Niedziela, 17 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Problem na własne życzenie

Data publikacji: 17 kwietnia 2019 r. 18:27
Ostatnia aktualizacja: 18 kwietnia 2019 r. 10:16
Piłka nożna. Problem na własne życzenie
 

Pogoń jest jedynym klubem w polskiej ekstraklasie, który w przerwie zimowej pozbył się podstawowego zawodnika z wyjściowego składu, swojego najlepszego piłkarza w rundzie wiosennej ubiegłego roku, reprezentanta swojego kraju i w zamian na tę samą pozycję nie pozyskał żadnego innego gracza.

Lasza Dwali miał kontrakt ważny do 31 grudnia obecnego roku. Pogoń nie chciała ryzykować i czekać do lata obecnego roku na swoją ostatnią szansę zarobienia na piłkarzu. Postanowiła skorzystać z okazji i za pół mln euro wytransferowała zawodnika do węgierskiego Ferencvarosu Budapeszt, z którym 24-latek z Gruzji najprawdopodobniej wywalczy mistrzostwo kraju i zagra w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów.

Polskie kluby sprzedają nawet swoich najlepszych piłkarzy i nikt się temu nie dziwi. Problem w tym, ze Pogoń zlekceważyła zagrożenie grania bez swojego najlepszego defensora w poprzednim roku i nie zamierzała nikogo nim zastępować. Nie potrafiła utrzymać dobrze skomponowanego jesienią zespołu nawet przez jeden pełny sezon.

Zadecydowała wiara w to, że do dużej formy po wyleczeniu wielomiesięcznej kontuzji wróci Jarosław Fojut, który już po kilku miesiącach gry w Pogoni zimą 2016 roku przedłużył kontrakt z Pogonią aż do 2020 roku. 32-latek nawet jednak przed odniesieniem kontuzji prezentował się kiepsko. Zawalał gole, nie radził sobie z wyprowadzaniem piłki, był coraz wolniejszy i pasywniejszy.

Pożyteczny w drużynie Michniewicza

Radził sobie jako tako w sytuacjach, kiedy zespół wycofany był głęboko we własną strefę obronną i wtedy zbierał większość piłek posyłanych w pole karne. Tak było za kadencji Czesława Michniewicza, kiedy drużyna prezentowała defensywny styl gry, a Fojut przy zastosowaniu takiej taktyki radził sobie poprawnie. Później już jednak nie.

Drużyna Kosty Runjaica prezentuje zupełnie inny styl gry, preferuje grę ofensywną, chce rozpoczynać swoje akcje od środkowych obrońców, przez co środkowi pomocnicy nie muszą cofać się po piłkę na własną połowę. Jest wtedy więcej możliwości w ofensywie. Potrzebuje jednak do takiej gry obrońców kreatywnych, a Fojut takim nie jest i nigdy nie był.

Taktykę trzeba było zmienić po tym, gdy okazało się, że zastąpienie Dwaliego i jednocześnie kontuzjowanego Walukiewicza nie jest możliwe, bo w drużynie po prostu brakuje na tych pozycjach piłkarzy. Każdy profesjonalny klub z ambicjami musi zabezpieczyć wszystkie pozycje na wypadek niespodziewanych okolicznościowych wydarzeń, a z taką sytuacją spotykamy się obecnie.

To jest niemal identyczna sytuacja do tej z rundy jesiennej roku 2017, kiedy klub mimo wyraźnych braków w ofensywie nie zdecydował się na sprowadzenie napastnika z jakością, decydując się na wariant z Łukaszem Zwolińskim, który przez dwa lata nie strzelał goli, zablokował się psychicznie i przeżywał podobne katusze jak dziś Jarosław Fojut.

Trzech środkowych obrońców

Trener Kosta Runjaic na mecze w rundzie wiosennej pozostał z trzema środkowymi obrońcami, z których Walukiewicz został kontuzjowany, a Fojut okazał się  piłkarzem bez formy. Nasz były kapitan próbował wrócić do regularnego grania już w rundzie jesiennej. Zagrał w trzech meczach III-ligowych rezerw i podczas jednego z nich odniósł kolejną kontuzję.

Nawet na poziomie III ligi spisywał się słabo, defensywa z Fojutem w składzie przegrała między innymi z Jarotą Jarocin 0:3 tracąc dwa pierwsze gole już po kwadransie gry. Fojut kiepsko też wyglądał w towarzyskiej potyczce z młodzieżowcami z Odense.

Nie było żadnych sygnałów świadczących o tym, że piłkarz powraca do wysokiej formy. Wręcz przeciwnie, pojawiły się spore obawy, czy doświadczony defensor będzie kiedykolwiek zawodnikiem zdolnym do powierzenia mu zadania bycia podstawowym graczem w drużynie z aspiracjami.

Te obawy znalazły swoje odzwierciedlenie podczas tegorocznych meczów, które dla środkowego obrońcy są jak z nocnych koszmarów. Fatalne statystyki indywidualne, notorycznie przegrywane pojedynki, bojaźliwy sposób gry, samobójczy gol w Warszawie wynikający ewidentnie ze spóźnienia się za akcją, dwie zmiany w trakcie meczu, co w przypadku środkowego obrońcy po prostu się nie zdarza, to były zdarzenia niespotykane i podające w wątpliwość decyzję o pozostawieniu na rundę wiosenną formacji defensywnej w tak mocno okrojonym składzie.

Bez uzupełnienia strat

Żaden polski klub ekstraklasy nie zdecydował się na sprzedaż podstawowego piłkarza i jednocześnie nie dokonał na tej pozycji choćby częściowego uzupełnienia. Pogoń pozyskała z Wisły Kraków Jakuba Bartkowskiego, ale to jest prawy obrońca, a Lasza Dwali jest lewym stoperem. To dwie różne pozycje, choć Bartkowski mógłby występować ewentualnie na pozycji prawego stopera.

Pogoń w przeszłości próbowała już takich rozwiązań, że zawodnicy grywali na nieswoich pozycjach. Dwa lata temu na środku defensywy występował Cornel Rapa. Wydawało nam się jednak, że Pogoń poczyniła od dwóch lat pewien postęp w formatowaniu szerokiej kadry, ale obecna runda pokazuje, że jednak niekoniecznie.

Pogoń w ciągu ostatniego roku zarobiła na transferach ponad 30 mln złotych, wydała na prowizje dla menadżerów ponad 3 mln złotych i nie zdecydowała się na zakup solidnego środkowego obrońcy w sytuacji, gdy za 2 mln złotych postanowiła sprzedać swojego najlepszego gracza na tej pozycji.

Okres zimowy to nie jest dobry czas na transfery, dlatego Pogoni mogło być trudno pozyskać solidnego środkowego obrońcę, jeszcze na dodatek z lepszą lewą nogą. Skoro tak, to trzeba było Dwaliego nie sprzedawać, poczekać do lata. Dać sobie i kibicom chociaż szansę na powalczenie o coś więcej niż pierwsza ósemka. Dwa miliony złotych okazały się jednak priorytetem.

Jagiellonia sprzedawała i kupowała

Jagiellonia podczas zimowej przerwy też sprzedała i to nawet nie jednego swojego piłkarza, ale w zamian za Frankowskiego pozyskała Kostala, za Świderskiego Imaza, a za Bezjaka kupiła Scepovica. Jagiellonia wydała 550 tys. euro na Kostala i 100 tys. euro na Imaza.

Sprzedając swoich piłkarzy, miała opcję zapasową, natomiast Pogoń zarabiając na transferach najwięcej spośród wszystkich klubów ekstraklasy, nie zdecydowała się wydać w zimowym oknie transferowym nawet złotówki, by wypełnić lukę po swoim najlepszym obrońcy.

Nawet mająca znacznie niższy budżet od Pogoni Korona Kielce też dokonała swoistej zamiany kilku podstawowych graczy. Straciła obrońcę Diawa, ale pozyskała Bjelicę, odszedł pomocnik Janjic, ale przyszedł Gnjatic. Nie zawsze uda się zastąpić podstawowych zawodników, którym kończą się kontrakty lub których sprzedaje się do innych klubów, ale zawsze istnieje obowiązek próbowania załatania dziury. Pogoń tak nie zrobiła, inne kluby tak.

Nawet Wisła Kraków, która cudem przystąpiła do rozgrywek, która do pewnego momentu praktycznie nie miała żadnego wpływu na decyzje swoich piłkarzy, w stosunku do których zalegała z wypłatami, to potrafiła praktycznie każdego utraconego piłkarza zastąpić kimś innym.

Wisła dokonała wymiany

Bartkowskiego zastąpił Burliga, Halilovica zastąpił Savicevic, w miejsce Imaza przyszedł Peszko, w miejsce Korta trafił Drzazga, a za Kostala zobaczyliśmy Błaszczykowskiego. Pozycja za pozycję. Nie było sytuacji, żeby Wisła znalazła się bez klasowego piłkarza na jakiejkolwiek pozycji, w Pogoni tak się stało i są tego ujemne skutki.

Również broniąca się przed degradacją Wisła Płock sprzedała do Rosji reprezentacyjnego pomocnika Damiana Szymańskiego, ale pozyskała w jego miejsce piłkarza z podobnym lub nawet większym potencjałem Ariela Borysiuka.

Pogoń po rundzie jesiennej plasowała się na piątym miejscu z dużymi szansami na podium na mecie rozgrywek. Świetną momentami grę w rundzie jesiennej powinna wykorzystać na dodatkowe wzmocnienia, wykorzystanie nadarzającej się okazji, faktu posiadania dobrego trenera, co w przeszłości było sporym problemem. Postanowiła jednak wykorzystać sprzyjające okoliczności na sprzedaż jednego ze swoich asów. Z negatywnymi jak dotąd skutkami sportowymi. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

543
2019-04-18 08:39:54
PORADA!!! FACHOWIEC CAŁĄ GĘBĄ!!!SIEDZI I BAZGROLI CO ŚLINA NA JĘZOR PRZYNIESIE.A UPSS PARADA Z KTÓREGO WSZYSCY W POGONI LEJĄ!!!
jamjurek
2019-04-18 08:24:00
Zgodnie z planami Zarządu Pogoni , zespół w tym sezonie i w dwóch następnych nie walczy o żadne puchary . Dlatego nie robi się wzmocnień . Jak widać p.Mroczek miał rację mówiąc że 3 stoperów starczy do utrzymania się w lidze ,po co tyle gadać , wiadomo jak ma być
Abc
2019-04-18 07:47:06
Ja już pomijam fakt, że zapewne trener dostał listę potencjalnych transferów na zimę i na lato. Zapewne wskazał zawodników z listy letniej widząc w nich większy potencjał. Pogoń nadal nie jest faworytem do pucharów, jest też aktywna na rynku transferowym i zapewne niebawem usłyszymy o konkretnych wzmocnieniach.
Abc
2019-04-18 07:36:58
Ja się dziwię, że ktoś się dziwi. Wystarczy spojrzeć na ilość transferów w polskich klubach i na ich jakość. Ruchy pomiędzy klubami Eklasy, to codzienność. Jednak w Eklasie nie ma zbyt wielu obrońców o profilu Dvalego. Gdyby sprowadzono kogoś, kto by nie "odpalił", to by były tylko pretensje i straty w budżecie. Wystarczy spojrzeć na Hołotę. Dobrze, że Prezes " dwa razy ogląda każdą złotówkę", bo do tej pory mieliśmy zbyt wiele chybionych transferów.
Victor
2019-04-17 22:31:17
Opisana wyżej sytuacja wynika z ludzkiej pazernosci!!! Pan Prezes patrzy najpierw ile kasy wpłynie do jego kieszeni, a dopiero potem czy coś można wydać. Pogon traktowana jest jest, jako doskonałe zródło dochodu Prezesa. A nam kibicą pozostaje zastanawiać sie dlaczego nie walczymy o wiekszą stawke...
Wery
2019-04-17 20:35:30
Panie Redaktorze, jest pan mad wyraz nudny pisząc w kółko ze Pogoń sprzedała lasze dvalego. A wystarczy ze chłopaki wygrają 1 mecz a będziesz pan w kółko piał z zachwytu....
szop
2019-04-17 20:31:30
bo to pralnia

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA