Czwartek, 18 lipca 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Przyjeżdża w Pogoni piłkarz niedoceniany

Data publikacji: 25 października 2018 r. 19:51
Ostatnia aktualizacja: 26 października 2018 r. 09:49
Piłka nożna. Przyjeżdża w Pogoni piłkarz niedoceniany
 

Ponad 15 lat temu Antoni Ptak przeniósł I-ligową drużynę Piotrcovii do Szczecina, zmienił jej nazwę, ale sprowadził też wielu interesujących graczy. Jednym z nich był zaledwie 19-letni wówczas Łukasz Trałka, najmłodszy piłkarz w zespole, najmniej znany, z najmniejszymi szansami na regularną grę w szczecińskim klubie mającym za zadanie awansować do ekstraklasy.

Pierwsze pół roku potwierdziło wcześniejsze przypuszczenia. Trałka grał tylko w rezerwach, na poziomie zaledwie IV ligi, mecze pierwszej drużyny obserwował z trybun. Był zachwycony atmosferą na szczecińskim stadionie.

To był czas ogromnego piłkarskiego entuzjazmu, niemal każdy mecz na poziomie II ligi obserwowało ponad 15 tysięcy fanów, atmosfera była bardzo gorąca. Trałka miał ogromną motywację, by jak najszybciej zacząć grać na stadionie przy tak gorącym i spontanicznym dopingu.

Początkowo był jednak dość daleko od pierwszego składu, przegrywał rywalizację ze starszymi i bardziej doświadczonymi, ogranymi w ekstraklasie piłkarzami: Bilińskim, Drumlakiem, Moskalewiczem, Łabędzkim, Kaźmierczakiem.

Nawet ten ostatni miał duże problemy z miejscem w składzie, a był to przecież piłkarz, który później trafił do reprezentacji i zagrał nawet w jednym meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów, będąc piłkarzem FC Porto, na słynnym Old Trafford w Manchesterze.

Trałka w pierwszym zespole Pogoni zadebiutował wiosną 2004 roku, w ekstraklasie pół roku później. Szczecińskie debiuty najpierw w drugiej lidze, potem w pierwszej przypadały na mecze prestiżowe – wiosną 2004 roku przeciwko ŁKS Łódź, a pół roku później już w ekstraklasie przeciwko Legii Warszawa.

Trałka, Grosicki, Celeban

Swój ostatni mecz w drużynie przy ul. Twardowskiego rozegrał pod koniec 2006 roku. W zespole w większości występowali Brazylijczycy, a z polskich graczy między innymi Trałka, ale też Kamil Grosicki czy Piotr Celeban, później reprezentanci Polski. Cała trójka to do dziś uznani i szanowani gracze.

Od tamtej pory minęło prawie 12 lat, nikt wtedy nie mógł przypuszczać, że Trałka będzie w przyszłości piłkarzem z ponad 350 występami w ekstraklasie, mistrzem Polski, reprezentantem Polski, czołowym defensywnym pomocnikiem w ekstraklasie.

Dziś Trałka ma 34 lata, nie zawsze mieści się w wyjściowym składzie Lecha Poznań – sobotniego rywala portowców, choć w ostatnim meczu przeciwko Koronie Kielce był zaledwie jednym z dwóch Polaków w wyjściowym składzie poznańskiej drużyny, jej kapitanem.

Nie byłoby go w tym miejscu, gdyby nie trudne początki w Pogoni, w której rządził Antoni Ptak i nigdy nie wykazywał jakiegoś szczególnego sentymentu do najmłodszego piłkarza w drużynie. Jego ulubieńcami byli inni: wspomniany Kaźmierczak, a później już sami Brazylijczycy: Julcimar, Batata, Edi Andradina.

Trałka zadebiutował w Pogoni w inaugurującym rundę wiosenną 2004 roku wyjazdowym meczu z Aluminium Konin. Wszedł na ostatnie 20 minut, kiedy wynik meczu był praktycznie rozstrzygnięty, Pogoń prowadziła 2:0 i utrzymała ten rezultat do końca.

Zmiennik Gajewskiego

Młody pomocnik pozostawił po sobie dobre wrażenie, nieco lepsze od piłkarza, którego zastąpił – starszego o trzy lata Piotra Gajewskiego. W następnym meczu rozegranym w Szczecinie przy udziale 17 tysięcy kibiców Trałka zagrał już od pierwszej minuty.

Spotkanie nie było rozgrywane po myśli miejscowych. Długo przegrywali z ŁKS 0:1, gra urywała się, nie była płynna i dużo było w tym winy Trałki. Pogoń od rundy wiosennej przeszła na grę w innym ustawieniu, z czwórką obrońców.

To była szansa dla takich piłkarzy jak Trałka, którzy dopiero rozpoczynali swoją piłkarską karierę, potrafili szybciej wpasować się w nowy system, w przeciwieństwie na przykład do 32-letniego Radosława Bilińskiego, który wtedy stracił miejsce w składzie.

Po meczu z ŁKS miejsce w składzie stracił też 20-letni Trałka, odzyskał je pod koniec sezonu, w najważniejszych meczach decydujących o awansie. Trałka grał w wyjściowym składzie wyjazdowego spotkania z Podbeskidziem, które zapewniło drużynie awans, grał w ostatnim meczu sezonu przed własną publicznością z GKS Bełchatów przy 20-tysięcznej widowni.

Po tym meczu odbyła się huczna feta na stadionie trwająca do późnych godzin wieczornych, grał też jako podstawowy gracz w ostatnim meczu sezonu z Zagłębiem Lubin, zremisowanym 1:1, dzięki czemu Pogoń utrzymała pierwsze miejsce w tabeli.

Pogoń kończyła sezon z przytupem w składzie z 20-latkiem, od którego nikt w Szczecinie wielkich rzeczy nie oczekiwał. Młody pomocnik przebojem wdarł się do składu, ale minęło jednak sporo czasu, zanim stał się piłkarzem klasowym i nie nastąpiło to, gdy był jeszcze graczem szczecińskiego klubu. Stało się to zdecydowanie później.

Zaufał mu Pietrzak

Nigdy nie doszło w Pogoni do sytuacji, że Trałka był graczem absolutnie podstawowym, wiodącym, nigdy swojej pozycji nie był pewny, trenerzy mieli raczej innych faworytów poza jednym – Bogusławem Pietrzakiem, który ufał i wierzył w Trałkę bardzo mocno i od samego początku. To był trener, który bez wahania stawiał na młodzież. Nie tylko na Trałkę, ale też na Celebana i jak pokazała przyszłość, miał rację.

W sezonie 2004/2005 drużynę Pogoni prowadziło aż czterech szkoleniowców. Jesienią roku 2004 było ich trzech, ale ani Bogusław Baniak, ani Bohumil Panik nie zamierzali zaufać młodemu pomocnikowi. U żadnego z nich Trałka nie zagrał w wyjściowym składzie w meczu ligowym, dopiero wiosną 2005 roku odważył się na to Bogusław Pietrzak.

Trałka dawał mocne sygnały, żeby mu zaufać. Swoją pierwszą bramkę zdobył w wyjazdowym meczu z Zagłębiem w Lubinie. To była bardzo przypadkowa sytuacja, Trałka wszedł na boisko na ostatnie 15 minut, Pogoń grała fatalnie, do przerwy przegrywała 0:2, a powinna zdecydowanie wyżej.

Dośrodkowanie i gol

Gola na wagę remisu zdobył już w doliczonym czasie gry Trałka i był to kuriozalny gol. Piłkarz dośrodkował piłkę w pole karne, ale nikt nie zdołał jej dotknąć i ta wpadła do bramki. Cała drużyna, jak i strzelec gola byli bardzo zaskoczeni. Niespodziewany punkt, niespodziewany gol i strzelec, w którego trener Panik nigdy nie wierzył.

Czeski szkoleniowiec nie lubił takich piłkarzy jak Trałka. Ufał przede wszystkim piłkarzom bardzo zdyscyplinowanym taktycznie, odpowiedzialnym. Na przykład takim jak Tomas Kuchar, którego sprowadził do Pogoni z Czech, który w swojej rodzimej lidze rozegrał ponad 200 ligowych spotkań i na którego szkoleniowiec z tego samego kraju stawiał bez cienia skrupułów.

Dziś może wydawać się to trochę dziwne, ale w młodości Trałka nie był graczem sprawiającym wrażenie odpowiedzialnego, solidnego rzemieślnika. Zdarzały mu się liczne straty, niedokładne podania, złe wybory, dość długo dochodził do poziomu, kiedy można było o nim powiedzieć, że to jest solidny i godny zaufania ligowiec.

Przetarcie na zapleczu ekstraklasy

W Pogoni na takie miano nigdy podczas swojego ponad trzyletniego pobytu nie zapracował, może był na to jeszcze za młody, może jeszcze nie dojrzał, może dopiero pracował na swoją opinię.

Na pewno dużo dały mu wypożyczenia do klubów z I ligi. Na zapleczu ekstraklasy występował dość długo. Grał w Widzewie, KSZO Ostrowiec, Lechii Gdańsk. Dopiero jednak transfer do Polonii Warszawa spowodował, że piłkarz wszedł na wyższy poziom i trzyma klasę aż do teraz.

Grając w Polonii, był ulubieńcem właściciela klubu Józefa Wojciechowskiego. Prezes i właściciel miał dwóch takich ulubieńców: Trałkę i Adriana Mierzejewskiego, choć graczy naprawdę klasowych przewinęło się w tym klubie całkiem sporo.

To jednak Trałkę i Mierzejewskiego zabierał swoim prywatnym samolotem na prestiżowe mecze w Europie, między innymi na spotkanie Barcelony z Realem Madryt. To będąc piłkarzem Polonii Warszawa, Trałka stał się graczem reprezentacyjnego formatu.

Zadebiutował w kadrze za kadencji Leo Beenhakkera, stawał się dla niego piłkarzem coraz ważniejszym, holenderski szkoleniowiec liczył na Trałkę nawet w kontekście pierwszej jedenastki eliminacyjnego meczu do mistrzostw świata przeciwko Irlandii Północnej w Belfaście.

Rok 2009 najlepszy

Wokół reprezentacji tworzyła się coraz bardziej gęsta i niezdrowa atmosfera, szanse na awans się oddalały, Beenhakker stracił do naszej reprezentacji serce, stracił na tym Trałka, który właśnie w roku 2009 grał swój najlepszy futbol w karierze, wtedy zagrał w reprezentacji w pięciu meczach, liczył się w rywalizacji o miejsce w składzie.

Po jednym razie powołali go do reprezentacji Franciszek Smuda i Waldemar Fornalik, jednak sam piłkarz nie robił sobie już wtedy żadnych nadziei i miał rację. Żaden z polskich selekcjonerów nie traktował go tak poważnie jak wcześniej Beenhakker. Zabrakło jednak spektakularnego wyniku drużyny, czyli awansu do finałowego turnieju mistrzostw świata. Wtedy być może Trałka zaliczyłby udział w mundialu.

To jest jeden z tych piłkarzy, który wypromował się w Pogoni, ale swój najlepszy piłkarski czas spędził gdzie indziej. To jednak Pogoń dała mu szansę na grę w ekstraklasie i dzięki Pogoni zaistniał w dorosłym futbolu w reprezentacyjnym wydaniu.

Niegdyś takimi piłkarzami byli w latach 70. ubiegłego wieku: Krzysztof Rześny, Roman Jakóbczak, Mirosław Justek czy w ostatnich latach Kamil Grosicki i Piotr Celeban. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

bartas
2018-10-26 09:23:01
cały ten Ptakowy okres sprzedawane/kupowane mecze od Fryzjera ..o prawdziwym przebiegu tych meczów o których Pan pisze można poczytać na blogu piłkarska mafia
Marcin
2018-10-25 21:52:18
Niczym szczególnym się nie wyróżniał i nie wyróżnia do teraz.No może z wyjątkiem jednego-jest boiskowym kosiarzem.Woli chamskie brutalne położenie rywala,od gry technicznej i fer.Osobiście takich piłkarzy nie cenię.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA