Rozmowa ze Zbigniewem Długoszem, długoletnim bramkarzem, a później trenerem
Długoletni golkiper Pogoni Szczecin, a później trener bramkarzy Zbigniew Długosz za tydzień (20 marca) skończy 65 lat i z tej okazji w sobotę o godz. 12.30 na stadionie przy ul. Witkiewicza organizuje okolicznościowy turniej oldbojów.
– Jakie drużyny wystąpią w turnieju i jaki jest scenariusz imprezy?
– Rywalizować będą cztery drużyny: Stal Szczecin, Chemik Police i Lekarze, a koledzy z Pogoni i nie tylko wystąpią w zespole Gwiazd. Grać będziemy tylko dwie godziny, bo przecież jesteśmy oldbojami i to starszymi, a później korzystając z gościny Pogoni przeniesiemy się na długie wspominki do budynku VIP na stadionie.
– Powróćmy teraz do wydarzeń sprzed 65 lat i początków sportowej kariery.
– Urodziłem się w słynnym z wyrobów porcelanowych Ćmielowie w województwie świętokrzyskim, ale dość szybko przeprowadziłem się z rodzicami na Ziemie Odzyskane do Wrocławia i zamieszkałem… 50 metrów od stadionu Śląska. Do klubu trafiłem jednak stosunkowo późno, bo w wieku 16 lat, a wcześniej grałem przez całe dnie zaraz po szkole i to nie tylko w piłkę, ale we wszystkie możliwe gry, a zimą w hokeja. Nasze rozgrywki odbywały się najczęściej na ulicy, a bramki były z tornistrów. W Śląsku szybko przeskakiwałem kolejne grupy wiekowe i dostałem się do pierwszego zespołu trenowanego przez Władysława Żmudę, a wcześniej w juniorach szkolili mnie Antoni Borkowski i Aleksander Papieski. W seniorach rozegrałem tylko cztery spotkania, ale był wśród nich pojedynek w Pucharze Zdobywców Pucharów z zespołem z Malty.
– Jakie były motywy transferu do Pogoni?
– Powód był właściwie jeden, a mam na myśli warunki mieszkaniowe, bo we Wrocławiu zajmowaliśmy 2-pokojowe mieszkanie z rodzicami w 8 osób, a w tym czasie myślałem już o szybkim ślubie. We Wrocławiu nie miałem szans nawet na kawalerkę, a chciałem mieć dla siebie i małżonki własny kąt, a ponadto rozluźnić przestrzeń życiową rodzinie. W Szczecinie otrzymałem zaś mieszkanie, obok Świętej Pamięci Andrzeja Krawczyka, więc długo się nie zastanawiałem, czy zostać portowcem.
– Jakie mecze z długoletniej kariery najbardziej utkwiły w pamięci?
– Mecz z Legią Warszawa, w którym wszedłem przy prowadzeniu 3:2 na mniej więcej ostatnie pół godziny za świętej pamięci Marka Szczecha, który zgłosił kontuzję, ale podejrzewam, że tak naprawdę to nie wytrzymał presji tego pojedynku. Wojskowo nas cisnęli i praktycznie nie wychodziliśmy z własnej połowy, ale pomogłem drużynie w utrzymaniu zwycięstwa. Drugie wydarzenie z mojej kariery to międzynarodowy turniej w Belgii, w którym występowali gospodarze, czyli FC Brugge, PSV Eindhoven, Borussia Dortmund oraz Pogoń Szczecin, która nieoczekiwanie zwyciężyła. Rozegrałem tam życiowe mecze, atmosfera imprezy była podniosła, a kibicowanie żywiołowe i po raz pierwszy zetknąłem się z faktem, że fani rzucali we mnie zza bramki drobnymi monetami. Byłem jednak tak zaabsorbowany bronieniem, że nie zdążyłem pozbierać bilonu do portfela. Wspomnę jeszcze trzykrotny udział w finale Pucharu Polski, zawsze niestety przegrywany 0:1. Przeciwko Legii i Lechowi byłem zawodnikiem, a przeciwko Jagiellonii szkoleniowcem bramkarzy. Natomiast dwa razy z Pogonią udało mi się wygrać grupę w Pucharze Lata.
– Co było dalej po zakończeniu bramkarskiej kariery?
– Trzymałem się futbolu, bo przecież byłem magistrem wychowania fizycznego, trenerem piłkarskim i menedżerem sportu. Jako szkoleniowiec w niższych ligach wprowadziłem drużynę z Dobrej z A Klasy do Klasy Okręgowej, ale lepiej się czułem jako trener bramkarzy i przez wiele lat pracowałem w tej roli na Twardowskiego, dbając o rozwój między innymi Bogusława Wyparły, Krzysztofa Pilarza, Brazylijczyka Gu, Waldemara Grzanki, Bartosza Fabiniaka, Borysa Peskovića, Radosława Majdana, Krzysztofa Pyskatego czy Radosława Janukiewicza, a gdy jego powszechnie chwalono w całym kraju, mnie właśnie zwolniono z Pogoni. Pracowałem więc w Szkole Podstawowej numer 16 na Gumieńcach jako nauczyciel wychowania fizycznego oraz kierownik obiektów sportowych i wspólnie z dyrektorem Markiem Niedzielskim sprawiliśmy, że wspomniane obiekty rozkwitały, a szkoła zyskała zaszczytny przydomek „‚zielonej”. Obecnie jako trener bramkarzy pomagam dwóm szczecińskim klubom, Iskierce oraz Pogoni Prawobrzeże, a moje poza piłkarskie hobby to siatkówka i kajaki, a szczególnie lubię spływy.
– Dziękujemy za rozmowę. ©℗
(mij)
Fot. R. Pakieser