W środę o godz. 14 na stadionie przy ul. Ceglanej w Stargardzie miejscowi Błękitni zmierzą się w meczu o mistrzostwo piłkarskiej II ligi z Motorem Lublin, który przed laty występował w ekstraklasie, a zasłynął m.in. tym, że w barażach doprowadził do degradacji szczecińskiej Pogoni...
Przypomnijmy, że te pamiętne baraże wywołują do dziś wiele domysłów i kontrowersji. W pierwszym meczu na Twardowskiego portowcy prowadzili już 3:0, lecz ostatecznie mecz skończył się skromnym zwycięstwem szczecinian 3:2. W rewanżu w Lublinie Pogoń zagrała bardzo słabo, przegrała 0:2 i spadła z ligi. W trakcie wyjazdowego meczu do szatni szczecińskiej drużyny dokonano włamania...
Teraz, po wielu latach, Motor to już jednak zupełnie inny klub i obecnie gra ze zmiennym szczęściem w II lidze, zajmując 8. miejsce z dorobkiem 28 punktów i zaledwie dwa punkty dzielą go od strefy baraży o awans do I ligi. Natomiast Błękitni zajmują 15. lokatę z dorobkiem 21 punktów i mają cztery oczka przewagi nad bardzo wyrównaną grupą spadkową. Środowi rywale walczyć więc będą o różne stawki, ale zarówno stargardzianom jak i lublinianom bardzo potrzebne są punkty, co zapowiada wiele emocji.
Błękitni słabo rozpoczęli sezon, w dwóch meczach na swoim boisku zdobywając tylko jeden punkt (1:1 ze Śląskiem II Wrocław i 0:4 z KKS 1925 Kalisz), co doprowadziło do odejścia trenera Tomasza Grzegorczyka. Jego następcą został Adam Topolski, który wcześniej przez dwa sezony pracował już w Stargardzie, ale z powodów zdrowotnych po rozgrywkach 2019/2020 zrezygnował z dalszej współpracy. W ostatnim meczu, sensacyjnie wygranym na wyjeździe z czołowym II-ligowcem, zespołem Wigier Suwałki 1:0, nowy szkoleniowiec nie prowadził jeszcze zespołu, lecz bardzo udanie zastępował go asystent Jarosław Piskorz. Ponowny debiut A. Topolskiego w Stargardzie będzie miał więc miejsce w pojedynku z Motorem i dlatego przed tym spotkaniem postanowiliśmy krótko porozmawiać z doświadczonym szkoleniowcem.
- Czy problemy zdrowotne to już przeszłość?
- Jestem w pełni zdrowy i chętny do pracy, więc w całości będę się mógł oddać prowadzeniu Błękitnych. O zdrowie trzeba jednak dbać regularnie, przechodzić okresowe badania i słuchać poleceń lekarzy. W piątek nie mogłem pojechać do Suwałk, bo miałem zaplanowaną drugą dawkę szczepionki przeciwko koronawirusowi. Podobnie jak pierwszą, zniosłem ją bez żadnych efektów ubocznych i już w weekend byłem w Stargardzie, gdzie w niedzielę przeprowadziłem pierwszy trening z zespołem Błękitnych, a dodam, że obejrzałem też mecz IV-ligowych rezerw, zremisowany z Raselem Dygowo 2:2. W poniedziałek musiałem jeszcze na krótko wskoczyć do Poznania, ale wieczorem byłem już w Stargardzie, by od wtorku kontynuować akcję: Motor.
- W wygranym meczu z Wigrami doszło do wielu zmian w składzie w porównaniu z poprzednimi spotkaniami. Czy to była pana decyzja, czy asystenta Jarosława Piskorza?
- W piątek w Suwałkach władzę nad drużyną miał Jarek i nie chcę odbierać mu zasług, bo należą mu się pochwały za wywalczenie trzech punktów na trudnym terenie. Nie ukrywam jednak, że przed spotkaniem z Wigrami odbyliśmy długą rozmowę, wymieniliśmy poglądy i przekonsultowaliśmy wiele spraw.
- Podczas meczu w Suwałkach już na samym początku opuścił boisko wypożyczony z Pogoni nominalny stoper Bartłomiej Mruk, który w piątek występował na lewej obronie...
- Powodem przedwczesnego zejścia z boiska była kontuzja nogi i wstępne badania wskazują na uraz mięśnia dwugłowego. Wstępne diagnozy zakładają co najmniej 2-tygodniową przerwę w treningach, ale trzeba być ostrożnym, bo kontuzje mięśniowe są dużo groźniejsze niż przykładowo stłuczenia i przedwczesny powrót na boisko może w konsekwencji odbić się na zdrowiu dopiero rozwijającego się piłkarza.
- Jaki nastrój panuje w drużynie przed pojedynkiem z Motorem?
- Wszyscy jesteśmy bojowo nastawieni i chcemy wygrać, a zwycięstw nad Wigrami pozwoliło zapomnieć o niezbyt udanym występie z KKS-em 1925 Kalisz.
- Dziękujemy za rozmowę. ©℗
(mij)