W niedzielę zakończy się faza zasadnicza piłkarskiego sezonu w ekstraklasie. Konieczność rozgrywania spotkań bez udziału kibiców jest wybawieniem dla Pogoni Szczecin. Gdyby fani mogli przychodzić na stadiony, to z całą pewnością w Szczecinie nie zapełniłaby się w komplecie nawet jedna mała trybuna mogąca pomieścić nieco ponad 4 tysiące kibiców. I byłby wstyd.
Na ostatnim meczu przed przymusową przerwą spowodowaną pandemią z Jagiellonią nie uzbierało się nawet 3 tysiące chętnych. Mała trybuna wypełniona została w 70 procentach, a od tamtego czasu sytuacja w klubie i drużynie znacznie się pogorszyła zarówno pod względem sportowym, kadrowym, jak i wizerunkowym.
Pogoń w ostatnim meczu sezonu zasadniczego podejmuje Lechię Gdańsk. Są to drużyny, które po przerwie spowodowanej pandemią grają fatalnie w defensywie. Lechia w trzech meczach straciła osiem goli, a Pogoń siedem. Lechia w przeciwieństwie do Pogoni potrafi jednak strzelać. W trzech spotkaniach zdobyła siedem goli, a cztery z nich padły łupem świetnie w Szczecinie znanego 27-letniego Łukasza Zwolińskiego.
Urodzony w Szczecinie napastnik jest bardzo skuteczny. Do Lechii trafił w rundzie wiosennej, rozegrał sześć spotkań, łącznie przebywał na boisku nieco ponad 300 minut i zdobył pięć goli. Trafia zatem raz na 60 minut. To znakomita średnia. Jeden Zwoliński w rundzie wiosennej zdobył zaledwie jedną bramkę mniej od całej Pogoni, która fatalnie spisuje się w defensywie, ale równie kompromitująco poczyna sobie w ataku.
Dwa gole w dwa lata Zwolińskiego
Zwoliński odszedł z Pogoni dwa lata temu, zdobywając w swoich dwóch ostatnich sezonach zaledwie dwa gole. Ostatniego strzelił we wrześniu 2017 roku. Na pewno będzie miał dużą motywację, żeby przypomnieć się szczecińskim kibicom, wśród których zdarzali się tacy, co gwizdali na niego przy zejściu z boiska. Ostatnie dwa lata Zwolińskiego w swoim rodzinnym mieście to był dla niego trudny czas. Czasem wręcz koszmar.
To był piłkarz, którego pozyskaniem w przerwie zimowej zainteresowany był Kosta Runjaic. W ciągu pół roku wspólnej pracy miał o Zwolińskim dobre zdanie, cenił go za waleczność, upór, ochotę do gry i silną osobowość. Pogoń nie chciała jednak powracać do współpracy ze swoim wychowankiem. Tym bardziej że trzeba byłoby za jego powrót zapłacić 350 tys. euro. Tyle wyłożyła za napastnika Lechia.
Pogoń, pozbywając się swoich najlepszych ofensywnych graczy, musiała mieć świadomość, że jej siła ofensywna zostanie zdruzgotana, a mimo to zdecydowała się w grudniu na demontowanie drużyny, która w rundzie jesiennej przez osiem kolejek prowadziła w tabeli.
Pogoń od grudnia pozbyła się aż czterech ofensywnych graczy: Buksy, Benyaminy, Kozulja, Guarrotxeny. Kolejny Spiridonovic sam postanowił do nich dołączyć i oficjalnie jest kontuzjowany. Nieoficjalnie nie chce grać w drużynie, która przez swojego prezesa została praktycznie rozbita.
Szczeciński zespół po grudniowym zwycięstwie nad Piastem legitymował się średnią zdobytych punktów na poziomie 1,94, a obecnie jest najgorszą drużyną w ekstraklasie, nie prezentuje poziomu tej klasy rozgrywkowej, został całkowicie rozbrojony przez własnego prezesa.
Jeden gol w trzech meczach Pogoni
Pogoń w trzech ostatnich meczach zdobyła jednego gola, jest również najmniej skuteczną drużyną w całej rundzie wiosennej. W dziewięciu meczach zdobyła sześć bramek, a trzy z nich w wyjątkowo szczęśliwie wygranym spotkaniu z Wisłą w Płocku. Również drugi wygrany pojedynek z Cracovią był fartowny, Pogoń na wygraną nie zasługiwała. Pogoń w rundzie wiosennej strzela gola raz na 135 minut.
Szczecinianie w Poznaniu przegrali w najwyższym stosunku od trzech lat. Wiosną roku 2017 Pogoń dwa razy z rzędu przegrała 0:4 w meczach grupy mistrzowskiej z Wisłą, a następnie z Lechią. Od tamtej pory nic się nie zmieniło, klub stoi w tym samym miejscu, ma takie same aspiracje i tak samo reaguje na sytuacje w trakcie sezonu, czyli odpuszcza w najważniejszych momentach sezonu.
Pod rządami Jarosława Mroczka nie należy oczekiwać niczego pozytywnego. Bariera cynizmu i wykorzystywania klubu z ponad 70-letnią tradycją dla zaspokajania własnych materialnych potrzeb została przekroczona. Prezes stał się niewiarygodny, na własne życzenie osłabił zespół, który pół roku temu stał przed historyczną szansą nawet na wywalczenie mistrzowskiego tytułu.
Teoretycznie szanse na podium wciąż istnieją, jednak doskonale widać, w którym kierunku podąża Pogoń i nie jest to kierunek do osiągania sukcesów i dawania satysfakcji szczecińskim kibicom. Pogoń w gronie ośmiu drużyn, które zakwalifikowały się do grupy mistrzowskiej jest jedynym klubem, który od roku 2014 ani razu nie zakwalifikował się do europejskich pucharów. Nie jest to jakiś nieprawdopodobny wyczyn.
Sportowy i wizerunkowy kryzys
Drużyna prowadzona przez Kostę Runjaica znalazła się w ogromnym sportowym i wizerunkowym kryzysie. Różne historie zdarzają się w klubach, czasem można się pomylić, źle ocenić sytuację, jednak celowe, zamierzone działanie na sportową szkodę klubu w celu osiągnięcia finansowych korzyści jest absolutnie nie do zaakceptowania.
Trener Kosta Runjaic po ostatnim meczu w ubiegłym roku z Koroną przestrzegał, że nie zawsze uda się w sposób bezbolesny wypełniać luki po najlepszych piłkarzach, którzy odchodzą z klubu. Do rundy jesiennej ubiegłego roku to się udawało, obecnie wszystko tąpnęło.
Kosta Runjaic najpierw wyciągnął klub z piłkarskiego niebytu, uratował ekstraklasę, następnie jesienią 2018 roku stworzył najlepszą drużynę kończącej się dekady i rozpoczął się systematyczny jej demontaż. Pogoń w ciągu dwóch lat, w ciągu pięciu okienek transferowych sprzedała lub pozwoliła odejść bez sumy odstępnego przynajmniej dziesięciu klasowym, absolutnie podstawowym graczom. Są to: Rapa, Walukiewicz, Dvali, Piotrowski, Kozulj, Majewski, Buksa, Zwoliński, Spiridonovic, a następnym ma być Nunes.
Działając w ten sposób, nie stworzy się solidnego zespołu. To jest niemożliwe. Takiego eksodusu kluczowych graczy jeszcze nie było. Nawet za kadencji Sabriego Bekdasa odsiew najlepszych piłkarzy był mniejszy, drużyna zdołała osiągnąć sukces, taki miała cel.
Fatalny sportowy efekt takich poczynań nie powinien nikogo dziwić. To jest konsekwencja realizowanej polityki. Trzy lata temu po przegranym 0:4 meczu z Wisłą Rafał Murawski powiedział przed kamerami telewizyjnymi, że to jest cyrk. Minęły trzy lata i nic się nie zmieniło. Pogoń w decydującym okresie sezonu znów odpuściła, nawet nie pozoruje walki o konkretny cel. Przed meczem z Lechią trudno o optymizm, jak i przed kolejnymi meczami pozostałymi do końca sezonu. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. facebook