W niedzielnym meczu Pogoni Szczecin z Piastem Gliwice trener Kosta Runjaic dokonał personalnego trzęsienia ziemi w liniach ofensywnych swojego zespołu.
Kontuzja Kamila Drygasa sprawiła, że doszło do kilku roszad, a dwaj dotąd podstawowi gracze w zespole: Adam Buksa i Sebastian Kowalczyk zagrali na nie swoich pozycjach.
Ponadto w wyjściowym składzie zaprezentowali się obcokrajowcy: Santeri Hostikka i Michalis Manias. Ten pierwszy po nieudanym poprzednim spotkaniu z Arką Gdynia, ten drugi po słabym występie w sparingu z Kotwicą Kołobrzeg.
Z Piastem żaden z nich nie zdołał się przełamać. Obaj wypadli kiepsko, nie dotrwali na boisku do końca meczu, nie dali w ofensywie jakości. Hostikka już po raz kolejny, Manias po raz pierwszy.
Efekt zmian nie zadziałał. Pogoń słabo wyglądała w ofensywie, zremisowała bezbramkowo dzięki znakomitej grze swojego bramkarza i solidności dwóch środkowych obrońców. Dziś trudno zgadnąć, jak będzie wyglądał skład zespołu na sobotni mecz z Wisłą Kraków, ale raczej nie należy się spodziewać, że tak samo jak w Gliwicach.
Eksperymentalne zestawienie nie przyniosło pozytywnego efektu. Przeciwko Wiśle gra ofensywna musi wyglądać zdecydowanie lepiej. Jak dotąd dorobek punktowy jest lepszy od jakości piłkarskiej, jaką zespół prezentuje na boisku. Głównie w ofensywie.
Pierwszy był Michniewicz
Sebastian Kowalczyk od samego początku, gdy znajduje się przy pierwszym zespole, gra na pozycji skrzydłowego. Jeszcze trener Michniewicz trzy lata temu planował wystawienie filigranowego pomocnika w meczu ligowym, ale nie zdążył. Już wtedy mówił, że piłkarz zagra na skrzydle, choć wtedy na tej pozycji nie grywał w ogóle.
Kowalczyk zadebiutował za kadencji trenera Moskala. W swoim pierwszym meczu w podstawowym składzie zagrał na lewym skrzydle. Pogoń przegrała wtedy mecz w Krakowie z miejscową Wisłą 0:4, tracąc wszystkie gole w pierwszej połowie, a kapitan zespołu Rafał Murawski ocenił występ swoich młodszych kolegów w przerwie meczu jako cyrk. Po tym stracił kapitańską opaskę.
Kowalczyk za kadencji trenera Skorży występował na boiskach ekstraklasy pięć razy, ale za każdym razem w roli zmiennika. Łącznie uzbierało się tego nieco ponad 50 minut, czyli w praktyce tyle co nic. W tych meczach też występował na skrzydle. Cztery z tych pięciu spotkań były przegrane, a piłkarz zdążył uzbierać aż dwie żółte kartki.
Trener Kosta Runjaic objął zespół Pogoni w listopadzie 2017 roku, ale po raz pierwszy wypuścił do gry wychowanka dopiero po pół roku. Kowalczyk zagrał w dwóch meczach kończących sezon, kiedy losy utrzymania w ekstraklasie zostały przesądzone. Nasz młodzieżowiec w spotkaniach z Lechią i Cracovią wystąpił na pozycji ofensywnego pomocnika, ale później nigdy już u niemieckiego szkoleniowca na tej pozycji nie zagrał.
Chory Delew zamiast zdrowego Kowalczyka
Nowy sezon 2018/19 rozpoczął od występu w wyjściowym składzie w roli skrzydłowego i został w przerwie meczu zdjęty z boiska. Był jednym ze słabszych piłkarzy na boisku. Powrócił na nie dopiero po dwóch miesiącach na mecz z liderującą w tabeli Wisłą Kraków. Wcześniej trener Runjaic wolał wystawiać do gry niewyleczonego Spasa Delewa, po czym uraz Bułgara pogłębił się, a Kowalczyka cały czas trzymał w głębokich rezerwach.
Od wspomnianego meczu z Wisłą stał się już podstawowym graczem, ale nigdy nie pretendował do miana środkowego pomocnika. Kowalczyk nie był jedynym potencjalnym środkowym pomocnikiem grającym na skrzydle. Takim był też starszy od niego o 12 lat Radosław Majewski. Obaj umieli się odnaleźć znakomicie.
Kosta Runjaic widział Kowalczyka tylko w roli skrzydłowego aż do ostatniego spotkania z Piastem w Gliwicach. Nasz szkoleniowiec wielokrotnie powtarzał, że widzi w Kowalczyku duży potencjał, a pozycja skrzydłowego jest jego tymczasową. Piłkarz we wszystkich grupach młodzieżowych zawsze grał na środku pomocy, nawet w III-ligowych rezerwach.
Mecze na poziomie ekstraklasy wymagają jednak zupełnie innej jakości, doświadczenia i kreatywności. Tym bardziej że Kowalczyk jest piłkarzem nastawionym na ofensywę, a nie na przeszkadzanie, choć z zadań defensywnych wywiązuje się na miarę swoich możliwości.
Najwyższy procent celności podań
21-latek w meczu z Piastem miał najlepszy procent celności podań na poziomie 91 procent, grał bezpiecznie i odpowiedzialnie, ale wygrał zaledwie pięć pojedynków – najmniej w zespole. Zaliczył pod tym względem zaledwie 29-procentową skuteczność – też najgorszą w zespole.
W związku z mikrymi warunkami fizycznymi wygrał zaledwie jeden z sześciu stoczonych pojedynków w powietrzu, ale wykonał zaledwie jeden udany drybling i miał jeden udany odbiór. Statystyki zatem nie powalają na kolana i nasuwa się pytanie, czy Kowalczyk jest obecnie piłkarzem zdolnym do skutecznej rywalizacji w centralnym miejscu na boisku.
Pogoń straciła Kamila Drygasa i to jego trzeba zastąpić. Kowalczyk na pewno tego nie zrobi w proporcjach jeden do jednego, chyba że Pogoń zmieni sposób gry, a różne akcenty w drużynie zostaną inaczej rozłożone. Nie pomaga też Tomas Podstawski, który jest cieniem piłkarza z rundy jesiennej ubiegłego roku.
Również Adam Buksa nie spełnił w niedzielny wieczór zadania jako skrzydłowy. Kowalczyk miał na boisku zastąpić Drygasa, Buksa Kowalczyka, a Buksę w ataku Manias. Wszystkie te roszady nie wypaliły, żaden z piłkarzy nie wykonał zadania, wyglądał gorzej, niż się spodziewano.
Na skrzydle w meczach o nic
Buksa rozegrał w Pogoni 38 spotkań, a w roli skrzydłowego przed meczem z Piastem zagrał tylko w dwóch spotkaniach kończących sezon w roku 2018 ze Śląskiem i Cracovią na wyjazdach. Trener Runjaic mając zagwarantowane utrzymanie dokonywał w tamtych spotkaniach wielu eksperymentów i jednym z nich była próba z Buksą na lewym skrzydle.
W tamtych meczach debiutowali też w Pogoni: Jakub Bursztyn i Sebastian Walukiewicz, a wspomniany Kowalczyk rozgrywał swoje pierwsze mecze u Kosty Runjaica. W poprzednim sezonie, bardzo dla Buksy udanym, zawodnik już ani razu nie grywał jednak na skrzydle. Zawsze był napastnikiem, piłkarzem z zadaniami strzelania goli.
Buksa w meczu z Piastem ustąpił miejsca piłkarzowi, dla którego był to debiut. Buksa ustąpił miejsca Maniasowi po bardzo dobrym meczu z Legią, ale kiepskim z Arką, kiedy trudno mu było odnaleźć się w sytuacji mocno wycofanego rywala. Mecz z Piastem miał być jednak bardziej podobny do spotkania z Legią niż z Arką, jednak miejsce Buksy w ataku zajął piłkarz znajdujący się w słabej formie.
Efekt był taki, że zarówno Buksa, jak i Manias byli naszymi najsłabszymi piłkarzami. Ten pierwszy z uwagi na grę na nieswojej pozycji, ten drugi z uwagi na brak aklimatyzacji w zespole, która była widoczna podczas sparingu z Kotwicą. Ponadto nie można wykluczyć sytuacji, że Buksa ma mocno zaprzątaną głowę ewentualnym transferem, a nie grą w szczecińskim klubie, dzięki któremu znakomicie się wypromował, ale niczego dla klubu nie wygrał.
Pięć wygranych pojedynków
Buksa w meczu z Piastem wygrał zaledwie pięć pojedynków – tyle samo, ile wspomniany Kowalczyk i nasz debiutant Manias. Cała trójka wygrała mniej pojedynków niż jeden Triantafyllopoulos. Wspomniany wcześniej Hostikka był jak na niego bardziej waleczny, wygrał siedem pojedynków na dwanaście stoczonych.
Buksa był w Pogoni jedynym piłkarzem przedniej formacji, który nie wykonał ani jednego udanego dryblingu. Był nieskuteczny w bezpośrednich starciach na ziemi (dwa wygrane pojedynki na osiem stoczonych), ale też w rywalizacji o górne piłki, co z uwagi na jego warunki fizyczne było dość zaskakujące (trzy wygrane pojedynki na sześć stoczonych).
23-latek zanotował tylko jeden udany odbiór, ale miał za to najwięcej strat – aż dwanaście. Spośród wszystkich piłkarzy zanotował też najmniej przejętych piłek – zaledwie dwie. To był bardzo nieudany występ byłego młodzieżowego reprezentanta Polski. ©℗
Wojciech PARADA