Dla Sebastiana Rudola rozpoczyna się nowy etap w piłkarskiej karierze. W polskiej ekstraklasie rozegrał już 77 spotkań, zdecydowaną większość jednak na prawej obronie.
Zaczęło się od meczu w jego 19 urodziny z Lechem Poznań. Zastąpił wtedy na prawej obronie pauzującego za czerwoną kartkę Adama Frączczaka, a jego zmiennik Wojciech Lisowski był kontuzjowany.
- Wtedy wygraliśmy 5:1, ja zadebiutowałem w wyjściowym składzie, zaliczyłem asystę i wydawało się, że to będzie moja docelowa pozycja – mówi 21-letni młodzieżowy reprezentant Polski. - Wcześniej jednak debiutowałem w ekstraklasie na środku obrony, w reprezentacji juniorów grałem natomiast na środku pomocy. Różnie to się zatem układało.
Wszystko wskazuje na to, że Rudol od meczu z Lechem w Poznaniu powróci na środek obrony na stałe. Mówią tak w klubie wszyscy, nawet trener Moskal przed rozpoczęciem sezonu stwierdził, że środek obrony, to docelowa pozycja dla Rudola.
- Tak naprawdę to dopiero w niedzielę dowiem się, czy zagram – zaznacza piłkarz Pogoni. - Zdaję jednak sobie sprawę, że odejście Kuby Czerwińskiego to może być szansa dla mnie. W pierwszej drużynie Pogoni jestem już długo i chyba czas najwyższy brać większą odpowiedzialność na siebie. Na to jestem gotowy.
Sebastian Rudol wrócił ze zgrupowania młodzieżowej reprezentacji Polski. W meczu towarzyskim z Węgrami nie zagrał jednak nawet minuty.
- Na pewno jadąc na zgrupowanie chcę zrobić na trenerze na tyle dobre wrażenie, żeby później zagrać w meczu – kontynuuje S. Rudol. - Rozmawiałem wcześniej z trenerem Dorną o mojej sytuacji. Mówił mi, że traktuje mnie, jako prawego obrońcę, bo na tej pozycji głównie grałem w klubie, ale może z czasem się to zmieni. Okaże się na boisku.
Dla Sebastiana Rudola występy w młodzieżowej reprezentacji Polski, to coś więcej, niż tylko piłkarska przygoda.
- W przyszłym roku finały młodzieżowych mistrzostw Europy rozgrywane będą na polskich boiskach, przed polską publicznością i bardzo chciałbym w nich zagrać - mówi S. Rudol. - To będzie duże wydarzenie piłkarskie w Europie. ©℗ (par)
Fot. R. Pakieser