W niedzielnym spotkaniu piłkarskiej PKO BP Ekstraklasy Pogoń Szczecin przez pierwsze pół godziny zdominowała Zagłębie Lubin, ale w końcówce I połowy dała się zamknąć na swym przedpolu miedziowym, którzy po przerwie wyrównali. Dopiero wprowadzony na nieco więcej niż kwadrans Ormianin, przechylił szalę zwycięstwa na stronę portowców. Mecz rozpoczął się od minuty ciszy dla uczczenia niedawno zmarłego byłego trenera szczecinian ŚP Stefana Żywotki.
Pogoń Szczecin - KGHM Zagłębie Lubin 2:1 (1:0); 1:0 Luka Zahovič (6), 1:1 Patryk Szysz (58); 2:1 Wahan Biczachczjan (80).
Pogoń: 1. Dante Stipica - 2. Jakub Bartkowski, 23. Benedikt Zech, 33. Mariusz Malec (66, 41. Paweł Stolarski), 97. Luís Mata - 21. Jean Carlos Silva (66, 18. Michał Kucharczyk), 8. Damian Dąbrowski, 54. Maciej Żurawski (66, 99. Mateusz Łęgowski), 27. Sebastian Kowalczyk (72, 22. Wahan Biczachczjan), 11. Kamil Grosicki - 10. Luka Zahovič (81, 7. Rafał Kurzawa).
Zagłębie: 30. Dominik Hładun - 27. Bartłomiej Kłudka, 2. Bartosz Kopacz, 5. Aleks Ławniczak, 77. Mateusz Bartolewski - 9. Erik Daniel (81, 7. Saša Živec), 6. Aleksandar Šćekić, 14. Jakub Żubrowski (62, 20. Ilja Żygulow), 8. Łukasz Poręba (84, 99. Łukasz Łakomy), 17. Patryk Szysz (84, 3. Saša Balić) - 13. Karol Podliński (62, 15. Martin Doležal).
Żółte kartki: Grosicki - Żubrowski, Żygulow, Poręba. Sędziował: Tomasz Wajda (Żywiec). Widzów 8103.
Już w 4. minucie strzał Zahoviča obronił Hładun, lecz dwie minuty później, po prostopadłym podaniu Malca, Słoweniec muśnięciem piłki posłał ją do siatki. W 18. minucie po mocnej centrze Żurawskiego, zamiast samobója, był tylko rzut rożny. Po chwili oglądaliśmy ładną akcję Maty, bardzo aktywnego w ofensywie, szczególnie do przerwy. Kolejna kombinacyjna akcja zakończyła się obronionym strzałem Żurawskiego. W 29. Zahović przestrzelił po uderzeniu głową, a cztery minuty później Grosicki strzelił obok słupka. W 39. minucie groźnie zderzyli się głowami Mata i Malec, a w konsekwencji ten drugi po przerwie musiał przed czasem opuścić boisko. Pod koniec pierwszej połowy Zagłębie zamknęło szczecinian w hokejowym zamku. W 43. minucie po rykoszecie piłka minęła naszą bramkę, a w 45. minucie Stipica fantastycznie obronił główkę Żubrowskiego.
Po przerwie w 47. minuciew Bartkowski uciekł rywalom, ale podał niecelnie. W 53. minucie po jednym z wielu niedzielnych rajdów Grosickiego, Zahović główkował zbyt lekko. Dwie minuty później wyrównać mógł Podliński, ale uderzył obok słupka. W 58. minucie po kiksie Dąbrowskiego (później nasz kapitan miał jescze drugi poważny błąd, ale już bez konsekwencji), Daniel zagrał na głowę Szysza, który doprowadził do remisu. Trener Kosta Runjaic zareagował aż trzema zmianami, a prawy obrońca Bartkowski z konieczności został stoperem. W 70. minucie Grosicki trafił w mur po strzale z rzutu wolnego, a atomową dobitkę Hładun obronił. W 73 minucie do dobrej piłki nie doszedł Zahovič. W 80. minucie po akcji rezerwowego Łęgowskiego, Biczachczjan, który też kilka minut wcześniej pojawił się na boisku, po zwodzie precyzyjnym strzałem zza pola karnego w samo okienko wyprowadził Pogoń na prowadzenie. W 90. minucie portowcy zablokowali strzał Živca, a w doliczonym czasie gry Kucharczyk mógł podwyższyć na 3:1, ale uderzył zbyt lekko. W ostatniej doliczonej minucie, po rzucie rożnym, Stipica brawurowym piąstkowaniem uratował zwycięstwo.
- Widzieliśmy dwie różne połowy - powiedział trener Pogoni Kosta Runjaić. - W pierwszej części meczu nie wykorzystaliśmy wielu doskonałych sytuacji, tak naprawdę wtedy powinniśmy ten mecz zamknąć. Piłka jest nieobliczalna i gdy nie wykorzystujesz swoich sytuacji, sam możesz stracić gola. To też się wydarzyło. W drugiej połowie nie graliśmy tak dobrze jak w pierwszej, ale Zagłębie to nie jest słaba drużyna, nie graliśmy z byle kim. Cieszę się niezmiernie z bramki Wahana, który w drugim meczu ligowym zdobył drugiego gola. To tylko pokazuje, jak szeroką mamy ławkę, każdy z naszych zawodników jest w stanie odwrócić losy meczu. W szatni panuje olbrzymia radość, myślę, że kibice też są zadowoleni z naszej postawy. Myślimy już o kolejnym meczu. Mariusz Malec po zderzeniu z innym zawodnikiem miał problemy z widocznością na jedno oko, przez co musieliśmy go zmienić. Mamy jednak nadzieję, że szybko dojdzie do siebie, że nie doszło do żadnego złamania czy pęknięcia. Nasi zawodnicy są po tym meczu wyczerpani, to było bardzo ciężkie spotkanie, a moi podopieczni mieli po nim poobijane nogi. Jestem z ich postawy bardzo dumny. (mij)