Sobota, 30 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Trudny czas Piotrowskiego i Walukiewicza

Data publikacji: 13 grudnia 2019 r. 16:14
Ostatnia aktualizacja: 16 grudnia 2019 r. 16:33
Piłka nożna. Trudny czas Piotrowskiego i Walukiewicza
 

Piłkarska Liga Mistrzów zakończyła grupową fazę rozgrywek. Na tym etapie mieliśmy akcent Pogoni Szczecin. Do rozgrywek został zgłoszony 22-letni były młodzieżowy reprezentant Polski Jakub Piotrowski, który jednak w żadnym z sześciu spotkań nie wystąpił.

Mało tego, tylko w jednym na sześć meczów zmieścił się w kadrze meczowej. Było to podczas wyjazdowego meczu z Liverpoolem. Wrażenie na pewno bardzo duże, ale mała to pociecha dla młodego piłkarza, który 18 miesięcy temu wyjechał z Polski z zupełnie innymi oczekiwaniami.

To już drugi sezon z rzędu piłkarza, który traci czas w oczekiwaniu na poprawę swojej pozycji w drużynie. To nie następuje. Nawet dość liczne roszady w linii pomocy nie spowodowały, że Piotrowski zaczął więcej grać. Tylko początek sezonu wskazywał na to, że może być inaczej.

Były pomocnik Pogoni Szczecin na sześć pierwszych spotkań zagrał w pięciu, w tym w trzech od pierwszej minuty. Od 13 września, czyli po pierwszej przerwie na reprezentację, pozostaje w głębokich rezerwach. Przez trzy miesiące zagrał zaledwie w jednym spotkaniu. 30 listopada zagrał w ligowym, przegranym meczu z St. Truiden w wyjściowym składzie, ale przebywał na boisku niewiele ponad godzinę. W kolejnym spotkaniu znów znalazł się poza kadrą meczową.

Trzyletnia umowa Piotrowskiego

Piotrowski podpisał z Genk trzyletnią umowę, wiązano z jego przejściem bardzo duże nadzieje, zawodnik wpadł w wir znacznie bardziej intensywnych treningów, spotkał się z dużą konkurencją i okazało się, że miejsce w drużynie mistrza Belgii to jednak dla niego za wysokie progi.

Nie radził sobie w poprzednim sezonie, kiedy przegrywał rywalizację z piłkarzami bardziej doświadczonymi, z dłuższym stażem w drużynie, ale nie radzi sobie z konkurencją również obecnie, kiedy jego zespół gra na kilku frontach – w Lidze Mistrzów i rozgrywkach ligowych.

Genk w przerwie letniej sprzedał sześciu piłkarzy za łączną kwotę 47 mln euro, nie musi zatem żałować wydanych 2 mln euro na Jakuba Piotrowskiego, który po sprzedaży Trossarda do Brighton za 20 mln euro oraz Malinowskiego do Atalanty za 14 mln euro miał na tym skorzystać najwięcej.

Genk wydał też na transfery przychodzące aż 33 mln euro, w tym najwięcej na dwóch środkowych pomocników – Hrosovskiego z Viktorii Pilzno za 5,2 mln euro i Hagiego z Vitorulu za 4 mln euro. Zainwestował w tych graczy znacznie więcej niż w Piotrowskiego i to oni stali się zastępcami sprzedanych latem Malinowskiego i Trossarda.

Genk za mocny

Piotrowski ma bardzo małe szanse na wywalczenie lepszej pozycji w klubie, który okazał się dla niego za mocny. Był piłkarzem, który przechodził z jedenastej drużyny ligi plasującej się pod koniec trzeciej dziesiątki w europejskim rankingu i znalazł się w zespole aspirującym do mistrzowskiego tytułu, grającym w fazie grupowej Ligi Europy i w lidze numer 8 w Europie.

Logiczne zatem, że to okazały się dla niego za wysokie progi. Jeden sezon poświęcony na aklimatyzację, przyzwyczajenie się do nowych okoliczności, warunków treningu, życia, funkcjonowania w nowym otoczeniu to czas absolutnie maksymalny, który skończył się pół roku temu.

Obecnie Piotrowski jest piłkarzem potrzebującym odbudowy w słabszym klubie, ale w lidze na pewno bardziej profesjonalnej i bardziej wymagającej od polskiej. Genk latem wypożyczał swoich młodych piłkarzy do takich klubów, jak: Beerschot, Royal Antwerpia czy Mechelen, ale byli to wychowankowie klubu. Zawodnicy w wieku 19-21 lat, czyli młodsi od Piotrowskiego.

Piotrowski jest w kadrze pierwszego zespołu jednym z sześciu piłkarzy konkurujących do miejsca na pozycji defensywnego lub środkowego pomocnika, ale od dwóch tygodni poważnej kontuzji zerwania wiązadeł doznał najlepszy piłkarz Genku na tej pozycji Brian Heynen. To teoretycznie mogło naszemu piłkarzowi znacznie pomóc w wywalczeniu miejsca w składzie, jednak dwa ostatnie mecze na to nie wskazują. Piotrowskiego zabrakło w tych spotkaniach w kadrze meczowej.

Nawałka widział go w kadrze

Kariera młodego pomocnika na pewno nie układa się po jego myśli. Jeszcze dwa lata temu poważnie myślał o tym piłkarzu w kontekście pierwszej reprezentacji Polski Adam Nawałka. Na mundial do Rosji jeszcze go nie zabrał. Umowa z selekcjonerem kadry młodzieżowej Czesławem Michniewiczem była taka, że młodzieżowcy jak najdłużej pozostaną w reprezentacji ze swoimi rówieśnikami.

W poprzednim sezonie Piotrowski, przeprowadzając się do Genk, stracił rytm meczowy i jednocześnie przestał być podstawowym zawodnikiem w reprezentacji Czesława Michniewicza. Trenera Adama Nawałkę zastąpił Jerzy Brzęczek, ale myśl o pierwszej reprezentacji musiała zostać odłożona.

Młodzi polscy piłkarze przy próbie podboju piłkarskiej Europy spotykają się z brutalną rzeczywistością. W podobnej sytuacji znajduje się młodszy od Piotrowskiego o trzy lata Sebastian Walukiewicz. Latem został sprzedany do Cagliari za 4 mln euro, ale jak dotąd zagrał tylko w jednym meczu o Puchar Włoch.

Był to mecz dla 19-latka nieudany. Piłkarz zawalił jedynego straconego gola, który jednak nie miał wpływu na ostateczny wynik. Cagliari wygrało z Sampdorią 2:1 i zagra w następnej rundzie z rywalem znacznie bardziej wymagającym – Interem Mediolan.

Walukiewicz jest w kadrze pierwszego zespołu jednym z czterech środkowych obrońców, a jego sytuacji nie poprawiła nawet kontuzja najlepszego ze środkowych obrońców, kapitana drużyny Luki Ceppitelliego. Młodzieżowy reprezentant Polski przegrywa rywalizację nawet z 34-letnim Estończykiem Ragnarem Klavanem, wycenianym na kwotę trzy razy mniejszą od Walukiewicza. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Agresssor
2019-12-16 16:26:51
Targi niewolnikami trwają na dobre.szkoda że ci młodzi ludzie idą na to .i nie tylko w Polsce ale i na całym świecie. Taki np Buksa mógłby grać spokojnie w Pogoni zarobki nie są najmniejsze. Trenować i strzelać . Jeżeli talent pozwoli wtedy ruszyć za granicę. Natomiast pojedzie i to będzie koniec jego kariery . Przesiedzi większość lat na ławce
@Nie dziwi nic
2019-12-13 20:11:05
100/100. Dziwię się tylko ich następcom widząc jak kończą przygodę ludzie nieprzygotowani do wyjazdu a sami pchają się dalej. Zrób jeden z drugim jakiś sukces, wstaw jakiś puchar do gabloty zostań 2 razy z rzędu bezapelacyjnie królem strzelców i wtedy ruszaj np. do mocnej drużyny w 2 Bundeslidze gdzie raz będziesz miał plac, dwa na niższym poziomie przed awansem ogarniesz specyfikę ligi. Potem jazda w górę tabeli i przyjdą normalne transfery.
Nie dziwi nic.
2019-12-13 17:22:54
Wszystko było do przewidzenia i nie ma tu żadnej niespodzianki.Obaj piłkarze wyróżniali się w naszej lidze,stąd zainteresowanie nimi....ale z myślą o dalszej odsprzedaży.Nowi pracodawcy inwestują w młodych piłkarzy rokujących.Nie inaczej było w ich sytuacji.Naiwnością było wierzyć czy liczyć na to że zostają pozyskani tylko po to by wzmocnić czy pomóc nowemu zespołowi.To są sportowi"niewolnicy" z przeznaczeniem na konkretny zarobek.To samo czeka innych-w tym Buksę.Absolutnie musi sobie wybić z głowy to,że będzie grał regularnie.No chyba że w sparingach lub głębokich rezerwach.Dwaj pierwsi "rwali" się do wyjazdu i byli głodni wielkiej piłki.Siedzą na ławce i długo się z niej nie podniosą-jeżeli w ogóle.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA