Czwartek, 18 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Specjalista od jedenastek

Data publikacji: 09 grudnia 2016 r. 12:15
Ostatnia aktualizacja: 09 grudnia 2016 r. 20:44
Piłka nożna. Specjalista od jedenastek
 

25-letni Jakub Słowik zgodnie został uznany najlepszym piłkarzem Pogoni w zremisowanym meczu ze Śląskiem we Wrocławiu. Gdyby nie obrona rzutu karnego, to jego koledzy mogliby się już nie podnieść i ponieśliby drugą porażkę z rzędu. Wtedy też ocena występu krytykowanego często bramkarza mogłaby być inna.

- Tak to już jest, że czasem bramkarze ratują skórę całej drużynie, a czasem nie muszą w ogóle interweniować, bo obrońcy do sytuacji nie dopuszczają – mówił bramkarz szczecińskiej drużyny jeszcze przed tym zanim stracił miejsce w zespole na rzecz Dawida Kudły.

Słowik jest w Pogoni już 1,5 roku. Przyszedł za namową trenera Czesława Michniewicza, a klub musiał nawet za jego transfer zapłacić 100 tys. zł. Biorąc pod uwagę fakt, że Pogoń raczej szuka wolnych piłkarzy na rynku, to działanie takie uznano za sporą niespodziankę.

Rywalizacja z Kudłą

Nowy bramkarz Pogoni od samego początku nie miał łatwo. Do Pogoni przyszedł z niezaleczoną kontuzją, musiał się najpierw wykurować, a następnie dopiero rozpoczął rywalizację z Dawidem Kudłą. Zabrakło trochę czasu, by ją wygrać. Od początku jednak był faworytem trenera Michniewicza i po pierwszym nieudanym meczu konkurenta zajął miejsce między słupkami bramki Pogoni.

- W Białymstoku leczyłem dwie dość poważne kontuzje – mówił po przyjściu do Pogoni bramkarz. - Odszedłem między innymi z tego powodu, by w nowym miejscu się odbudować i przypomnieć o sobie. Od początku wiedziałem, że nie dostanę niczego za darmo.

Znakomity początek roku

Słowik miał znakomity początek roku. W pierwszych meczach należał do najlepszych piłkarzy w drużynie. W spotkaniu z Koroną wybronił trudną sytuację jeszcze przy stanie 0:2. Gdyby tego nie uczynił, to zespół raczej na pewno nie wygrałby. W meczu z Piastem też zanotował kilka efektownych interwencji, skończyło się wynikiem bezbramkowym, natomiast już w pojedynku z Termaliką miał bardzo duży udział w zdobyciu jednego punktu.

- To był chyba jeden z lepszych moich meczów – mówił po tamtym spotkaniu bramkarz. - Owszem, miałem kilka okazji do interwencji, ale jednak nie zapobiegłem utracie bramki. Najważniejsze, żeby drużyna czuła, że zawsze jest z tyłu osoba, na której można polegać, która w ostateczności zapobiegnie nieszczęściu.

Nieszczęście z Ruchem

Nieszczęście przyszło w najmniej spodziewanym momencie. Pogoń rozgrywała spotkanie z Ruchem Chorzów, prowadziła 2:1, miała kolejne sytuacje, w pełni kontrolowała mecz. Wtedy nasz bramkarz wykonał fatalny drybling we własnym polu karnym, stracił piłkę, sfaulował napastnika, otrzymał czerwoną kartkę, a rywal dostał rzut karny. Pogoń przegrała praktycznie wygrany mecz i była to ewidentnie wina bramkarza, który paradoksalnie do tamtego momentu spisywał się znakomicie.

Wielu kibiców potępiło golkipera, inni zachodzili w głowę, jak bramkarz, który ewidentnie wykazuje, że ma zadatki na klasowego piłkarza na swojej pozycji potrafi jednym nieodpowiedzialnym zagraniem zniweczyć cały swój i drużyny wysiłek.

Słowik stracił miejsce w drużynie, ale nie na długo. Trener Michniewicz dał mu odpocząć, ale po miesiącu ponownie wystawił do wyjściowego składu.

- Na każdym treningu widzimy, jak ten chłopak się stara, jak dobrym i utalentowanym jest bramkarzem – mówił wtedy szczeciński szkoleniowiec. - Ja jako trener nie mogę zbyt długo rozpamiętywać jego błędu, gdy widzę, że ewidentnie zasługuje na miejsce w składzie.

Powrót w wielkim stylu

Słowik wrócił do drużyny w wielkim stylu. W prestiżowym meczu z Lechem w Szczecinie zachował czyste konto, drużyna wygrała mecz, a Słowik popisał się interwencją, która zgodnie uznana została za interwencję kolejki. Wybronił strzał Pawłowskiego w efektownym stylu i tym samym niejako odkupił winy za mecz z Ruchem.

Rozpoczął się nowy sezon. Drużynę objął nowy trener Kazimierz Moskal. Zespół miał grać inaczej, budował ataki od własnego bramkarza, ten miał być w zespole pierwszym rozgrywającym. Przyszedł pierwszy mecz, a Słowik znów dał się poznać ze strony bramkarza o dwóch twarzach. O jego występie w Krakowie napisaliśmy wówczas w sposób następujący:

„Szczeciński bramkarz na pewno nie może zaliczyć meczu do udanych, jednak trzeba wziąć pod uwagę, że nowy trener wymaga od niego obecnie realizacji całkiem nowych zadań i piłkarz musi mieć trochę czasu zanim przyzwyczai się do nowej roli. Trzy podania w wykonaniu naszego bramkarza wywołało u kibiców palpitację serca, jednak były to jedyne niecelne podania tego piłkarza. Mogły się one okazać brzemienne w skutkach, ale w pozostałych przypadkach Słowik rozpoczynał grę poprawnie. Miał zdecydowanie lepszy procent celnych podań od Michała Miśkiewicza, który na swoją dobrą ocenę zapracował udanymi interwencjami po strzałach portowców. Miśkiewicz wybronił aż osiem strzałów, dał się pokonać zaledwie raz, a Słowik nie wybronił żadnego z dwóch celnych strzałów, choć trudno mieć do niego o to pretensje.

Trener stracił cierpliwość

Kolejny występ przeciwko Koronie był dla Słowika ostatnim w ekstraklasie aż do minionej soboty. Piłkarz był rozkojarzony, dokonywał niewłaściwych wyborów i trener już po drugim jego niepewnym występie stracił cierpliwość. Być może zbyt szybko.

Potem przyszedł czas, że Słowik stał się w Pogoni nawet trzecim bramkarzem. Na mecze z Wisłą Płock i Górnikiem Łęczna nie znalazł się nawet w kadrze meczowej. Nie tego się spodziewał, ale los jeszcze w tej rundzie się odwrócił. Kontuzji doznał Adrian Henger, a Dawid Kudła nie zadowalał prezentowaną formą. Słowik rozegrał dwa poprawne mecze w pucharze Polski przeciwko Puszczy Niepołomice i znakomity występ przeciwko Śląskowi Wrocław. W tym ostatnim wybronił rzut karny.

- Żaden bramkarz nie zdradzi swoich sekretów, ja również nie powiem, jakie mam sposoby na strzelających – odparł zagadkowo.

Wybronione karne i reprezentacja

Słowik w swojej karierze już nie po raz pierwszy wybronił jedenastkę. Sezon 2012/13 był do tej pory najlepszy w jego wykonaniu. To wtedy trafił do reprezentacji Waldemara Fornalika, zagrał w towarzyskim meczu z Rumunią, który później uznano za nieoficjalny.

To wtedy zapewnił Jagiellonii awans do ćwierćfinału pucharu Polski broniąc w serii jedenastek aż dwa rzuty karne wykonywane przez Razacka Traore i Łukasza Surmę w meczu z Lechią Gdańsk. To wtedy obronił też rzuty karne wykonywane przez Marcina Robaka w meczu z Piastem Gliwice i Vladimira Dvalishviliego w spotkaniu z Legią Warszawa.

W ubiegłym roku uczynił to samo w spotkaniu drużyny rezerw Pogoni Szczecin z Chemikiem Police. Przy stanie 1:1 obronił karnego wykonywanego przez Krzysztofa Filipowicza, następnie kapitalnie wyprowadził kontrę i padł zwycięski gol dla szczecińskiego zespołu.

Słowik wie zatem jak bronić jedenastki, ma też wiele innych bramkarskich atutów, których jeszcze nie zdążył zaprezentować, ale które na pewno czynią z niego bramkarza z określonym potencjałem. Problem w tym, żeby ten potencjał obudzić na dobre, a nie na pojedyncze mecze. ©℗ Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

A dziś
2016-12-09 20:11:10
A dziś najgorszy
Czytelnik
2016-12-09 20:11:05
Nic dodać nic ująć-dzisiejszy mecz był dokładnie tego przykładem.Pogoń nie ma bramkarza
z poziomu murawy
2016-12-09 16:00:25
Nie przekona mnie nic i nikt do bramkarzy Pogoni.Uważam,że jest to najsłabsze ogniwo zespołu jak na ten poziom rozgrywek.Jedno,dwa spotkania dobre,niczego nie wróżą ani nie potwierdzają umiejętności.Jego forma nie jest równa,stabilna na odpowiednim poziomie.Popełnia masę juniorskich błędów,słabo gra na przedpolu,źle wyprowadza ( podaje ) piłki.No i ta zabawa w "16"-przy wybijaniu-tragedia,tak nie gra profesjonalny bramkarz,tak zachowują się juniorzy,zawodnicy bez wyobraźni i odpowiedzialności.Dalej więc twierdzę,że Pogoń na pozycji bramkarza,nie ma zawodnika z umiejętnościami na grę w ekstraklasie.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA