Na inaugurację piłkarskiej ekstraklasowej wiosny portowcy pokonali na wyjeździe lidera, strącając go na II miejsce w tabeli, a było to zwycięstwo szczecinian po 23 latach od ostatniej wygranej we Wrocławiu i pierwszy triumf na nowym stadionie Śląska. W spotkaniu było wiele niewykorzystanych sytuacji gospodarzy, kontrowersje we wrocławskim polu karnym, dwie długie nieprzewidywane przerwy w grze i bramkarz Pogoni trafiony butelką z trybun... Po meczu kapitan Pogoni Grosicki w wywiadzie dla TVP Sport potwierdził, że rozmawiał z trenerem Jensem Gustafssonem, w sprawie objęcia przez niego reprezentacji Szwecji.
Piłkarska PKO BP Ekstraklasa: Śląsk Wrocław - Pogoń Szczecin 0:1 (0:0); 0:1 Patryk Janasik (72).
Śląsk: 12. Rafał Leszczyński - 27. Martin Konczkowski (76, 22. Mateusz Żukowski), 4. Łukasz Bejger, 5. Aleks Petkow, 19. Patryk Janasik - 24. Piotr Samiec-Talar (75, 11. Patryk Klimala), 16. Peter Pokorný, 8. Patrick Olsen (83, 26. Burak İnce), 17. Petr Schwarz (75, 20. Alen Mustafić), 10. Nahuel Leiva (90, 33. Jehor Macenko) - 9. Erik Expósito.
Pogoń: 77. Valentin Cojocaru - 28. Linus Wahlqvist (90, 7. Rafał Kurzawa), 23. Benedikt Zech, 33. Mariusz Malec, 32. Leonárdo Koútris - 22. Wahan Biczachczjan (62, 20. Alexander Gorgon), 21. João Gamboa, 8. Fredrik Ulvestad, 73. Adrian Przyborek (62, 15. Marcel Wędrychowski), 11. Kamil Grosicki - 9. Efthýmis Kouloúris (90, 25. Wojciech Lisowski).
Żółte kartki: Olsen, Schwarz - Gamboa, Wahlqvist, Kurzawa. Sędziował: Szymon Marciniak (Płock). Widzów: 22 232.
Od początku pojedynku inicjatywę przejęli szczecinianie, a efektem był z trudem obroniony strzał Gamboy już w 5. minucie. Wrocławianie szybko odpowiedzieli obronionym strzałem Samca-Talara. W 15. minucie po Wahlqvist nie wykorzystał świetnej centry Biczachczjana. Cztery minuty później strzał Schwarza zablokował Wahlqvist, a po chwili Cojocaru obronił uderzenie Samca-Talara. W ostatnim kwadransie przed przerwą Śląsk uzyskał dużą przewagę, wypracowując sobie wiele tzw. stuprocentowych pozycji strzeleckich. Najpierw po akcji Leivy z Expósito, Olsen kilka metrów od bramki nie trafił w piłkę. Trzy minuty później Cojocaru "zdjął" piłkę z głowy Expósito. W 38. minucie Leiva ograł Wahlqvista i podał do Expósito, który z bliska strzelił nad poprzeczką. Pięć minut później po centrze Expósito, Samie-Talar z bliska główkował nad bramką. W końcówce pierwszej połowy Cojocaru obronił strzał Leivy, a dobitkę Schwarz fatalnie spudłował. Pogoń odpowiedziała jedynie strzałem z daleka nad poprzeczką Biczachczjana, a podań Grosickiego nie wykorzystali Biczachczjan oraz Kouloúris.
Tuż po przerwie Zech niefortunnie podał piłkę Samcowi-Talarowi, który z piątki strzelił obok tzw. długiego rogu. W 48. minucie Kouloúris był ostro atakowany w polu karnym, ale nasz międzynarodowy arbiter - który w pierwszej połowie chyba zbyt pochopnie ukarał żółtą kartkę Gamboę - nie podyktował rzutu karnego. Minutę później Biczachczjan z bliska strzelił nad bramką i była to dopiero pierwsza tzw. setka szczecinian. W 52. minucie Cojocaru instynktownie odbił główkę z bliska Olsena, a po chwili złapał jego strzał z kilku metrów. W odpowiedzi Grosicki strzelił obok bramki. Minutę później arbiter uznał, że ręka we wrocławskim polu karnym nie kwalifikuje się na jedenastkę. Po kolejnej minucie Cojocaru kolanem odbił uderzenie z kilku metrów Leivy. Następnie mieliśmy kilka minut nieplanowanej pauzy, bo licznie przybyli do Wrocławia szczecińscy kibice, festiwalem rac i fajerwerków na zakończenie karnawału, zadymili płytę boiska znacznie ograniczając widoczność. Po wznowieniu gry znów ostro w polu karnym zaatakowany został Kouloúris. W 70. minucie po akcji Koútrisa z Grosickim, strzał Kouloúrisa Leszczyński zdołał wybić na słupek. Dwie minuty później Grosicki podał do Ulvestada (kończył mecz na prawej obronie po zejściu z boiska Wahlqvista), a strzał Norwega odbił się od jednego z wrocławian, zaś następnie Janasik posłał piłkę do własnej bramki. Następnie Gorgon strzelił nad poprzeczką, a uderzenie z wolnego Żukowskiego obronił szczeciński golkiper. W 84. minucie Cojocaru został uderzony rzuconą z trybun butelką z Coca-Colą, a gdy po udzielonej pomocy medycznej chciał wrócić do bramki, spotkał się z taką reakcją trybun, że sędzia w obawie o zdrowie szczecinian, nakazał piłkarzom obu drużyn udać się do szatni. Po kilku minutach mecz został wznowiony. W ostatnich sekundach doliczonego czasu Zech wybił piłkę z linii bramkowej po strzale z bliska debiutującego w Śląsku rezerwowego Klimali. W gorącej atmosferze portowcy utrzymali więc skromne prowadzenie, rewanżując się rywalom za jesienną porażkę na Twardowskiego.
(mij)
Szczegóły we wtorkowym "Kurierze Szczecińskim"