Pogoń Szczecin - Cracovia 2:2 (1:1)
Bramki: 1:0 Gyurcsó (8), 1:1 Vestenicky (26), 1:2 Wdowiak (48), 2:2 Kort (56).
Pogoń: Kudła - Frączczak, Rudol, Czerwiński, Nunes - Akahoshi (46, Lewandowski), Murawski, Matras, Gyurcsó - Zwoliński (77, Przybecki), Dwaliszwili (54, Kort).
Cracovia: Sandomierski - Wołąkiewicz (23, Vestenický), Bejan, Polczak, Jaroszyński (78, Zejdler) - Wójcicki, Budziński, Čovilo, Cetnarski, Wdowiak (87, Dialiba) - Jendrišek.
Żółte kartki: Frączczak, Zwoliński (Pogoń), oraz Bejan, Jendrišek (Cracovia).
Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Widzów: 8115.
Pogoń nie może się przełamać i wciąż legitymuje się na wiosnę zaledwie jednym zwycięstwem. Tym odniesionym na inaugurację w meczu z Koroną, która miała praktycznie przegrany.
Pogoń nie umiała wygrywać w meczach, gdy grała zachowawczo, kunktatorsko i brzydko, ale też nie potrafi pokonać przeciwnika, gdy rzuca wszystkie swoje siły do ataku, gdy konstruuje akcje, gdy dominuje i stwarza sytuacje. Jeżeli portowcy w dalszym ciągu kontynuować będą grę ofensywną, nastawioną na strzelanie goli, to o przyszłość można być spokojnym. Zwycięstwa przyjdą.
W niedzielę portowcy znów nie mieli szczęścia. Podobnie, jak w spotkaniu z Ruchem przeważali, a sytuacji stwarzali jeszcze więcej. Przed przerwą mieli ich cztery. Świetnych okazji nie wykorzystali: Dwaliszwili, Zwoliński i Gyurcso. Otrzymywali prostopadle piłki i znajdowali się w sytuacjach sam na sam. Trafić do bramki było im jednak zbyt trudno.
Nieskuteczny Dwaliszwili
Tuż po przerwie podobną znakomitą okazję zmarnował Dwaliszwili. Chwilę po tej sytuacji goście po fenomenalnym strzale Wdowiaka uzyskali prowadzenie. Dla trenera Michniewicza było to za wiele. Zdjął z boiska Gruzina i wprowadził Korta.
21 - letni wychowanek nie otrzymywał dotąd zbyt wielu szans, tym razem tych minut dostał sporo. Wyglądało na to, że trener wpuszcza na boisko piłkarza i mówi w myślach: no chłopie, jak jesteś taki dobry, to teraz pokaż to.
No i pokazał. Już w swoim pierwszym kontakcie z piłką zdobył gola. Swojego premierowego w ekstraklasie. To była akcja dwóch wychowanków: Zwolińskiego i Korta, dzięki czemu trybuny oszalały ze szczęścia podwójnie.
Pogoń przejęła inicjatywę, stwarzała kolejne szanse, świetnie dysponowany był Gyurcso. Drużyna zrozumiała, że to ich duży atut i posyłali większość piłek w jego stronę. Prawa strona portowców po przerwie praktycznie nie funkcjonowała, natomiast lewa była bardzo aktywna.
Gyurcso w ataku
Nawet gdy Gyurcso przeszedł na pozycję napastnika, to świetnie po tej stronie boiska spisywał się Przybecki. Szkoda jednak, że znów nie wykorzystał okazji. Już po raz drugi z rzędu mógł zostać w końcówce spotkania bohaterem, ale zabrakło dobrego przyjęcia i wykończenia.
Trener Michniewicz zaskoczył ustawieniem. Przed meczem mówił w wywiadzie, że zespół zagra trójką obrońców, ale w praktyce wyglądało tak, że drużyna gra czwórką z Rudolem na środku.
To pierwszy występ 21 - letniego wychowanka na tej newralgicznej pozycji i wypadł w nowej roli znakomicie. Nie popełniał błędów, wygrywał pojedynki, był silniejszy od rywala i szybszy.
Absencja Fojuta
Przymusowa zmiana podyktowana była kontuzją Fojuta, który nie chciał jej ujawniać przed ogłoszeniem powołań do reprezentacji. Gdy te zostały rozesłane, piłkarz postanowił do końca się wyleczyć i nie ryzykować.
Pogoń nie potrafiła pokonać rywala mocno osłabionego i ten fakt na pewno nie przynosi splendoru. Trudno jednak zarzucić drużynie, że źle grała, że nie stwarzała okazji. Miała je i wygrać powinna. Nie zawsze jest tak, że wygrywa lepszy, że opłaca się ryzykować.
Pogoń miała pomysł na ogranie rywala, chciała zepchnąć go do defensywy i robiła to. Od sześciu meczów jednak nie wygrała i to jest najdłuższa taka seria w obecnym sezonie. Wojciech Parada