Dwa lata temu trampkarze Pogoni Szczecin wywalczyli brązowe medale mistrzostw Polski. Piłkarze z rocznika 2003 w swoim najsilniejszym składzie stoczyli półfinałowy mecz z Zagłębiem Lubin zakończony remisem 2:2, który stał na znakomitym poziomie.
Absolutnie nie było widać, że grają chłopcy 15-letni. Intensywność, wyszkolenie, wyczucie przestrzeni, indywidualne umiejętności były zdecydowanie ponadprzeciętne. Po dwóch latach możemy stwierdzić, że proces szkolenia tych chłopców przebiega prawidłowo. Jest duża szansa na to, że wielu z nich zrobi międzynarodową karierę. Droga do tego wciąż jednak jest daleka.
O talencie młodych piłkarzy z rocznika 2003 mówiło się w Pogoni już wcześniej. Kacper Kozłowski i Filip Balcewicz już w sezonie 2017/18 grali w rozgrywkach juniorów młodszych, choć mieli zaledwie po 14 lat. Obaj byli wyróżniającymi się piłkarzami w starszej drużynie, a Balcewicz nawet jej kapitanem.
Dziś obaj są piłkarzami pierwszej drużyny, ten pierwszy debiutował w ekstraklasie już w poprzednim sezonie, natomiast Balcewicz dopiero przygotowywany jest do gry na poziomie ekstraklasy. W przyszłości ma zastąpić w składzie Benedikta Zecha i stać się jego naturalnym następcą.
Kozłowski i Balcewicz
Obaj są też podstawowymi graczami w reprezentacji Polski juniorów młodszych. Kozłowski nawet jest najlepszym piłkarzem tej drużyny, choć wiosnę tego roku ma straconą nie tylko z powodu koronawirusa, ale przede wszystkim z uwagi na pechowy wypadek samochodowy na początku stycznia.
Balcewicz jest obecnie kapitanem juniorskiej drużyny Pogoni, od nowego sezonu prawdopodobnie będzie ogrywany w zespole rezerw. W drużynie III-ligowej zaliczył już nawet debiut, ale był to występ incydentalny, trochę przypadkowy. Prawdziwe szanse otrzyma dopiero jesienią.
Gdyby Balcewicz był piłkarzem innego klubu, to mógłby już nawet grać w ekstraklasie. Wiosną ubiegłego roku w meczach ekstraklasy występował rówieśnik Balcewicza i jego dubler z reprezentacji Polski juniorów Daniel Hoyo-Kowalski.
Zadebiutował w ekstraklasie po rozegraniu zaledwie trzech spotkań w Centralnej Lidze Juniorów, ale w obecnym sezonie swojej przygody z ekstraklasą już nie kontynuował. Głównie ze względu na kontuzje, ale też z tego powodu, że kadra Wisły Kraków stała się bardziej stabilna i nie ma już miejsca na juniorskie eksperymenty.
Runjaic się denerwuje
Trener Pogoni Kosta Runjaic bardzo denerwuje się w sytuacji, gdy zasypywany jest pytaniami o młodych piłkarzy, dawanie im szans, wrzucanie na głęboką wodę. Podaje wtedy przykłady z Bundesligi, gdzie piłkarzy bardzo młodych jest bardzo niewielu. Tak jest w istocie. Piłkarzy 21-letnich lub młodszych występuje w niemieckiej Bundeslidze niecałe 10 procent spośród wszystkich grających.
Trener Czesław Michniewicz, mówiąc o ścieżce kariery piłkarskiej młodych piłkarzy, sugestywnie mówi zawsze o drabinie, która w którymś momencie się kończy i albo dobuduje się do niej szczebelki, albo wspinający się po niej zatrzyma się w rozwoju.
Przykłady Balcewicza i Kozłowskiego świadczą o dobrze wypracowanej ścieżce rozwoju, choć nikt nie mógł przewidzieć, że tego drugiego spotka tak duży pech. Wypadek samochodowy, któremu uległ na początku stycznia, to jednak nie koniec świata. To wciąż jest najbardziej utalentowany polski piłkarz z rocznika 2003 i najbardziej rozchwytywany w Europie.
Zaliczany jest do grona dziesięciu najbardziej zdolnych piłkarzy na świecie ze swojego rocznika i nie ma w tym grama przesady. Kilku z tych dziesięciu graczy wycenianych jest już dziś na kwoty nawet ośmiocyfrowe liczone w euro. Kilku z nich występuje w mocnych europejskich ligach. Grywają w pierwszych zespołach znacznie częściej niż Kozłowski w polskiej ekstraklasie.
W Tottenhamie z najwyższą notą
Kozłowski stawiany jest z nimi na równi. Jako jedyny polski piłkarz otrzymał od skautów londyńskiego Tottenhamu notę A, którą przyznaje się młodym piłkarzom absolutnie elitarnym. Kozłowski do takiej grupy się zalicza. Gdyby nie feralny wypadek samochodowy, o którym wspominamy po raz kolejny, bo mocno zaingerował w rozwój piłkarza, to 16-latek grałby dziś w ekstraklasie. Z całą pewnością.
Taki był na niego plan. Przystosować zawodnika do dużych wymagań podczas rundy jesiennej ubiegłego roku i mocniej zaangażować w działania zespołu w rundzie wiosennej. Plan trzeba było zredukować, na Pogoni ciąży duża odpowiedzialność, żeby piłkarza jak najlepiej przygotować do dużej zagranicznej kariery.
Balcewicz też jest piłkarzem świetnie znanym zagranicznym skautom w Europie. Przez portal Football Talent Scout zaliczony został do grona 150 najlepiej rokujących piłkarzy na świecie z rocznika 2003 i 2004. Jest podstawowym graczem reprezentacji uchodzącej za jedną z najlepszych w Europie w swoim roczniku.
Kozłowski i Balcewicz to niejedyne piłkarskie perełki w Pogoni z tego rocznika. Na pewno piłkarzem, z którym trzeba wiązać duże nadzieje, jest Hubert Turski, który po Kacprze Kozłowskim został drugim piłkarzem z rocznika 2003, który zadebiutował w ekstraklasie. Dziś tych występów ma już na koncie trzy.
Jeszcze niedawno zagraniczni skauci widzieli w nim drugiego Diego Costę. Porównywali go do niego ze względu na prezentowany styl. Dziś postrzegają go jeszcze korzystniej. Widzą w nim drugiego Erlinga Haalanda. Ma bardzo podobny sposób poruszania się po boisku, pazerność na gole i absolutny brak kompleksów i respektu dla rywala.
Obecny sezon nie był dla niego dobry z uwagi na liczne kontuzje, które nieco przyhamowały jego karierę. To jednak był zawsze napastnik absolutnie pierwszego wyboru w reprezentacji Polski swojego rocznika. Zawsze wygrywał rywalizację z mocno rozreklamowanym dziś Aleksandrem Buksą, który nie tylko regularnie grywa w ekstraklasie, ale zdobył już w tej lidze trzy gole.
Turski lepszy od Buksy
Nie ma w Europie piłkarza z rocznika 2003, który w najwyższej klasie rozgrywkowej zdobył już trzy bramki. Takim graczem jest młodszy brat byłego napastnika Pogoni Szczecin, który talentem i możliwościami ustępuje zawodnikowi, który rozwija się w szczecińskim klubie od kilku sezonów i rokuje jeszcze lepiej.
Skoro o Buksie mówi się dziś w kontekście takich klubów jak Barcelona czy Juventus i wymienia się kwoty od czterech do pięciu milionów euro, to Hubert Turski na pewno jest graczem, który takim zainteresowaniem się cieszyć również będzie. Pod warunkiem, że nie będzie mu już nic dolegać i skupi się na grze, rozwoju i treningu.
Turski w meczach reprezentacji rozegrał 15 spotkań i zdobył 10 goli, w rozgrywkach CLJ zagrał w 14 meczach i zdobył 10 goli, natomiast w meczach III ligi wystąpił w 12 meczach i strzelił 8 bramek. Łącznie zatem w tych spotkaniach zagrał 41 razy i zdobył 32 gole. Za każdym razem rywalizował ze starszymi od siebie.
Turski i Kozłowski są piłkarzami, którzy w każdej kolejnej drużynie, do której wchodzili, z miejsca przejmowali rolę liderów i egzekutorów. Włącznie z III-ligowymi rezerwami, w których debiutowali w wieku 15 lat i od samego początku przerastali poziomem tę ligę. Dziś ich naturalnym miejscem jest ekstraklasa, ale na bardzo krótko. Trzeba mieć tego świadomość. Obaj za długo miejsca w szczecińskim klubie nie zagrzeją.
Szkoła życia w Valencii
Piłkarzem Pogoni z rocznika 2003 jest też Mateusz Łęgowski, który obecnie jest wypożyczony do hiszpańskiej Valencii. Też jest podstawowym zawodnikiem w reprezentacji Polski juniorów młodszych, też był powoływany do tej reprezentacji ze starszym rocznikiem.
To defensywny pomocnik, a takim zawsze trudniej pokazać się zagranicznym skautom. Jak sam twierdzi, w hiszpańskiej Valencii bardzo dużo zyskał, jeśli chodzi o kreowanie ataku pozycyjnego. Może w przyszłości skorzysta jeszcze z tego Pogoń. Sam zawodnik na pewno chciałby kontynuować karierę w Hiszpanii.
W szczecińskim klubie od kilku lat powtarza się, że siłę szkolenia będzie można oceniać dopiero od rocznika 2003. Jeżeli kolejne roczniki dostarczać będą taśmowo takich graczy, jak: Kozłowski, Balcewicz, Turski czy Łęgowski, to wtedy trzeba będzie przyklasnąć i przyznać rację.
Rocznik 2004 nie dorównuje
Piłkarze z rocznika 2004 wywalczyli w ubiegłym roku wicemistrzostwo Polski trampkarzy, czyli poprawili wynik zespołu z rocznika 2003. Indywidualnie jednak trudno powiedzieć, że są to lepsi piłkarze. Tym bardziej że zespół trampkarzy z poprzedniego sezonu praktycznie przestał istnieć. Zabrakło kontynuacji, doszły do tego problemy wychowawcze, zbyt częste zmiany trenerów, zbyt duża rotacja i dziś nie możemy powiedzieć, żeby rocznik 2004 choćby w małym stopniu dorównywał grupie piłkarzy z rocznika 2003.
Kilka lat temu bardzo dużo dobrego mówiło się o młodych piłkarzach z rocznika 1997. To był rocznik, który zdobył mistrzostwo Polski województw. Podobnie jak rocznik 2003 dwa lata temu. W reprezentacji Polski juniorów podstawowymi graczami z rocznika 1997 byli: Paweł Marczuk, Marcin Gałkowski, Michał Walski, Krystian Peda, Patryk Adamczuk.
Dziś żaden z nich nie funkcjonuje w poważnej piłce, choć są to ludzie zaledwie 23-letni. Zostali zweryfikowani bardzo szybko i negatywnie. Z rocznika 1997 wybił się w Pogoni tylko Jakub Piotrowski. Może dlatego że trafił do szczecińskiego klubu stosunkowo późno. Miał już 17 lat.
Niech to będzie przestrogą dla obecnych talentów z rocznika 2003, a o sile szkolenia w Pogoni przekonamy się, gdy w każdym roczniku, a nie w jednym na kilka lat dochowamy się graczy z europejskim potencjałem. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser