Na inaugurację drugiego frontu osłabieni kontuzjami kluczowych graczy szczecinianie nie dali rady bardzo dobrze prezentującej się kaliskiej drużynie i zasłużenie przegrali, choć z przebiegu meczu końcowy wynik jest chyba nieco zbyt wysoki.
II liga piłkarska: ŚWIT Szczecin - KKS 1925 Kalisz 0:3 (0:0); 0:1 Bartłomiej Putno (52), 0:2 Karol Danielak (64), 0:3 Przemysław Zdybowicz (80).
ŚWIT: Jakub Rajczykowski - Szymon Nowicki, Rafał Remisz, Robert Obst, Sebastian Rogala (79 Jędrzej Góral), Kacper Nowak (79 Aleksander Woźniak) - Kacper Gołębiewski (59 Alan Dziuniak), Jurij Tkaczuk (68 Kacper Wojdak), Dawid Kort - Grzegorz Aftyka, Szymon Kapelusz (79 Kacper Żendełek)
Sędziował: Szymon Rutkowski (Bydgoszcz). Widzów 300 w tym 20-osobowa grupa z Kalisza.
Na godzinę przed meczem na Skolwinie mocno się rozpadało, a prawdziwe oberwanie chmury nastąpiło, gdy na przedmeczową rozgrzewkę na boisko weszła trójka bydgoskich arbitrów, a trudne warunki atmosferyczne sprawiły, że na stadion wybrało się znacznie mniej kibiców, niż to zazwyczaj bywało w poprzednim sezonie. Wraz z rozpoczęciem gry deszcz ustał, a po przerwie pojawiło się nawet słońce, które jednak świeciło głównie gościom. Przed pierwszym gwizdkiem uroczyście pożegnano wychowanego na północy Szczecina Adama Ładziaka, który po latach gry w Świcie i Hutniku, odszedł definitywnie do III-ligowych Błękitnych Stargard i oczywiście w piątek nie zagrał, a oprócz niego z powodu kontuzji nie wystąpiło trzech podstawowych zawodników: Krzysztof Ropski (czeka go operacja stawu skokowego i około 2-miesięczna pauza, co jest ogromnym osłabieniem zespołu), Maciej Koziara (za 2-3 tygodnie wróci do gry) i Dawid Kisły (wkrótce wznowi treningi).
Początkowe dziesięć minut stało pod znakiem przewagi KKS-u, który przeprowadził kilka groźnych akcji, głównie swoją lewą stroną. Później spotkanie się wyrównało, a nawet niewielką przewagę uzyskali skolwinianie i dwukrotnie groźnie strzelał Kort (najpierw nad poprzeczką, a następnie jego uderzenie na korner sparował Maciej Krakowiak), a raz próbował szczęścia Aftyka, lecz piłkę intuicyjnie wybił przed siebie bramkarz. W końcówce pierwszej połowy ponownie inicjatywę przejęli kaliszanie, a najlepszą okazję mieli w 42. minucie, lecz na szczęście silny strzał zblokował Rogala i piłkę złapał Rajczykowski. Do przerwy na boisku nie działo się zbyt wiele, więc kibice śpiewali nie tylko o sportowych sprawach, lecz także o uchodźcach. matołach i zdrajcach... Szalikowcy obu klubów zgodnie skandowali też wsparcie dla Kotwicy Kołobrzeg (lubią ją też fani portowców), która jeszcze niedawno była I-ligowcem, a teraz trzeba jej szukać w okręgówce.
Po zmianie stron nadal trwał szturm przyjezdnych, którzy egzekwowali w całym meczu sporo rzutów rożnych, lecz dobrze spisywał się Rajczykowski, a strzały blokowali też obrońcy. Niestety, napór KKS-u przyniósł jednak skutek i w 52. minucie Putno strzałem z bliska otworzył wynik. Świt próbował odrabiać straty i po chwili strzał Korta skończył się kornerem, a najlepsza okazja na wyrównanie była w 60. minucie, gdy po krótkim rajdzie z kilkunastu metrów strzelał Nowak, ale tuż nad poprzeczką. Cztery minuty później klub z Kalisza przeprowadził kontratak, który co prawda został powstrzymany, ale wycofaną piłkę zza pola karnego uderzył były piłkarz szczecińskiej Pogoni Danielak podwyższając prowadzenie swojej ekipy (oprócz tego strzelca grał też drugi eksportowiec Maciej Białczyk). W 79. minucie szczecinianie dokonali trzech zmian "ostatniej szansy", lecz wprowadziło to pewną dekoncentrację i niemal natychmiast po roszadach Zdybowicz strzałem z bliska uzyskał trzecie trafienie, które definitywnie wyłoniło triumfatora. Świt co prawda jeszcze atakował, dążąc z determinacją do honorowego gola, a w rolę dodatkowego środkowego napastnika wcielił się stoper Obst, ale bramkarz i cofnięty do defensywy cały zespół rywali, nie dali się zaskoczyć.
- Nie robiłbym tragedii z inauguracyjnej porażki, a gorsze występy zdarzają się wszystkim, zaś w naszym przypadku szyki pokrzyżowały nam problemy zdrowotne czołowych piłkarzy, którzy na szczęście sukcesywnie wracać będą do treningów - w uspokajającym tonie wypowiadał się na pomeczowej konferencji prasowej trener szczecinian Tomasz Kafarski. ©℗
(mij)
Fot. Świt