Sobota, 20 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Przygody w lidze rumuńskiej

Data publikacji: 10 czerwca 2017 r. 10:23
Ostatnia aktualizacja: 10 czerwca 2017 r. 11:46
Piłka nożna. Przygody w lidze rumuńskiej
 

PIŁKARSKA reprezentacja Polski rozegra w sobotni wieczór na stadionie Narodowym w Warszawie kolejny mecz w ramach eliminacji do mistrzostw świata (początek, g. 20.45).

Rywalem będzie Rumunia, która w przeciwieństwie do naszej drużyny w finałowym turnieju mistrzostw Europy zawiodła, nie wyszła z grupy, a w ostatnim grupowym meczu przegrała z Albanią.

Rumunia, to kraj, w którym występowało kilku byłych piłkarzy Pogoni Szczecin. Piotr Celeban w latach 2012-14 rozegrał w rumuńskim Vaslui 56 ligowych spotkań i zdobył 11 goli. Interesowała się nim Steaua Bukareszt, ale wychowanek Pogoni ostatecznie wrócił do Polski, ale już nie do Pogoni, tylko do Śląska Wrocław, w którym spędził zdecydowaną większość swojej piłkarskiej kariery.

1,5 sezonu w lidze rumuńskiej spędził obecny trener bramkarzy w Pogoni Szczecin, Boris Peskovic. Trafił do czołowej drużyny rumuńskiej Cluj, ale zbyt wiele nie pograł. Zdołał zagrać w pięciu meczach ligowych, jednym w fazie grupowej Ligi Europejskiej z PSV Eindhoven.

Peskovic był mistrzem

W roku 2010 jego klub wywalczył mistrzostwo kraju, zakwalifikował się do fazy grupowej Ligi Mistrzów, ale Peskovic nie zagrał w żadnym z meczów. Za rywali w grupie Cluj miał wtedy Bayern Monachium, Romę i Basel. Zajął czwarte miejsce w grupie i odpadł z rywalizacji.

W Rumunii i to największym klubie z tego kraju występował Rafał Grzelak. W sezonie 2009/10 zagrał tylko w sześciu meczach. Lewoskrzydłowy zachodniopomorskich klubów: Pogoni Szczecin i Floty Świnoujście trafił tam za namową Pawła Golańskiego – swojego kolegi jeszcze za czasów wspólnej gry w juniorach ŁKS i reprezentacji Polski.

– Cieszyłem się na myśl gry w takim klubie, jak Steaua – opowiada R. Grzelak. – Nad podpisaniem umowy nie zastanawiałem się długo, bo nie sądziłem, że w takim klubie może spotkać mnie coś tak złego. Oczywiście dużo słyszałem o specyficznym prezesie, ale w ogóle się tym nie przejmowałem. Ja chciałem grać w piłkę, ale potem okazało się, że nie było mi to dane.

6 meczów Grzelaka

Grzelak w ligowych rozgrywkach zagrał w zaledwie sześciu meczach. Wycofany został do zespołu rezerw głównie dlatego, że popadł w dość poważny konflikt z kontrowersyjnym prezesem Becalim.

– W klubie dostałem koszulkę z numerem 10, ale nie wszystkim się to podobało – opowiada Grzelak. – Niektórzy piłkarze z innych klubów wypowiadali się w ten sposób, że to skandal, by polski piłkarz grał w takim klubie z numerem 10, który kiedyś należał do Hagiego. Następnie prezes wypalił, że łysy piłkarz nie może grać w jego klubie z numerem 10 i się zaczęło.

To było jeszcze, zanim Grzelak zagrał w jakimkolwiek meczu. Pobyt w rumuńskim klubie zmieniał się w piłkarski koszmar, a wszystko za sprawą prezesa, który uwziął się na polskiego piłkarza i dawał się łatwo podpuszczać.

– Akurat z kibicami miałem dobre kontakty – wspomina Grzelak. – To też się jemu nie podobało.

Nieporozumienie z kibicami

Po jednym ze spotkań kibice pozdrawiali Grzelaka, a on ich. Piłkarz nie rozumiał wszystkiego, co krzyczą fani, a potem okazało się, że prócz nazwiska Grzelaka skandowali także niewybredne okrzyki na prezesa. Ten dowiedziawszy się o tym uznał, że piłkarz do tego podjudzał i odebrał jako atak na niego.

– Zaczęły się dla mnie trudne chwile – mówi Grzelak. – Kolejna afera wybuchła po derbowym meczu z Dinamem. Zmieniłem w trakcie gry jednego z pupilów prezesa, a ten później mnie obwiniał za porażkę 0:1. Trudno w takiej atmosferze o spokojną, normalną pracę. Wiedziałem już, że kariery w Steaule nie zrobię.

Pomiędzy obu panami dochodziło do kolejnych słownych utarczek. Prezes twierdził, że tacy piłkarze, jak Grzelak powinni pracować w cyrku, a piłkarz nie pozostawał dłużny i też się odgryzał.

– Miałem już wszystkiego dość – komentuje po latach Grzelak. – Ile można znosić ciągłe pretensje i wyzwiska. Postanowiłem rewanżować się tym samym.

Przesunięty do rezerw

Można było się spodziewać, że z tej wojenki między prezesem, a piłkarzem górą będzie ten pierwszy i tak też się stało. Piłkarz został przesunięty do rezerw, ale nawet tam zakazano mu występów.

– Po jednym z meczów, w których zagrałem, trener został wezwany do prezesa i zagrożono mu utratą posady, jeżeli będzie mnie wystawiał do gry – mówi Grzelak. – Moja misja w Bukareszcie dobiegała końca.

Rafał Grzelak wrócił do Polski po 12 miesiącach pobytu w Bukareszcie, ale z zaledwie dwumiesięczną pensją. O pozostałe należności musiał się ubiegać w FIFA.

– Część pieniędzy odzyskałem, ale nie spodziewałem się, że będę musiał ich dochodzić na drodze sądowej – odparł Grzelak. (par)

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Pamietasz Grzelak?
2017-06-10 11:18:41
To byl Antoni Ptak co mial szanse sprzedac Rafala z LKS do Brugge w Belgii.Obserwowac go w LKS raczyl moj kolega norweg T.Sollied ktory byl juz wlasnie trenerem Brugge.Wyladowalem wiec w Warszawie a pozniej juz Mercedesem Pan Ptak i syn zawiezli nas czyli mnie i Rafala do tego Brugge w Belgii.Doszlo do rozmow o przejsciu i zauwazylem ze kolega kolega ale tego Rafalka jakos chca tanio potraktowac belgowie co wygladalo nawet na tzw. przekr**.Wiec jako ze mialem to wszystko przeprowadzic zakonczylem to w moim stylu i jezyku slowami spierd*******przekr… i wrocalismy sobie do Polski ale nie do Warszawy a do Szczecina bo dostapilem zaszczytu OD PANA ANTONIEGO byc nazwanym CHOC JEDEN UCZCIWY. OJ jak ja SIE CIESZYLEM Z TEGO NAZWANIA MNIE HA..)no przez pana Antoniego..Tez radosc moja dozgonna sie stala ZE W NAGRODE zawiezli mnie az do Szczecina a potem juz sam promem wracalem sobie do domu. *Dzis tutaj u nas pytano trenera repr Szwecji po zwyciestwie nad Francja ..CZY SIE CIESZY..i moim zdaniem bylo to najbardziej inteligentne pytanie dziennikarza w ostatnich 50 latach.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA