26-letni Grzegorz Krychowiak rozpoczyna swoją drugą batalię o finałowy turniej mistrzostw świata. Cztery lata temu nie udało się, ale teraz ma to nastąpić.
Pomocnik francuskiego PSG, do którego przeszedł za 30 mln euro z hiszpańskiej Sevilli urodził się w Gryficach – dokładnie w tym samym miesiącu i roku, co Toni Kroos – niemiecki mistrz świata, który na świat przyszedł w odległym o 150 km. od rodzinnego dla Krychowiaka Mrzeżyna Greifswaldzie.
Krychowiak jest wychowankiem Orła Mrzeżyno, następnie reprezentował barwy Żaków Kołobrzeg, by na 1,5 roku trafić do Stali Szczecin.
Wypatrzony w Wałczu
Krychowiaka w barwach Żaków Kołobrzeg wypatrzył Tomasz Jechna, trener Stali Szczecin i reprezentacji województwa.
- Nasza drużyna rozgrywała turniej w Wałczu – mówi T. Jechna. - Prowadziłem drużynę 12 latków i formowałem reprezentację regionu. Przyglądałem się wielu chłopcom, ale Grzesiu wywarł na mnie zdecydowanie największe wrażenie. To nie było wielką sztuką poznać się na jego talencie. Od początku wyróżniał się na tle swoich rówieśników. Szybko zorientowałem się, że trafiła mi się prawdziwa perełka.
Grzegorz Krychowiak w roku 2003 trafił do Szczecina. Zaczął uczyć się w piłkarskim gimnazjum przy ul. Hożej i był filarem reprezentacji województwa, która na finałowy turniej udała się do Zamościa.
- Grzesiek nie był jedynym zdolnym piłkarzem w naszej drużynie – ocenia T. Jechna. - Prócz niego znakomicie zapowiadali się: Mateusz Rajfur i Sebastian Inczewski.
Ten pierwszy w wieku 16 lat wyjechał z Krychowiakiem do Girondins Bordeaux, natomiast ten drugi jest obecnie piłkarzem II – ligowych Błękitnych Stargard.
Turniej dwóch piłkarzy
Na turnieju w Zamościu zwyciężyła reprezentacja naszego województwa, ale najlepszym piłkarzem wybrano Michała Janotę, jeszcze niedawno gracza Pogoni Szczecin.
- Pamiętam ten turniej doskonale – wspomina M. Janota. - Obecny był na nim Kazimierz Górski i wręczał mi nagrodę dla najlepszego piłkarza.
- W całym turnieju dominowało dwóch piłkarzy – wspomina T. Jechna. - Krychowiak i Janota rywalizowali ze sobą o miano najlepszego zawodnika nie tylko wtedy, ale na wielu innych turniejach. Charakter i chęć do pracy zadecydowały o tym, w jakich miejscach ci piłkarze są obecnie.
Gdy Grzegorz Krychowiak przyjechał do Szczecina, to praktycznie nie był nauczony systematycznego treningu. Początkowo były z nim z tego powodu kłopoty.
- W Mrzeżynie grywał czasem po dwa, lub trzy mecze w weekend, natomiast w tygodniu brakowało mu specjalistycznego treningu – uważa T. Jechna. - Myślę, że dopiero w Szczecinie zaczął poważnie traktować futbol. Początkowo miał z tym problem, bywał zmęczony, ale nigdy się nie poddawał. Charakter do piłki miał zawsze.
Nastawiony na karierę
Kto wie, jakim byłby dziś piłkarzem Krychowiak, gdyby od 8, lub 9 roku życia był szkolony w profesjonalny sposób w dużej i znaczącej Akademii Piłkarskiej.
- Też się nad tym wielokrotnie zastanawiałem – mówi T. Jechna. - Z całą pewnością byłby graczem jeszcze lepszym, niż jest obecnie. Nigdy nie było z nim problemów wychowawczych. Jeżeli mówiłem mu, żeby przed 22.30 był w łóżku, to nie trzeba było nawet go sprawdzać. Sam doskonale sobie zdawał sprawę, że tak powinien postępować. Od samego początku nastawiony był na dużą, międzynarodową karierę i dążył do tego.
Połowa poprzedniej dekady, to był czas, kiedy młodzi piłkarze szybko opuszczali Polskę w poszukiwaniu zagranicznych klubów. Piłkarze z rocznika 1990 byli wyjątkowo utalentowani, więc nie brakowało na nich chętnych.
- Miałem iść razem z Grzegorzem do Bordeaux i nawet się z tego powodu ucieszyłem – opowiada po latach M. Janota. - Byliśmy dobrymi kolegami, praktycznie od pierwszego zgrupowania reprezentacji złapaliśmy dobry kontakt. Ostatecznie wylądowałem w Feyenoordzie. Nasze relacje już później nie były tak bardzo zażyłe.
Ptak nie był zainteresowany
Krychowiak pod koniec 2004 roku odszedł do Arki Gdynia. Pogonią kierował wówczas Antoni Ptak i absolutnie nie był zainteresowany długofalową budową silnego klubu.
- Grzesia ściągnął do Gdyni trener Globisz, który prowadził wtedy reprezentację – wspomina T. Jechna. - Też nie na długo, bo później wraz z Matuszem Rajfurem trafili do Francji.
- To była bardzo silna reprezentacja – ocenia M. Janota. - Prócz nas był jeszcze Klich, Kupisz, Szczęsny. Każdy trafił później do I reprezentacji, każdy wyjechał do zagranicznego klubu, choć nie każdy z nas jest stuprocentowo zadowolony z dotychczasowej kariery.
Krychowiak jest pierwszym piłkarzem, wychowanym w klubach z naszego regionu, który zagrał w finale klubowych rozgrywek i dwa razy nawet to trofeum wywalczył. Liga Europejska, to nie jest co prawda Liga Mistrzów, ale zdobycie jej też ma niebagatelną wagę.
- Na pewno kibicowałem w tamtych meczach Sevilli i Grześkowi. Zawsze tak robię, jak grają moi wychowankowie – deklaruje M. Janota.
- Sukces Grześka w dorosłym futbolu, to też po części nasze, szczecińskie osiągnięcie – ocenia T. Jechna. - Gdybyśmy go nie odkryli, to być może nie byłoby go dziś tam, dokąd doszedł własną pracą. ©℗ Wojciech Parada