Ekstraliga piłkarek nożnych: OLIMPIA Szczecin - GKS Katowice 2:2 (0:1); 0:1 Buszewska (8 karny), 1:1 Radochońska (52), 2:1 Böhm (68), 2:2 Maciążka (77).
OLIMPIA: Pastusiak - Kędzierska (87 Szerszeń), Szymaszek, Brzozowska, Radochońska - Brodzik, Witczak (60 Lipiejko), Böhm, Oleksiak (78 Michalczyk), Grosicka (87 Oleszkiewicz) - Bińkowska
Sobotnie, bardzo emocjonujące spotkanie na Bandurskiego, rozpoczęło się od przewagi katowiczanek, które już w 8 minucie objęły prowadzenie po strzale z jedenastu metrów Buszewskiej. Rzut karny podyktowany został za to, że lecąca w światło bramki piłka trafiła Brzozowską w rękę.
Z upływem czasu inicjatywę zaczęły przejmować szczecinianki, a przewaga Olimpii jeszcze wzrosła, gdy pod koniec pierwszej połowy za uderzenie jednej z naszych piłkarek czerwoną kartkę ujrzała Stanović.
Od początku drugiej połowy przewaga olimpijek była już przygniatająca, a jej efektem były bramki Radochońskiej i Böhm, choć przy drugim golu było trochę kontrowersji, czy nie jest to samobójcze trafienie Parczewskiej. Nasza drużyna miała szansę na podwyższenie rezultatu, ale wyśmienitej okazji na zdobycie trzeciej bramki nie wykorzystała Witczak. Nieoczekiwanie po kontrataku i błędzie w szczecińskiej obronie, Maciążka doprowadziła do remisu.
- Cieszymy się w pewnym sensie, że drugi mecz gramy lepiej niż w dość kiepskim starcie tego sezonu, a nowy zespół się scalił, ale ja jestem bardzo zły sportową złością, bo prowadząc 2:1 oraz grając z przewagą liczebną i mając sytuacje bramkowe, tracimy gola na 2:2 oddając w prezencie katowiczankom dwa punkty - powiedział trener Olimpii Adam Gołubowski. - Zwycięstwo z wyżej notowanym rywalem mogło nas znacznie podbudować, ale skończyło się remisem. Nasza drużyna prezentowała się dobrze motorycznie i szybkościowo, były fragmenty dobrej gry, ale niestety mając liczebną przewagę za mało graliśmy piłką i nie zmęczyliśmy rywalek, bo zabrakło doświadczenia. ©℗ (mij)
Fot. R. Pakieser