Wtorek, 07 maja 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Szczeciński król futbolu kończy 45 lat

Data publikacji: 13 września 2019 r. 08:33
Ostatnia aktualizacja: 13 września 2019 r. 08:47
Piłka nożna. Szczeciński król futbolu kończy 45 lat
 

Edi Andradina kończy w piątek 45 lat. To najlepszy w historii Pogoni obcokrajowiec, jeden z najlepszych piłkarzy, którzy kiedykolwiek grali w szczecińskim zespole, porównywalny z najbardziej efektownymi playmakerami: Zenonem Kasztelanem, Adamem Kensym, czy Markiem Ostrowskim.

Najlepszą rzeczą, jaką Antoni Ptak uczynił dla Pogoni i polskiego futbolu, było sprowadzenie do naszego kraju Ediego Andradiny. Stało się to w dość zaskakujących okolicznościach. Pogoń w przerwie zimowej sezonu 2004/05 przebywała w Brazylii, rozgrywała tam sparingi z silnymi rywalami, kilka meczów oglądali przebywający tam dziennikarze.

Jako pierwszy Ediego Andradinę dojrzał szczeciński dziennikarz Przeglądu Sportowego Dariusz Jachno, który wybrał się na mecz ligi stanowej z kierownikiem zespołu Ryszardem Mizakiem. Nie sposób było nie zauważyć ogromnej różnicy, jaką na boisku wypracowywał Edi Andradina. Wyróżniał się zdecydowanie.

Dariusz Jachno i Ryszard Mizak szybko donieśli o swoich obserwacjach Antoniemu Ptakowi. Ten wraz ze swoim synem Dawidem zobaczyli tylko jeden mecz na żywo z udziałem Ediego i to im wystarczyło do podjęcia decyzji. Edi musi być nasz – skwitował Antoni Ptak i dopiął swego.

W Polsce prawie od 15 lat

Piłkarz grał i wciąż mieszka w Polsce od wiosny roku 2005. Nikt wtedy nie spodziewał się, że dość krępy i raczej niepozorny Brazylijczyk przejdzie do historii polskiego futbolu, jako jeden z najskuteczniejszych, najbardziej błyskotliwych obcokrajowców.

Na boiskach ekstraklasy zdobył 45 goli, zaliczył 41 asyst. Łącznie w meczach ekstraklasy i I ligi zagrał w 248 meczach, zdobył 66 goli i zaliczył 65 asyst. Brał zatem udział przy 131 golach, a trzeba pamiętać, że do Polski przyjechał już po ukończeniu 30 roku życia.

Nie dysponował już wystarczającą szybkością, na pewno nie zrobił kariery na miarę swojego talentu, nigdy jednak nie kierował się zyskiem, zawsze wiązał się z miejscem, w którym dobrze się czuł, do czasu tak było w Pogoni.

Był luty roku 2005, kiedy piłkarze Pogoni przebywali na obozie przygotowawczym w Brazylii. Antoni Ptak szykował zespół na europejskie puchary i wiedział, że samym kupowaniem meczów tego nie osiągnie. Potrzebował piłkarzy uznanych, cenionych, z jakością. O takich nie było łatwo. Edi Andradina grał w drużynie Portuguesa. Antoni i Dawid Ptak najpierw zobaczyli go w telewizji, a następnie chcieli obserwować go na żywo.

- Już po 15 minutach wiedziałem, że jest to piłkarz wielkiego formatu, jakiego szukamy - powiedział wtedy Antoni Ptak.

- Miałem już 31 lat i nie chciałem nigdzie wyjeżdżać - wspomina Edi. - Miałem już za sobą pobyty w Rosji, Japonii. Zarobiłem trochę pieniędzy, zainwestowałem w hotel, miałem małe dzieci, ale Antoni Ptak namawiał mnie tak usilnie, że zgodziłem się wyjechać.

Lepszy od Amarala

Edi Andradina był jedynym brazylijskim piłkarzem, który nie zawiódł Antoniego Ptaka. Inni, znacznie bardziej sławni i rozreklamowani Brazylijczycy, jak Adriano, Amaral, czy Cleisson zarabiali znacznie więcej, a i oczekiwania też były w stosunku do nich rozbudzone. Wszyscy jednak z wyjątkiem Andradiny zawodzili. Nawet byli repreentanci Brazylii, jak Adriano, czy Amaral.

- Ja wcześniej grałem w Rosji i Japonii i zdążyłem się przyzwyczaić do klimatu - tłumaczy Edi. - Moi rodacy mieli kłopot z aklimatyzacją i dlatego nie wyszło. Potrzebowali więcej czasu, nie wszyscy też się nadawali, ale ewidentnie zabrakło cierpliwości.

Edi Andradina zdobył podczas swojego pierwszego pobytu w Pogoni 22 gole. Gdyby nie upadek klubu, który wylądował w IV lidze, to Edi z całą pewnością nie ruszałby się ze Szczecina z kilku powodów.

- Nie sądziłem, że zaaklimatyzuję się w Polsce tak bardzo - mówi Edi. - W Rosji i Japonii nie czułem się tak dobrze.

Edi Andradina zawsze marzył o pracy w futbolu z młodzieżą. Po zakończeniu kariery piłkarskiej został trenerem, współpracował z trenerami: Adamem Gołubowskim i Maciejem Mateńką i świetnie wszyscy się dogadywali. Do czasu. Gołubowski i Mateńko zostali niespodziewani z klubu zwolnieni, od czerwca ubiegłego roku nie pracuje już w Pogoni również Edi Andradina.

Popis z Wojtkowskim

To był trener wymarzony do indywidualnej pracy z najbardziej utalentowanymi piłkarzami. Dziś takiego szkoleniowca z tak bogatym doświadczeniem, znakomita techniką użytkową nie ma. W Pogoni począwszy od drużyny rezerw aż do zespołu trampkarzy młodszych, czyli w pięciu najstarszych zespołach nie pracuje ani jeden trener grający kiedyś na profesjonalnym poziomie.

Kiedyś Edi Andradina po treningu ustawił się w parze z Kamilem Wojtkowskim, obaj kilkadziesiąt metrów od siebie i z woleja podawali do siebie piłkę. Ta przez wiele minut nie spadała na ziemię. Spadła dopiero wtedy, gdy Edi zaczął się śmiać, stracił koncentrację. Zawsze taki był, czerpał przede wszystkim radość z tego, co robił.

Nigdy nie miał w sobie nic z gwiazdy. Nie lubił chwalić się tym, że w Brazylii nosił za nim sprzęt sam Deco - późniejsza gwiazda Porto, Chelsea i reprezentacji Portugalii. Niby ociężały, z lekką nadwagą potrafił grać niekonwencjonalnie i rozmontować każdą defensywę.

- To jedyny piłkarz w Pogoni, który jest mentalnie i pod względem sportowym przygotowany do gry w zachodnim klubie - tak o nim wypowiadał się Bohumil Panik, czeski szkoleniowiec pracujący w Pogoni w połowie poprzedniej dekady, a dziś z powodzeniem pracujący w silniejszej od polskiej lidze czeskiej.

Edi Andradina do Szczecina przyjechał tylko na pół rok, potem umowę przedłużał jeszcze dwa razy.

- Zawsze Antoni Ptak namawiał mnie skutecznie na powrót do Szczecina - mówi Edi.

Dorastali reprezentanci

Przy Edim kształtowali się pod względem piłkarskim w Pogoni między innymi: Piotr Celeban, Przemysław Kaźmierczak, Łukasz Trałka, Kamil Grosicki. Wszyscy zdążyli później zadebiutować w reprezentacji Polski. Gdy ten pierwszy oczekiwał ligowego debiutu w meczu z Górnikiem Łęczna otrzymał od trenera Bogusława Pietrzaka następującą radę.

- Gdy nie będziesz wiedział, co zrobić z piłką, natychmiast oddaj ją Ediemu. Tak będzie najbezpieczniej.

Podobnie czyniło wielu innych młodych piłkarzy, ale również starszych, bardziej doświadczonych. Edi zawsze był gwarancją, swoistą polisą ubezpieczeniową dla wielu piłkarzy, którzy przy Brazylijczyku mocno skrywali swoje piłkarskie niedoskonałości.

Dziś Edi jest trenerem III-ligowego Piasta Żmigród. W poprzednim sezonie wypracował z tą drużynę średnią zdobytych punktów na poziomie 1,44, czyli całkiem przyzwoicie. ©℗ Wojciech Parada

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA