Rozmowa z Maciejem Stolarczykiem - dyrektorem sportowym Pogoni Szczecin
Maciej Stolarczyk jako dyrektor sportowy Pogoni Szczecin stoi na czele komitetu transferowego. W zimowym oknie klub był zainteresowany sprowadzeniem klasowego skrzydłowego i dość szybko swój cel zrealizował. Adam Gyurcso trafił do Pogoni jeszcze przed rozpoczęciem okresu przygotowawczego i był do dyspozycji sztabu szkoleniowego od pierwszego dnia zajęć.
- Kiedy Pogoń rozpoczęła pierwsze transferowe działania ?
- Było to już we wrześniu ubiegłego roku. Doskonale wiedzieliśmy, jakim naszym piłkarzom kończą się kontrakty, z którymi chcemy umowy przedłużyć, a z którymi niekoniecznie. Wiedzieliśmy też na jakie pozycje potrzebujemy realnych wzmocnień. Taką pozycją byli skrzydłowi.
- Gdzie i jak zaczęliście ich szukać ?
- Początkowo szukaliśmy ich w specjalistycznych programach piłkarskich. Tam znajdowaliśmy podstawowe informacje, kiedy i jakim piłkarzom kończą się umowy i jakie mają typowo piłkarskie osiągi. Początkowo lista tych piłkarzy była długa i następowała kolejna weryfikacja. Poprzez nasze obserwacje i wywiad środowiskowy dowiadywaliśmy się coraz więcej. Chcieliśmy wiedzieć nie tylko o mocnych stronach piłkarzy, ale też ich mankamentach. Tych nikt nie chce uwypuklać, a my musieliśmy trochę popracować, by je znaleźć. Nie ma piłkarza bez wad. Potem robiliśmy bilans zysków i strat i wyszło, że Adam Gyurcso jest tym piłkarzem, którego potrzebujemy.
- Na ocenie według analitycznych programów komputerowych pewnie się nie skończyło ?
- Oczywiście, że nie. Obserwowaliśmy Adama kilka razy podczas ligowych spotkań na Węgrzech. Wyróżniał się ewidentnie. Za każdym razem obserwowali go inni nasi skauci. To bardzo ważne, by za każdym razem oglądała tego samego piłkarza inna osoba. Wtedy łatwiej o dodatkowe informacje. Nie mieliśmy wątpliwości, że chcemy właśnie tego piłkarza.
- Jakich innych piłkarzy jeszcze obserwowaliście ?
- Nie chcę ujawniać żadnych nazwisk. Kilka z nich już się wcześniej w różnych medialnych doniesieniach pojawiało. Nie wiadomo, czy w przyszłości nie wrócimy jeszcze do kilku z tych graczy. Dziś niezręcznie byłoby mówić, że wybraliśmy inną opcję, czyli dla nas korzystniejszą.
- Czy wewnątrz klubu nie było na ten temat różnicy zdań ?
- Początkowo te różnice były, ale później, gdy krąg naszych zainteresowań był coraz węższy, to tych wątpliwości było coraz mniej, a zgodność coraz większa.
- Czy rozmawiając na temat transferu Gyurcso prowadziliście jakieś alternatywne negocjacje ?
- Nie mogliśmy skupić się tylko na jednym kandydacie. Adam był naszym priorytetem, ale zakładaliśmy, że może wybrać inną opcję. Przy mnie jego menadżer otrzymał bardzo intratną propozycję z Turcji. Myślę, że takich ofert miał jeszcze kilka. Nie tylko my wiedzieliśmy, że piłkarzowi w grudniu skończył się kontrakt i chce wyjechać do innej ligi. To dlatego zależy nam, żeby wszystkie transferowe przymiarki pozostawały niemal do samego końca tajemnicą.
- Gyurcso był zimą zdecydowanie największym transferowym hitem w Pogoni, ale nie jedynym. Traore chyba zrobił niespodziankę nie tylko kibicom, ale też przedstawicielom klubu. Spodziewaliście się, że wypadnie w testach tak dobrze ?
- Traore jest najlepszym przykładem, że nigdy nie należy nikogo skreślać i nigdy nie wolno patrzeć w metrykę. Piłkarskie CV nie było jego mocną stroną. Przyjechał do Szczecina i już po pierwszych treningach wypadł korzystnie. Nie jestem zwolennikiem zatrudniania piłkarzy szczególnie zagranicznych na podstawie testów. Myślę, że te czasy w Pogoni już zdecydowanie minęły. Chcemy, żeby każdy transfer był dokładnie przemyślany i w tym kierunku podążamy. Nie możemy jednak się zamykać na inne formy działania i czasem pozostawiamy po sobie pewną furtkę. Taką furtkę zastosowaliśmy w przypadku Traore. Nie wiemy jeszcze, czy ten transfer przyniesie nam jakąś korzyść. Umowa obowiązywać będzie przez pół roku, dlatego piłkarz cały czas musi o swoją pozycję walczyć i pracować na nowy kontrakt. To nie jest gracz, który w naszym założeniu ma stanowić o sile zespołu. Takim jest Gyurcso. Traore może jednak okazać się takim bonusem i bardzo na to liczymy.
- Nie wyszło z Nagórskim. Dlaczego ?
- Tak naprawdę nie możemy mu wiele zarzucić. Potwierdził swoje możliwości, jest skuteczny, potrafi się znaleźć w polu karnym, ale po dokładnej analizie okazało się, że Adam pozostając z nami może bardziej stracić, niż zyskać. W ataku miałby sporą konkurencję, w rezerwach też raczej chcemy stawiać na innych piłkarzy. Chcieliśmy przekonać się, czy może grać też na innych pozycjach, ale to typowy środowy napastnik.
- Jak doszło do zainteresowania Senyią Kitano ?
- W maju drużyna juniorów z Japonii grała w międzynarodowym turnieju rozgrywanym w Szczecinie. Ci Japończycy zlali naszych juniorów 5:1, a Kitano strzelił trzy gole. Gdyby nie pomoc i zaangażowanie w cały projekt Tomasza Drankowskiego, to do transferu na pewno nie doszłoby. Na początek nie chcemy rzucać go na głęboką wodę. To jeszcze junior, jest z daleka od domu. Jego pierwsze gry kontrolne wypadły okazale, ale przyjdą pewnie jeszcze kryzysy. Będziemy się mu uważnie przyglądać i na pewno wiążemy z nim duże nadzieje.
- Czy pozyskanie Kitano oznacza, że Pogoń może pozyskiwać młodych, lub bardzo młodych graczy za granicą, ale do oszlifowania i przygotowania do wielkiego wyczynu ?
- Na pewno naszym priorytetem jest polski rynek. Najpierw chcemy dobrze spenetrować rynek polski i korzystać z naszych wychowanków. Nie ma jednak reguły, o czym przekonaliśmy się podczas zimowego okna transferowego. Różne opcje mogą być rozpatrywane, ale priorytetem będą transfery dużo wcześniej zaplanowane i przemyślane.
- Pogoń zimą dokonała też kilku spektakularnych transferów poszerzając kadrę trenerską. Nowy szef skautingu, trener przygotowania motorycznego, trener mentalny, dietetyk. Czy w przyszłości można się spodziewać kolejnych takich wzmocnień ?
- Chciałbym zaznaczyć, że dokonując transferów w sztabie szkoleniowym myślimy też o całym klubie, a nie tylko o pierwszej drużynie. Pierwszy zespół jest priorytetem, ale chciałbym zauważyć, że dzięki znakomitej współpracy z Uniwersytetem Szczecińskim i trenerom: Rafałowi Burycie i Miłoszowi Stępińskiemu rozwijamy naszą pracę w akademii. Dziś warunki , w jakich do rundy wiosennej przygotowują się nasze grupy młodzieżowe są często na wyższym poziomie, niż w wielu klubach ekstraklasy. Naprawdę. Mamy dostęp do badań, monitorujemy treningi, wiemy na jakim etapie są poszczególni młodzi piłkarze, reagujemy na kryzysy, przemęczenia. W dłuższej perspektywie na pewno przyniesie to efekty.
- Dziękuję za rozmowę. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Stachnik