Pogoń Szczecin - Arka Gdynia 2:0 (0:0) 1:0 Kozulj (76), 2:0 Spiridonovic (90+5).
Żólte kartki: Strzelecki (kierownik drużyny, Pogoń). Marciniak, Deja, Antonik, Zieliński (trener, Arka).
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Widzów: 3897.
Pogoń: Stipica – Stec, Triantafyllopoulos, Zech, Nunes – Kowalczyk, Podstawski (63, Listkowski), Drygas, Kozulj, Hostika (57, Frączczak) – Buksa (73, Spiridonovic)
Arka: Steinbors – Zbozień, Danch, Helstrup, Marciniak – Antonik (70, Młyński), Nalepa, Deja, Busuladzic, Aankour (81. Skirtladze) - Serrarens (81, Kolew)
Pogoń odniosła drugie w tym sezonie zwycięstwo. Pokonała najsłabszy zespół w ekstraklasie i usadowiła się na pozycji lidera. Starta wymarzony, jednak suchy wynik spotkania nie oddaje dramaturgii i przebiegu meczu.
Szczecinianie nie rozgrywali dobrego meczu, wyraźnie nie poradzili sobie z rolą zdecydowanego faworyta. Takim była szczególnie po inauguracyjnym zwycięstwie w Warszawie i wysokiej porażce Arki przed własną publicznością z Jagiellonią.
Spotkanie rozpoczęło się zgodnie z oczekiwaniami. Arka utworzyła na własnej połowie prawdziwe zasieki, nie pozwalała portowcom na swobodne rozgrywanie piłki i stwarzanie sytuacji strzeleckich. Pogoń w pierwszej połowie oddała tylko dwa celne strzały. Oba w wykonaniu Kozulja z dystansu, a jeden ze stałego fragmentu gry. Nie było sposobu, żeby dotrzeć z piłką do dobrze krytego w polu karnym Buksy.
Z kolei Arka była w swoich ofensywnych działaniach bardziej konkretna i w pierwszej połowie mogła prowadzić. Trzy razy gospodarzy od utraty gola ratował Stipica, raz po swoim błędzie i złym wybiciu piłki. Chorwat jednak znów należał do najlepszych piłkarzy w drużynie Pogoni i znów mocno przyczynił się do wygrania meczu, szczególnie jedną kapitalną interwencją po przerwie.
75 procent posiadania piłki
Pogoń po 20 minutach miała przewagę w posiadaniu piłki na poziomie 75 procent, natomiast po pierwszej połowie ten wynik był tylko nieznacznie gorszy - na poziomie 68 procent. Nic z tego jednak nie wynikało. Podopieczni trenera Runjaica grali zbyt wolno, zbyt schematycznie, w ich poczynaniach za mało było agresji, a z każdą minutą pojawiało się coraz więcej niezadowolenia, lub nawet frustracji.
Po przerwie było niewiele lepiej. Gospodarzy od utraty gola ponownie ratował Stipica. Pogoń narażała się na groźne kontry. Po jednej z nich w sytuacji sam na sam znalazł się Antonik, ale przegrał pojedynek z bohaterem spotkania Stipicą.
Naprawdę niewiele wskazywało na to, że losy spotkania mogą się zmienić. Pogoń nie stwarzała sytuacji, nie miała pomysłu na oszukanie rywala. Trener Runjaic dokonywał zmian i okazały się one kluczowe dla losów meczu. Szczególnie wejście na boisko Spiridonovica spowodowało konkretne korzyści.
Austriak najpierw podawał do innego z rezerwowych Frączczaka, który przed polem karnym został sfaulowany. Kapitan Pogoni następnie sprytnie podawał z rzutu wolnego do Kozulja, a Bośniak zdobył swojego ósmego gola w dziewięciu ostatnich spotkaniach. To mocno zastanawiające, że piłkarz z takim strzeleckim potencjałem utrzymuje się jeszcze w polskiej ekstraklasie.
Oferta na 2 mln euro
Nieoficjalnie w minionym tygodniu na stół Pogoni wpłynęła oferta z klubu włoskiej Serie A opiewająca na 2 mln euro, ale Pogoń ją odrzuciła i nie powinna żałować. Tak dobrego piłkarza, jak Kozulj zdąży jeszcze sprzedać tym bardziej, że wciąż ważą się losy pozostania w klubie Buksy.
Końcówka spotkania, to prawdziwy horror. Pogoń kończyła mecz w dziesiątkę, bo z powodu kontuzji boisko opuścił Drygas. Sędzia Kwiatkowski w doliczonym czasie gry podyktował dla Arki rzut karny, ale absolutnie niesłusznie, bo napastnik drużyny gości pomagał sobie w zagraniu ręką, a ponadto nie był nawet tknięty przez Triantafyllopoulosa. Rzut karny Arce nie należał się.
W końcówce indywidualną akcja i sporym strzeleckim potencjałem popisał się jeszcze Spiridonovic, dzięki czemu Pogoń odniosła zwycięstwo i awansowała na pozycję lidera. ©℗ Wojciech Parada