Portowcy choć przegrywali, zdołali uratować cenne remis z Legią w stolicy, ale punkt okupili kontuzją Danijela Lončara. W stolicy świetnie zastąpił go Léo Borges.
PKO BP Ekstraklasa: LEGIA Warszawa - POGOŃ Szczecin 1:1 (0:0); 1:0 Paweł Wszołek (49), 1:1 Efthýmis Kouloúris (60).
LEGIA: Dominik Hładun - Marco Burch, Rafał Augustyniak, Yuri Ribeiro - Paweł Wszołek, Bartosz Kapustka, Juergen Elitim, Patryk Kun (72 Ryōya Morishita) - Josué (87 Gil Dias), Blaž Kramer (87 Tomáš Pekhart), Marc Gual
POGOŃ: Valentin Cojocaru - Linus Wahlqvist, Danijel Lončar (12 Léo Borges), Mariusz Malec, Leonárdo Koútris - Wahan Biczachczjan (60 Alexander Gorgon), João Gamboa, Rafał Kurzawa, Fredrik Ulvestad, Kamil Grosicki (90 Marcel Wędrychowski) - Efthýmis Kouloúris
Żółte kartki: Josué, Pekhart - Wahlqvist, Koútris. Sędziował: Piotr Lasyk (Bytom). Widzów: 25 126.
Już w 1. minucie gospodarze oddali pierwszy groźny strzał, ale Gual posłał piłkę nad bramką. W 6. minucie po jednym z licznych rzutów rożnych lekko popchnięty przez Cojocaru szczeciński stoper Lončar zderzył się głowami z Kramerem i długo się nie podnosił, a ostatecznie musiał opuścić boisko i został odwieziony do szpitala na badanie tomografii komputerowej. Zastąpił go z konieczności Borges i w tej trudnej sytuacji spisywał się bardzo dobrze. Dodajmy, że w pierwszej połowie uderzeniem piłką w głowę znokautowany został Gamboa, ale po kilku minutach mógł kontynuować grę.
W 13. minucie Kapustka strzelił obok bramki, a po chwili strzał Augustyniaka skończył się rykoszetem i rzutem rożnym. Po kornerze strzelał Ribeiro, ale lot piłki zdołał jeszcze zmienić Gamboa i legioniści mieli tylko słupek. WEojskowi nadal przeważali, ale długo bez groźniejszych okazji. W 38. minucie Cojocaru obronił uderzenie Guala w samo okienko tzw. krótkiego rogu. Po rzucie rożnym główkował jeszcze Burch, ale Cojocaru znów był na posterunku. W doliczonym czasie nasz bramkarz obronił jeszcze strzał Kapustki, a w odpowiedzi uderzenie Biczachczjana odbił Hładun, a dobitka była troszkę niecelna.
Legia wyszła na prowadzenie w 49. minucie po fatalnym błędzie Cojocaru, który wyszedł na przedpole, ale nie złapał piłki, ani jej nie wypiąstkował, gdyż został uprzedzony przez Koútrisa, jednego z najniższych na boisku, który główkował pod nogi Josué. Portugalczyk zagrał wprost na głowę Wszołka, a ten z bliskiej odległości zdobył gola. Choć rumuńskiego golkipera nie było w bramce, nie było jednak spalonego, gdyż w momencie podania, przed strzelcem gola było dwóch szczecińskich zawodników z pola. Dodajmy, że nasz golkiper miał też dwie niepewne akcje przy wyprowadzaniu piłki; w pierwszej połowie futbolówka przeleciała niemal tuż pod nogą rywala, a po przerwie została nawet przechwycona, lecz na szczęście wyszła na aut. Takich zagrań trzeba się jednak wystrzegać, bo mogą się źle skończyć!
Jedenaście minut później Ulvestad odebrał piłkę Burchowi, która trafiła do Kouloúrisa, a ten zagrał na skrzydło do Grosickiego, zaś kapitan Pogoni w polu karnym odegrał z powrotem do Greka, który z bliska doprowadził do remisu. W końcowej fazie meczu Pogoń mądrze się broniła i Legia mimo optycznej przewagi nie potrafiła przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę.
Lončar spędził noc na sali obserwacyjnej jednego ze stołecznych szpitali, a w niedzielę wczesnym rankiem został wypisany i w towarzystwie klubowego lekarza Bartosza Paproty wrócił do Szczecina.
- Wyniki badań na szczęście nie wykazały niczego poważnego - powiedział doktor B. Paprota. - Piłkarz czuje się dobrze, a w poniedziałek przejdzie jeszcze dodatkowe, prewencyjne badania neurologiczne.
(mij)
Szczegółowa relacja, z wypowiedziami i statystykami, w poniedziałkowym "Kurierze Szczecińskim" oraz w e-wydaniu.