Rozmowa z Bartoszem Sitkowskim, wychowankiem Błękitnych Stargard
W czwartek o godz. 12.15 na stadionie przy ul. Ceglanej II-ligowi piłkarze Błękitnych Stargard podejmą wicelidera I ligi Stal Mielec, a będzie to spotkanie w ramach 1/8 Totolotek Pucharu Polski.
W stargardzkim klubie już od wielu dni prowadzona była przedsprzedaż biletów i można sądzić, że mimo wczesnej pory spotkania (na głównej płycie nie ma sztucznego oświetlenia, nie można wykluczyć dogrywki) na trybunach pojawi się sporo kibiców.
W tym tygodniu swój pierwszy profesjonalny kontrakt podpisał utalentowany 19-letni wychowanek Błękitnych Bartosz Sitkowski, który z Błękitnymi związał się 1,5 roczną umową do końca czerwca 2021 roku (dokładnie do tego samego terminu przedłużył ostatnio umowę ze stargardzkim klubem Adam Topolski).
O rozmowę przed pucharową potyczką poprosiliśmy młodego zawodnika, w obecnym sezonie regularnie grającego na pozycji lewego obrońcy na II-ligowych boiskach i zbierającego bardzo pozytywne recenzje.
– Z jakim nastawieniem przystąpicie do spotkania z dwukrotnym mistrzem Polski i ćwierćfinalistą będącego protoplastą Ligi Europy Pucharu UEFA, mielecką Stalą, która po rundzie jesiennej jest na dobrej drodze do powrotu do ekstraklasy, a w czasach świetności klubu w latach 70. ubiegłego wieku występowało w niej wielu reprezentantów Polski?
– Znam to jedynie z opowieści, bo w tamtych czasach jeszcze nie było mnie na świecie. Miło jednak, że nasz pucharowy rywal ma tak piękną historię. Żyjemy jednak dniem dzisiejszym, nie przestraszymy się czwartkowego przeciwnika i nie będę ukrywał, że chcemy awansować, a nasi kibice kilka lat temu posmakowali pucharowej przygody, gdy Błękitni odpadli dopiero w półfinale po dramatycznych bojach z Lechem Poznań, którego w Stargardzie pokonali 3:1. Myślę, że końcowy wynik pojedynku ze Stalą jest sprawą otwartą, wszystko jest możliwe, jesteśmy optymistami, choć mamy świadomość, że to rywal bardzo trudny, co udowodnił między innymi w poprzedniej rundzie, kiedy pokonał na własnym stadionie i wyeliminował z dalszych rozgrywek szczecińską Pogoń. Nie oglądałem tego spotkania na żywo, lecz jedynie skrót, ale to co zobaczyłem pokazało, że mielczan nie można lekceważyć. W Stali występuje wielu doświadczonych piłkarzy z ekstraklasową przeszłością, jak choćby Josip Bariśić, Łukasz Janoszka, Mateusz Mak, Lukas Bielak czy Seweryn Kiełpin. Wkrótce czekają nas w klubie odprawy, na których szczegółowo dowiemy się o mocnych i słabych stronach naszego najbliższego przeciwnika (rozmowa odbywała się we wtorek – dopisek mij).
– Obecne rozgrywki Pucharu Polski rozpoczęliście na luzie, bo w rundzie wstępnej wygraliście 3:0 walkowerem z Rozwojem Katowice, który wycofał się z rozgrywek. Później było już jednak niezwykle atrakcyjnie, bo do Stargardu najpierw przyjechała regularnie grająca w ekstraklasie i to często z dużymi sukcesami, 13-krotny mistrz Polski i 4-krotny zdobywca Pucharu Polski, Wisła Kraków…
– Wisła to klub z bogatą historią, ale wygraliśmy po bramce strzelonej w końcówce przez naszego kapitana Wojciecha Fadeckiego z rzutu karnego. Co się wtedy działo, to trudno opisać! Siedziałem wtedy na ławce rezerwowych, ale nie zazdrościłem kolegom przebywającym na boisku. Byłem razem z nimi i przeżywałem wspaniałe chwile. Tłum na trybunach robił wspaniałą atmosferę, emocje rosły i skończyło się prawdziwą euforią. Takich chwil się nie zapomina!
– W kolejnym meczu z Sandecją Nowy Sącz, która całkiem niedawno spadła z ekstraklasy, wszedł pan już z ławki rezerwowych na boisko i posmakował pucharowej przygody…
– W tym meczu pokazaliśmy, że wychodzimy na boisko, żeby walczyć. Zwycięstwo 3:0 mówi chyba samo za siebie, że nie przestraszy nas fakt, że ktoś grał w ekstraklasie. Jesteśmy młodym ambitnym zespołem i bez respektu chcemy wychodzić do kolejnych spotkań.
– W minioną sobotę pojedynkiem z liderem, łódzkim Widzewem, zakończyliście jesienne rozgrywki II ligi. Jak oceniacie dotychczasową część II-ligowego sezonu?
– Była to dla nas bardzo dobra jesień, a wyjątkowo młody zespół wywalczył więcej punktów, niż od nas oczekiwano przed sezonem. Jesteśmy więc zadowoleni, ale zawsze jest jakaś zadra, a nas trochę bolą porażki w dwóch ostatnich meczach, więc chcielibyśmy poprawić nastroje swoje i kibiców w pucharowej potyczce.
– Jak rozpoczęła się futbolowa przygoda?
– Już w wieku 10 lat wiedziałem, że chcę zostać piłkarzem, ale w moich rodzinnych Warnicach, gdzie mieszkam do dziś, nie było klubu piłki nożnej, więc postanowiłem zgłosić się do Błękitnych, bo do Stargardu miałem niecałe dwadzieścia kilometrów. Na pierwsze treningi, które prowadził trener Zbigniew Augustyniak, przywozili mnie rodzice samochodem, ale gdy nieco podrosłem, to się usamodzielniłem i przyjeżdżałem sam autobusem albo jeszcze częściej busami. Rozkłady jazdy nie były jednak dopasowane do treningów, więc nieraz musiałem długo czekać na przystanku. Korzystałem więc z każdej okazji, gdy do Stargardu wybierał się samochodem ktoś z rodziny lub znajomi. Przed rokiem zdałem na szczęście egzamin na prawo jazdy, które w moim przypadku bardzo pomaga na futbolowej drodze i teraz mam już swój samochód, więc problem dojazdów samoczynnie się rozwiązał. Można podsumować, że od najmłodszych lat jestem związany z Błękitnymi i będąc klasycznym wychowankiem, przeszedłem w naszym klubie wszystkie szczeble piłkarskiego rozwoju: od grup dziecięcych, przez młodzieżowe aż do seniorów. Od dwóch lat jestem w kadrze pierwszego zespołu, a w II lidze debiutowałem wiosną 2018 roku w przegranym 2:3 pojedynku z Gryfem Wejherowo, gdy naszym trenerem był jeszcze Krzysztof Kapuściński.
– Dziękujemy za rozmowę. ©℗
(mij)
Fot. R. Pakieser