Sobota, 23 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Słodko-gorzki jubileusz

Data publikacji: 02 sierpnia 2017 r. 22:52
Ostatnia aktualizacja: 02 sierpnia 2017 r. 23:21
Piłka nożna. Słodko-gorzki jubileusz
 

Niedzielny mecz z Jagiellonią Białystok był dla 24-letniego Łukasza Zwolińskiego spotkaniem numer 100 na boiskach ekstraklasy. To nie był udany mecz dla naszego wychowanka. Już po niespełna kwadransie gry musiał opuścić boisko. Piłkarz nabawił się urazu mięśnia, który może piłkarza wykluczyć z gry na kilka tygodni. 

Zwoliński dobrze wszedł w mecz. Przytomnie dogrywał piłkę w pole karne przeciwnika, ale ta dla nadbiegającego Dawida Korta okazała się za szybka. Piłkarz już od dłuższego czasu jest dla szczecińskich kibiców na cenzurowanym. Jeżeli przerwa w grze faktycznie potrwa kilka tygodni, to może się okazać, że do 11 września nie zdobędzie na boiskach ekstraklasy gola, a wtedy może być pewny, że wszyscy przypomną mu, że mija właśnie rok od jego ostatniej bramki na boiskach ekstraklasy.

Mówimy o napastniku, którego dwa lata temu chciał kupić turecki Bursaspor za kwotę 700 tys euro, którego dwa lata temu przymierzano do reprezentacji, którego widziano w roli zmiennika dla Roberta Lewandowskiego i Arkadiusza Milika.

Zwoliński dwa lata temu miał 22 lata, po trzech kolejkach spotkań miał na koncie trzy gole, urywał się obrońcom z łatwością, trafiał w bramkę przeciwnika regularnie. Po ośmiu kolejkach miał na koncie pięć goli, a po dziesięciu kolejkach sześć trafień.

Bilans po 30 października

30 października w meczu z Górnikiem Zabrze doznał kontuzji, która wyłączyła go z gry do końca roku. Do dziś piłkarz nie umie wrócić do formy sprzed dwóch lat, choć szans otrzymuje bardzo dużo od wielu trenerów.

Każdy kolejny miesiąc jest dla piłkarza trudniejszy, licznik strzelonych bramek jest jak na napastnika na niespotykanie niskim poziomie. Zwoliński od 30 października 2015 roku rozegrał w ekstraklasie 53 mecze i zdobył w nich 3 gole.

Łatwo zatem policzyć, że do 30 października 2015 roku miał na koncie 47 spotkań o mistrzostwo ekstraklasy i 18 zdobytych bramek. Do 22 roku życia strzelał zatem z dużą regularnością. Po 30 października 2015 roku ten bilans jest już mocno zawstydzający, całkowicie odmienny.

Zwoliński zawsze uchodził za piłkarza, który pokazuje pełnię swoich możliwości, gdy otrzymuje od trenera pełne zaufanie. Trudno na przestrzeni ostatnich kilku sezonów znaleźć w Pogoni piłkarza, który otrzymał większe zaufanie.

Trzy sezony temu piłkarz wrócił do Pogoni z Górnika Łęczna. Tam pokazał się z dobrej strony, Pogoń wytransferowała do Chin swojego najlepszego napastnika Marcina Robaka. Zwoliński nie miał praktycznie konkurenta, choć na boiskach ekstraklasy nie miał praktycznie żadnego doświadczenia.

21-letni debiutant

W wieku 21 lat miał na koncie jedno spotkanie na tym poziomie i to rozegrane w niepełnym wymiarze czasowym. Pierwsze dwa mecze zakończył golami, a swoją premierową rundę jesienną na boiskach ekstraklasy zakończył zdobyciem siedmiu bramek. Bilans zatem jak na debiutanta znakomity, świetnie rokujący na przyszłość.

Wiosną 2015 roku drużynę przejął Czesław Michniewicz i wobec kontuzji Marcina Robaka (w trakcie rundy jesiennej powrócił z Chin do Pogoni) Zwoliński stał się pierwszoplanową postacią. W pierwszych pięciu meczach pod wodzą trenera Michniewicza, Zwoliński zdobył sześć goli.

Doszło nawet do sytuacji, że powracający do zdrowia po kontuzji Robak rozpoczynał mecz od ławki rezerwowych, a Zwoliński stał się dla szkoleniowca pierwszym wyborem przy ustalaniu wyjściowej jedenastki. Okazało się, że Zwoliński u dwóch szkoleniowców (Wdowczyk, Michniewicz), którzy postawili na młodego napastnika trochę z przymusu, okazywał się postacią pierwszoplanową, odpłacał się golami, pchał drużynę na wyższy poziom.

Zaufanie u szkoleniowców

Kryzys Zwolińskiego w Pogoni rozpoczął się 30 października 2015 roku i do końca pracy Czesława Michniewicza w Pogoni zawodnik już nie odzyskał skuteczności. Spodziewano się, że kolejny nowy szkoleniowiec sprawi, że Zwoliński ponownie wejdzie na odpowiednie strzeleckie tory.

Kazimierz Moskal wystawiał Zwolińskiego w wyjściowym składzie w pierwszych trzech meczach poprzedniego sezonu. Pogoń wywalczyła w tych meczach punkt, zdobyła zaledwie dwa gole, a Zwoliński po nich ustąpił miejsca w składzie 19-letniemu Kitano.

Od tamtej pory były już tylko dwa mecze w rundzie jesiennej, w których Zwoliński zagrał w wyjściowym składzie. Jeden z nich miał miejsce 11 września 2016 roku. To wtedy napastnik Pogoni zdobył swoją ostatnią bramkę na boiskach ekstraklasy. Od tamtej pory zagrał w 32 meczach pierwszej drużyny Pogoni, lub Śląska Wrocław i nie zdobył żadnej bramki. Mimo to, w Pogoni wciąż uchodzi za napastnika dobrze rokującego.

Wypożyczenie nie pomogło

Zawodnik wiosną tego roku został wypożyczony do Śląska Wrocław. Tam miał się przełamać, ale nic takiego nie nastąpiło. Trener Jan Urban, podobnie jak poprzedni szkoleniowcy Pogoni: Dariusz Wdowczyk, Czesław Michniewicz i Kazimierz Moskal, też postawił na Zwolińskiego.

Piłkarz w pierwszym meczu wyszedł na boisko w roli zmiennika, ale w pięciu kolejnych już w wyjściowym składzie. Przełamania nie było. Zwoliński wrócił na ławkę rezerwowych, a swoją przygodę w Śląsku zakończył na 13 meczach, w których nie zdobył ani jednego gola.

Trener Maciej Skorża jest już w dorosłej karierze Łukasza Zwolińskiego piątym szkoleniowcem, który od początku wzajemnej współpracy stawia właśnie na tego piłkarza. Pierwsze trzy mecze nie dały powodów do optymizmu, Zwoliński nie zdobył w nich gola, nie zaliczył asysty, licznik meczów bez bramki wciąż rośnie i wszystko wskazuje na to, że Zwolińskiemu będzie coraz trudniej przekonać do siebie trenera.

Niewypały w ataku

Pogoń od momentu awansu do ekstraklasy w roku 2012 niemal zawsze miała problem z napastnikiem. Pozyskanie Marcina Robaka tylko na pewien czas rozwiązało problem. Przed pozyskaniem Robaka na pozycji napastnika próbowani byli: Donald Djousse (17 meczów – 3 gole), Mouhamadou Traore (9-1) i Tomasz Chałas (14-2).

Po odejściu Robaka dwa sezony temu Pogoń nie decydowała się na sprowadzenie napastnika aż do poprzedniej rundy. Pozyskanie tylko na pół roku Nadira Ciftciego okazało się niewypałem jeszcze większym od wspomnianych: Djousse, Traore, czy Chałasa.

Zwoliński wciąż pozostaje niespełnioną nadzieją, jednak jego bilans od 30 października 2015 roku, to 53 mecze i 3 gole. Z obecnych piłkarzy Pogoni grających zdecydowanie dalej od bramki przeciwnika, w meczach rozegranych od lutego 2016 roku po 8 strzelonych goli mają na koncie: Dawid Kort i Adam Gyurcso.

Od roku trzy gole na koncie ma Kamil Drygas, a od dwóch lat o jednego więcej ma Jarosław Fojut. Rafał Murawski natomiast w dwóch ostatnich sezonach tych goli strzelił aż 14. ©℗

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA