Po dramatycznym i emocjonującym meczu Świt zremisował na Skolwinie z Podbeskidziem, które jeszcze niedawno grało w ekstraklasie. Szczecinianie szybko strzelili gola, ale niemal cały mecz grali w dziesiątkę, stracili 3 bramki i w końcówce uratowali remis.
I liga piłkarska: ŚWIT Szczecin - PODBESKIDZIE Bielsko-Biała 3:3 (2:1); 1:0 Maciej Koziara (1), 1:1 Kornel Osyra (11), 2:1 Łukasz Święty (35), 2:2 Jędrzej Góral (51 samobójcza), 2:3 Lucjan Klisiewicz (67), 3:3 Rafał Remisz (90).
ŚWIT: Adrian Sandach - Szymon Nowicki, Jędrzej Góral, Rafał Remisz, Jonatan Straus (74 Kacper Nowak), Dawid Kisły (53 Robert Obst) - Maciej Koziara (74 Grzegorz Aftyka), Bartłomiej Kasprzak, Kacper Wojdak, Łukasz Święty (67 Oskar Kalenik) - Aron Stasiak (46 Szymon Kapelusz)
Czerwona kartka: Kacper Wojdak (22. minuta, Świt, za drugą żółtą). Żółte kartki: Wojdak, Nowicki, Kasprzak, Obst, Aftyka - Lucjan Klisiewicz, Marcin Biernat, Daniel Dziwniel, Michał Bednarski. Sędziował debiutujący w II lidze Paweł Wrzeszczyński z Kalisza. Widzów 890.
Przed meczem minutą ciszy uczczono pamięć zmarłego byłego selekcjonera reprezentacji Polski ŚP Franciszka Smudy, który jako trener 3 razy zdobywał mistrzostwo kraju, raz wywalczył Puchar Polski i 2 razy Superpuchar, a jako zawodnik grał m.in. w Stali Mielec i Legii Warszawa.
Kibice nie zdążyli jeszcze dobrze usiąść, a już w 1. minucie Koziara po ładnej akcji umieścił piłkę w siatce gości. Dziesięć minut później po rzucie rożnym i błędzie w szczecińskiej defensywie (czy aby nie było tam faulu?) wysoki stoper Osyra wyrównał strzałem głową. W 22. minucie po faulu przy linii bocznej i w pobliżu linii środkowej, Wojdak otrzymał drugą żółtą kartkę (wcześniej pierwszą dostał za akcję ratunkową) i od tego momentu skolwinianie musieli grać w dziesiątkę. Po pół godzinie gry dwukrotnie w roli głównej wystąpił Kisły, bo najpierw wybił piłkę z własnej bramki, a po dwóch minutach omal nie strzelił gola. W 35. minucie Stasiak odebrał pikę rywalom w pobliżu ich bramki i będąc w dogodnej pozycji strzeleckiej, podał piłkę jeszcze lepiej ustawionemu Świętemu, który dopełnił formalności, ponownie wyprowadzając swą drużynę na prowadzenie. Najlepszą okazję do wyrównania w pierwszej połowie Podbeskidzie miało w 43. minucie, ale na szczęście Klisiewicz główkował tuż obok słupka.
Druga połowa rozpoczęła się pechowo dla Świtu, bo już sześć minut po przerwie Góral (rozpoczynający spotkanie w ochraniającej twarz tzw. masce Zorro, a kończący go już bez niej) pechowo umieścił piłkę we własnej bramce. Mniej więcej kwadrans później Klisiewicz główką z najbliższej odległości zakończył składną akcję zespołu z Bielska-Białej, dając Podbeskidziu prowadzenie. Trzy minuty później goście mogli rozstrzygnąć losy pojedynku czwartym trafieniem, ale mocny strzał z bliska Linusa Rönnberga, Sandach obronił... twarzą w stylu golkiperów piłki ręcznej. Po stracie trzeciego gola trener Świtu Piotr Klepczarek przeprowadził trzy ofensywne zmiany (sporo wnieśli też wcześniej wprowadzenie rezerwowi, Kapelusz, a szczególnie Obst) i szczecinianie mimo gry w liczebnym osłabieniu uzyskali sporą przewagę, momentami zamykając faworyzowanych przeciwników (wśród których było kilku byłych ekstraklasowiczów) na ich przedpolu. W 74. minucie Kapelusz po dobitce z bliska strzelił upragnionego trzeciego gola, ale ekipa sędziowska dopatrzyła się spalonego. Goście grali coraz bardziej na czas, mecz zrobił się nerwowy i ostry, a sędzia coraz częściej sięgał po kartki. W akcji rozpaczy w 90. minucie z bliska główkował Remisz i nie mamy pewności czy piłka wpadła do siatki po tym uderzeniu, czy wpakował ją niefortunnie do bramki golkiper przyjezdnych Konrad Forenc, grający sporo meczów w PKO BP Ekstraklasie w Zagłębiu Lubin, a ostatnio w Koronie Kielce, zaś wcześniej we Flocie Świnoujście. Z powodu licznych przerw w grze arbiter doliczył 6 minut i obie drużyny próbowały jeszcze zdobyć zwycięską bramkę. ale wynik nie uległ już zmianie. ©℗ (mij)