stwierdzić czego zabrakło, żeby tam zostać. W Cremonese intensywność na treningach była bardzo wysoka, a na samym początku ciężko mi było przyzwyczaić się do pogody. Nie znam dokładnych przyczyn, dlaczego ze mnie zrezygnowali, ale zdecydowanie nie pomogła pandemia, która pojawiła się podczas trwającego sezonu i Włochy były jednym z pierwszych krajów, gdzie wirus zaczął się rozprzestrzeniać. Gdy otrzymałem informację o zawieszeniu ligi, musiałem wracać do domu.
- Proszę powiedzieć o czasie spędzonym w Wolinie? Jest to klub, który lubi stawiać na młodych zawodników.
- W Vinecie zawsze grało dużo młodych chłopaków. Jest to idealne miejsce do pokazywania swoich umiejętności na poziomie III ligi. Szczególnie bardzo dobrze wspominam sezon, w którym w ostatniej kolejce wywalczyliśmy utrzymanie i fajnie, że dołożyłem do tego dużą cegiełkę.
- Czy ma pan dobre wspomnienia z północnego Szczecina? I czy spodziewał się pan, że Świt awansuje do II ligi?
- W Świcie miałem swoje lepsze i gorsze momenty. Sezon, który był moim debiutanckim w piłce seniorskiej wspominam bardzo dobrze i myślę, że jak na skrzydłowego wykręciłem fajne liczby. Świt zawsze kończył wysoko w tabeli i wiedziałem, że w końcu uda im się awansować o szczebel wyżej.
- Jakie ma pan piłkarskie atuty, a co jest jeszcze do poprawy. I czy jest piłkarz, na którym się pan wzoruje?
- Myślę, że moim głównym atutem jest finalizacja akcji pod bramką przeciwników, gra głową oraz gra w kontakcie. Zdecydowanie chce popracować nad motoryką. Zawsze lubiłem patrzeć jak gra Robert Lewandowski.
- Gdzie czuje się pan najlepiej na boisku?
- Zdecydowanie najlepiej się czuję jako środkowy napastnik. Wcześniej występowałem zazwyczaj jako skrzydłowy lub wahadłowy, ale strzelanie bramek sprawia mi wiele radości i to właśnie jako napastnik, ma się najwięcej okazji do zdobywania bramek.
- Śledzi pan losy Pomorzanina Nowogard?
- Pamiętam, że jeszcze rok temu nie było zbyt kolorowo, ale z tego co wiem, to od tego sezonu wszystko zmierza w dobrym kierunku i zespół jest na pierwszym miejscu w A-Klasie. Trzymam kciuki za awans.
- Ogląda pan w wolnym czasie piłkę nożną?
- W wolnym czasie lubię obejrzeć dobry mecz pomiędzy Barceloną i Realem, czyli tak zwane El Clásico lub spotkanie Ligi Mistrzów. Nie należę jednak do osób, które co weekend oglądają po kilka meczów. Czasami zdarzy mi się obejrzeć mecz Pogoni Szczecin na żywo.
- Co pan robi oprócz grania w piłkę? A może całkowicie skupiony jest pan na karierze?
- Od dwóch lat jestem żołnierzem marynarki wojennej w Świnoujściu, więc rozwijam swoje umiejętności również na tej płaszczyźnie. Na ten moment staram się organizować wszystko tak, żeby pogodzić piłkę i służbę. Czasami nie jest łatwo, bo przez pracę mój czas jest mocno ograniczony i przez to, nie nastawiam się już na zrobienie kariery piłkarskiej. ©℗
Paweł REICHELT