Pogoni może zabraknąć w górnej ósemce drużyn walczących o medalowe lokaty i grę w europejskich pucharach. Po meczu z Arką to jest realne. Zdobycie jakichkolwiek punktów przez Pogoń w Warszawie jest mało prawdopodobne.
Jeżeli zatem przy takim założeniu Wisła Kraków wygra z Zagłębiem Lubin, a Lech Poznań przynajmniej zremisuje z Jagiellonią, to tak mocno chwalona na przestrzeni całego sezonu Pogoń może znaleźć się w decydującym momencie sezonu poza jakąkolwiek grą.
Spadek drużynie nie będzie grozić, od ubiegłego sezonu punkty nie są dzielone, ale po siedmiu sezonach rozgrywanych w ekstraklasie chciałoby się tego pierwszego, że Pogoń będzie choćby do ostatniego meczu liczyć się w walce o jakąkolwiek stawkę.
Od kilku sezonów buduje się w Szczecinie zespół zdolny jedynie bez kłopotów zapewnić utrzymanie – poza dwoma sezonami, kiedy trwała rozpaczliwa walka o utrzymanie. To zdecydowanie za mało, żeby zadowolić szczecińskich kibiców i niestety niewiele wskazuje na to, żeby w mentalności osób decydujących o losach klubu miało się coś zmienić na lepsze.
Runjaic punktuje najlepiej
Kosta Runjaic jest w historii klubu najlepiej punktującym szkoleniowcem, ale jeżeli w dalszej części jego pracy w Szczecinie zabierać się mu będzie narzędzia potrzebne choćby do utrzymania poziomu wypracowanego w rundzie jesiennej, to o jakimkolwiek postępie, zadowoleniu i satysfakcji możemy zapomnieć.
Miasto zamierza przeznaczyć blisko 400 mln złotych na budowę nowego, mocno przeinwestowanego stadionu wraz z zapleczem treningowym, ale jeżeli w klubie nie zmieni się mentalność osób zarządzających wynikiem sportowym, to żadne, nawet najnowocześniejsze, kosztowne środki tego nie zmienią. Pogoń bez względu na sportową bazę wciąż tkwić będzie w wyznaczonej przez siebie strefie komfortu, absolutnie niedającej żadnej satysfakcji tysiącom kibiców.
Pogoń od lat jest drużyną, dla której celem jest spokojne utrzymanie się w ekstraklasie i gdy wydawało się, że osoba Kosty Runjaica diametralnie zmieni to postrzeganie, to szybko okazało się, że może to być niemożliwe do zrealizowania. Ruchy kadrowe wykonane podczas zimowego okna transferowego to potwierdzają.
Pogoń w rundzie jesiennej dysponowała najmłodszą i najbardziej efektownie grającą parą środkowych obrońców: 18-letnim młodzieżowym reprezentantem Polski Sebastianem Walukiewiczem i 23-letnim reprezentantem Gruzji Laszą Dvalim. Drużyna rundę jesienną zakończyła na piątym miejscu z zaledwie dwupunktową stratą do trzeciego miejsca. I co się okazało?
Wyrywanie fundamentów
Klub najpierw poinformował o sprzedaży za 4 mln euro Sebastiana Walukiewicza – jeszcze w grudniu, kilka dni po zakończeniu sezonu. Następnie dowiedzieliśmy się o sprzedaży za 500 tys. euro Laszy Dvaliego, który swój ostatni mecz rozegrał z Legią i potem drużyna nie powróciła już do tak dobrego poziomu. Mimo to transfer się dokonał, natomiast następcy Gruzina się nie doczekaliśmy.
Walukiewicz w ramach podpisanej umowy został w klubie jeszcze na pół roku, natomiast w miejsce Dvaliego klub nie sprowadził żadnego klasowego obrońcy. Gruzin odszedł do węgierskiego Ferencvarosu, bo chciał zostać mistrzem kraju i prawdopodobnie nim zostanie. Jego zespół jest liderem tabeli z 8 punktami przewagi nad wiceliderem, zagra w kwalifikacjach Ligi Mistrzów, być może zakwalifikuje się do fazy grupowej tych rozgrywek lub Ligi Europy.
Piłkarz i jego nowy klub mają ambicje, natomiast Pogoń, sprzedając swojego czołowego piłkarza za kwotę raczej niepowalającą na kolana, dała wyraźnie sygnał, że jakiekolwiek plany osiągnięcia czegoś więcej niż tylko środek tabeli są raczej poza sferą rozważań. Celem nadrzędnym jest sprzedaż piłkarzy, natomiast wynik sportowy stoi zdecydowanie w tle.
Sprzedaż piłkarzy powinna być środkiem do realizacji celów sportowych, powinna pomagać przy formatowaniu kadry zespołu, dawać nowe możliwości. W Pogoni w zimowym oknie transferowym był to cel sam w sobie. Nastąpiła sprzedaż i brak jakichkolwiek uzupełnień w formacji newralgicznej, stworzonej przez Kostę Runjaica w rundzie jesiennej w bólach, której zazdrościła nam cała ekstraklasa.
W reprezentacji bez kontuzji
Walukiewicz swój ostatni mecz rozegrał przed przerwą na reprezentację. Pogoń po wygraniu meczu w Płocku zajmowała czwarte miejsce, mogła być praktycznie pewna utrzymania, ale trudno zadowalać się utrzymaniem, gdy zespół zajmuje czwarte miejsce.
Walukiewicz rozegrał w reprezentacji dwa pełne mecze, wrócił do Szczecina zdrowy, bez kontuzji i nagle okazało się, że przed meczem z Jagiellonią nie jest zdolny do gry. Jego absencja wydłużała się aż do ostatniej potyczki z Arką Gdynia. Z klubu nie docierały żadne szczegółowe informacje na temat urazu 19-latka, przeważnie Pogoń wysyła komunikaty w tej sprawie, w przypadku Walukiewicza tak nie było, nic nie wskazywało na jego poważne dolegliwości zdrowotne.
Mówimy o jedynym z dwójki pozostałych piłkarzy występujących na środku defensywy, jakiego klub postanowił pozostawić na rundę wiosenną. Bez żadnego z nich: Walukiewicza i Dvaliego i bez jakichkolwiek uzupełnień na tej pozycji nie ma szans na jakiekolwiek ambitne zamierzenia i dobitnie się o tym przekonujemy.
Po meczu z Arką trener Runjaic stwierdził, że piłkarz może nawet nie zagrać do końca sezonu. Jeszcze na przedmeczowej konferencji prasowej w piątek trener stwierdził, że wszyscy trenujący piłkarze poza Frączczakiem są zdolni do gry. W niedzielę okazało się jednak, że ponownie nie jest brany pod uwagę Walukiewicz.
Wolne? Proszę bardzo
Pogoń w kilku ostatnich latach była bardzo łaskawa dla kilku swoich piłkarzy, którym pozwalała na wcześniejsze rozpoczynanie wakacji. W poprzednim roku działo się tak w przypadku czterech zawodników: Rafała Murawskiego, Jakuba Piotrowskiego, Cornela Rapy i Spasa Delewa. Dla dwóch pierwszych były to ostatnie sezony w Pogoni, dla Rapy wcześniejsze rozpoczęcie wakacji wiązało się z uroczystościami rodzinnymi.
Identycznie było dwa lata temu. Wtedy wcześniejsze urlopy otrzymali: Nadir Ciftci, Spas Delew i Adam Gyurcso. Ten pierwszy z powodu dużego rozczarowania i brakiem w związku z jego występami perspektyw, dwaj pozostali mieli przed sobą występy w reprezentacji, a Pogoń zgodziła się na ich wcześniejsze zwolnienie.
W przypadku Ciftciego klub informował początkowo o kontuzji, natomiast prezes Jarosław Mroczek później zdementował te informacje, podając, że klub po prostu wcześniej zakończył jego wypożyczenie. Klub w dość krótkim czasie wykazał się już dość sporą wyrozumiałością w stosunku do mających ważne kontrakty piłkarzy, co z profesjonalizmem nie ma nic wspólnego.
Jeżeli zatem kontuzja Walukiewicza jest rzeczywiście tak poważna, że nie zagra już do końca sezonu, to raczej powinien być też wykluczony jego występ w młodzieżowych mistrzostwach świata, które mają się rozpocząć zaledwie cztery dni po ostatnim meczu w sezonie.
Absencja filaru
Absencja tego piłkarza w ośmiu ostatnich meczach sezonu, kiedy rozstrzygają się najważniejsze kwestie, oznacza, że klub zaakceptował bardzo prawdopodobną sytuację, kiedy zespół pozbawiony będzie dwóch podstawowych środkowych obrońców względem rundy jesiennej, która przyniosła wielkie nadzieje, a te mogą zostać zniweczone nieodpowiedzialnymi decyzjami.
Para Walukiewicz – Dvali po raz ostatni zagrała w meczu Pogoń – Legia. Gospodarze wygrali wówczas 2:1, mogli wyżej, zaprezentowali znakomity futbol, najlepszy w obecnym sezonie, niespotykany we wcześniejszych latach. W dalszej części sezonu ci piłkarze już razem nie grali, gra i pozycja drużyny ulegały osłabieniu.
W tegorocznej rundzie, gdy na boisku brakowało obu, drużyna na pięć rozegranych spotkań wygrała tylko raz – bardzo szczęśliwie w Płocku, w dwóch ostatnich meczach traciła po trzy gole. Nie straciła gola z Jagiellonią, tylko dlatego że rywal nie był zainteresowany atakowaniem bramki przeciwnika.
Strata dwóch tak klasowych defensorów ujemnie wpłynęła nie tylko na siłę defensywy, ale znacznie ograniczyła pole rażenia w ofensywie. Obaj piłkarze rozpoczynali akcje z własnej połowy, obaj robili to znakomicie, bez nich w składzie zespół coraz mocniej czuł się zagubiony, brakowało opcji rozwiązań w ataku pozycyjnym i pewności w działaniach obronnych.
Pogoń osłabiła się na własne życzenie, mając z całą pewnością świadomość, że wpłynie to na jakość gry drużyny, a jak tej świadomości zabrakło, to świadczy to tym gorzej o osobach decyzyjnych w klubie w dziale pionu sportowego.
Drużyna w parze Walukiewicz – Dvali punktowała w obecnym sezonie ze średnią zdobytych punktów na poziomie 1,9, bez jednego z tych graczy już na poziomie 1,3, natomiast w tegorocznej rundzie w pięciu meczach bez żadnego z nich w składzie zdobyła sześć punktów, co daje średnią 1,2 punktu na mecz. Jeżeli klub świadomie się osłabia, to trudno oczekiwać cudów. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser