Czwartek, 28 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Świt czeka na Lecha

Data publikacji: 22 sierpnia 2020 r. 07:06
Ostatnia aktualizacja: 22 sierpnia 2020 r. 07:06
Piłka nożna. Świt czeka na Lecha
 

Rozmowa z Andrzejem Tychowskim, trenerem III-ligowych piłkarzy Świtu Skolwin

W niedzielne późne popołudnie na Skolwinie odbyły się III-ligowe zachodniopomorskie derby, w których miejscowy Świt wysoko 5:1 pokonał mającego swój stadion praktycznie po sąsiedzku polickiego Chemika.

Kilka dni wcześniej w meczu I rundy Pucharu Polski szczebla centralnego skolwinianie przekonująco wygrali w Zielonej Górze z miejscową Lechią 4:1 i awansowali do 1/16 finału PP, co jest największym sukcesem w historii klubu z północy Szczecina. Z okazji tych zwycięstw o rozmowę poprosiliśmy trenera Świtu Andrzeja Tychowskiego.

– Jakie są pierwsze wrażenia po derbowym zwycięstwie z Chemikiem?

– Jestem szczęśliwy, bo wygraliśmy, a dodatkowym plusem jest to, że zwyciężyliśmy w przekonującym stylu. Plan przedmeczowy był taki, by zdobyć komplet punktów za wszelką cenę i to się udało, ale oczywiście w naszej grze były lepsze i gorsze momenty.

– Co było najsilniejszą stroną Świtu?

– Mieliśmy wiele atutów, ale myślę, że naszą bardzo dobrą stroną były wartościowe zmiany i dzięki nim druga połowa w naszym wykonaniu była jeszcze szybsza i zdominowaliśmy chemików. Przypomnę, że rezerwowy Brzeziański popisał się klasycznym hat-trickiem, a sporo ożywienia do gry wnieśli też Wojtasiak, Wyganowski i Kraśniewicz.

– Przed niedzielnym pojedynkiem nie mieliście zbyt dużo czasu na odpoczynek, bo w czwartek graliście na szczeblu centralnym w I rundzie Pucharu Polski i w Zielonej Górze wysoko pokonaliście Lechię. Pucharowy awans dał wam zapewne sporo satysfakcji?

– Jest satysfakcja z awansu i gry w kolejnej rundzie na szczeblu centralnym, ale nie to absorbowało mnie najbardziej przed spotkaniem w Zielonej Górze. Na mecz z Lechią jechaliśmy bowiem pełni obaw na kolejny trudny wyjazd po przykrej ligowej porażce 1:5 z Radunią w Stężycy. Nie wiedzieliśmy, jak ułoży się kolejne spotkanie i to najbardziej zaprzątało głowy wszystkich w drużynie. Na szczęście udało nam się zrehabilitować, a to zasługa zawodników, bo wyszli na mecz niesamowicie zmotywowani i walczyli o każdy centymetr boiska z niezwykłą zaciętością, ale także z piłkarskim cwaniactwem. Siła była po naszej stronie, a w drugiej połowie rywale nie wytrzymali tempa i nie zdołali dotrzymać nam pola. Mieli też utrudnione zadanie, bo przez godzinę musieli grać w dziesiątkę, ale to już ich problem i Martinsa Ekwueme, który uderzył jednego z moich podopiecznych w twarz.

– Wróćmy jeszcze do wpadki w Stężycy. Mieliście słabszy dzień czy może wzmocniona latem Radunia, która nie ukrywa aspiracji awansu do II ligi, była dla was zbyt silna? Co było głównym powodem wysokiej porażki?

– Nie można moim zdaniem mówić o jakimś jednym powodzie wysokiej porażki, a jej przyczyn było kilka. Długo przygotowywaliśmy się do tego spotkania i mieliśmy rywala bardzo dobrze rozpracowanego. Wiele elementów w naszej grze wyglądało dobrze. Mieliśmy plan taktyczny i dość długo go realizowaliśmy. Zamierzaliśmy jak najdłużej utrzymać remis i maksymalnie zmęczyć przeciwników, a w końcówce wpuścić z ławki rezerwowych wypoczętych Nagamatsu i Brzeziańskiego, by frontalnie zaatakować w celu zdobycia kompletu punktów. Do 55. minuty wszystko toczyło się zgodnie z planem, ale później przytrafiły się proste błędy w kryciu przy rzutach rożnych i Radunia wyszła na prowadzenie 3:1. W naszym wykonaniu zabrakło zaś bramek, bo szwankowała skuteczność. Przegrywając dwoma golami, stanęliśmy przed dylematem, czy dalej grać z konsekwencją w obronie, czy może się otworzyć, rzucając wszystkie siły do ataku. Wybraliśmy ten drugi wariant, a doświadczony rywal wykorzystał nasze otwarcie i nas wypunktował, co bardzo boli…

– Powróćmy do przyjemniejszych tematów. Awans do 1/16 finału Pucharu Polski to historyczny sukces Świtu. Kogo chciałby pan wylosować w II rundzie szczebla centralnego?

– Od dwunastu lat mieszkam w grodzie Gryfa i już czuję się pełnoprawnym szczecinianinem, a co najbardziej może zelektryzować mieszkańców naszego miasta? Oczywiście przyjazd Lecha Poznań, a gdyby właśnie tak zadecydowało losowanie, mielibyśmy na Skolwinie mecz z wieloma podtekstami. Emocji z pewnością by nie zabrakło, ambicji moim piłkarzom również, a kibice z pewnością wypełniliby wszystkie dostępne miejsca na trybunach. Jako trener miałbym sporą satysfakcję, mogąc rywalizować z tak renomowanym przeciwnikiem jak Kolejorz.

– Dziękujemy za rozmowę. ©℗ 

(mij)

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA