W ostatnim tegorocznym meczu piłkarze szczecińskiego beniaminka pewnie i zasłużenie wygrali z byłym ekstraklasowiczem, więc po udanej jesieni zima na Skolwinie będzie spokojna i radosna, a dodajmy, że w sobotę kibice też mieli sporo uciechy, bo wszystkie bramki - choć każda w innym stylu - były przedniej urody.
II liga piłkarska: ŚWIT Szczecin - HUTNIK Kraków 3:1 (2:0); 1:0 Bartłomiej Kasprzak (27), 2:0 Szymon Kapelusz (33), 2:1 Mateusz Sowiński (52), 3:1 Krzysztof Ropski (72).
ŚWIT: Adrian Sandach - Szymon Nowicki, Rafał Remisz, Krzysztof Janiszewski, Jonatan Straus, Dawid Fornalik (65 Dawid Kisły) - Bartłomiej Kasprzak (85 Jędrzej Góral), Kacper Wojdak, Dawid Kort (66 Maciej Koziara) - Szymon Kapelusz (79 Kacper Nowak), Krzysztof Ropski (79 Aron Stasiak)
Żółte kartki: Fornalik, Sandach - Filip Jania, Patrik Mišák.
Sędziował: Maciej Pelka (Poznań). Widzów 640.
Mecz rozpoczął się od falowych ataków podopiecznych trenera Tomasza Kafarskiego, a najlepszą okazję na gola już w 5. minucie miał Straus, lecz strzelił z bliska tuż nad poprzeczką. Później ofensywnych akcji próbowali także hutnicy, dopingowani przez grupkę krakowskich kibiców. W 27. minucie świetnie rozegrał piłkę Fornalik i podał do Kasprzaka, który w polu karnym obrócił się z rywalem na plecach i po mistrzowsku trafił do bramki przeciwników! Sześć minut później Nowicki precyzyjnie zagrał w pole karne do Kapelusza, który w brazylijskim stylu piętką, po raz drugi posłał piłkę do siatki. W końcówce pierwszej połowy po szybkim ataku szansę na kontaktową bramkę miał Deniss Rakels, lecz zablokował go Remisz, a strzał Sowińskiego minął słupek.
Kilka minut po zmianie stron goście strzelili jednak gola, gdy w sytuacji sam na sam z bramkarzem, Sowiński minął Sandacha (był to jego ostatni mecz w Świcie, bo zimą wraca po wypożyczeniu do I-ligowej Polonii Warszawa, a działacze klubu z północy Szczecina w poszukiwaniu nowego golkipera penetrują nawet ekstraklasowy rynek...) i umieścił futbolówkę w pustej bramce. Krakowianie poszli za ciosem i konstruowali kolejne akcje, więc przez moment było nerwowo, ale gospodarze zdołali utrzymać koncentrację i starali się zdobyć gola, aby uspokoić spotkanie. M.in. z bliska główkował Kapelusz, ale niestety, prosto w bramkarza. Bardzo aktywny był też wprowadzony w drugiej połowie Koziara i jeden z jego strzałów z linii bramkowej wybił Łukasz Kędziora, a po kontrze w końcówce meczu piłka minęła słupek. Losy spotkania przesądzone zostały w 72. minucie, gdy z rzutu wolnego tuż zza linii pola karnego Kisły kapitalnym uderzeniem ustrzelił poprzeczkę, a dobijał z kilku metrów z półwoleja i z całej siły Ropski, zaś on również trafił w poprzeczkę, ale w jej dolną płaszczyznę w ten sposób, że odbita piłka wylądowała w bramce. W ostatnim kwadransie szczecinianie kontrolowali przebieg spotkania, odnosząc zasłużone zwycięstwo, a po meczu razem ze swoimi kibicami, mimo zimna długo celebrowali wygraną.©℗ (mij)