Praktycznie zakończyły się już tegoroczne piłkarskie zmagania (w PKO BP Ekstraklasie pozostał jeszcze zaległy mecz Śląska Wrocław z Radomiakiem, który odbędzie się w najbliższą sobotę), więc można przystąpić do oceny poczynań szczecińskiej Pogoni. W Pucharze Polski nasza drużyna wypadła obiecująco, dochodząc do ćwierćfinału, ale w lidze spisywała się poniżej oczekiwań, po 18 kolejkach plasując się niemal dokładnie w środku stawki na 8. miejscu, z 8-punktową stratą do podium i do soboty z 10-punktową przewagą na strefą spadkową, która może zostać zredukowana do 9 punktów, jeśli radomianie zremisują lub wygrają we Wrocławiu.
W poprzednich sezonach portowcy zazwyczaj plasowali się w czołówce, cały czas walcząc o prawo gry w europejskich pucharach, dzięki miejscu w czołowej ligowej czwórce, a teraz sytuacja jest gorsza, stąd spory niedosyt. Główny powód wszelkich problemów to zbyt skromna kadra pełnowartościowych oraz zdrowych ligowców i w konsekwencji bardzo krótka, by nie rzec szczątkowa ławka rezerwowych. Sytuacja spowodowana została fatalną polityką transferową, polegającą na totalnej wyprzedaży zawodników i jedynie kosmetycznych uzupełnieniach składu. Przypomnijmy, że w ostatnim okresie z Pogoni odeszło aż 18 piłkarzy: Kóstas Triantafyllópoulos, Kryspin Szcześniak, Jakub Bartkowski, Luís Mata, Bartłomiej Mruk, Damian Dąbrowski, Jean Carlos Silva, Kamil Drygas, Michał Kucharczyk, Pontus Almqvist, Sebastian Kowalczyk, Mateusz Łęgowski, Kacper Kostorz, Paweł Stolarski, Mariusz Fornalczyk, Bartosz Klebaniuk, Luka Zahovič i praktycznie doliczyć tu trzeba także także Dantego Stipicę. Dodajmy, że nieco wcześniej odeszli m.in.: Adam Buksa, Kamil Wojtkowski, Jakub Piotrowski, Sebastian Walukiewicz, Kacper Kozłowski, Adrian Benedyczak czy Marcin Listkowski. Z tych graczy można by stworzyć dwie drużyny!
Z Pogoni słyszymy sygnały, że powodem hurtowej wyprzedaży jest polityka oszczędnościowa, związana ze złą sytuacją finansową klubu. I tu też można się zdziwić, bo przecież przychody klubu są ogromne: telewizyjne miliony z Canalu+ i TVP oraz z PZPN, trybuny na meczach (z wyjątkiem ostatniego pucharowego rozgrywanego w mroźną grudniową noc) są niemal pełne choć bilety nie są tanie i loże kosztują tysiące, kwitnie sprzedaż klubowych gadżetów, zaś sponsorów przybywa z miesiąca na miesiąc, a jest nawet główny, strategiczny, kluczowy, wiodący i czołowy (według słowników poprawnej polszczyzny, wszystkie te słowa to synonimy i znaczą dokładnie to samo!). Podobno rosną też koszty, ale klub informował, że główną pozycją po stronie wydatków są wynagrodzenia zawodników. Kilka lat temu, gdy na liście płac było drastycznie więcej piłkarzy, bilans Pogoni wychodził na zero, notował niewielką stratę, lub nawet wykazywał zysk. Teraz, gdy fundusz płac z oczywistych względów się znacznie zmniejszył, zaskakująco pojawiła się wielomilionowa strata, co naprawdę dziwi. Fakt, że od roku, inflacja galopująco przyspieszyła, ale bez przesady...
Jeśli chodzi o sprawy sportowe, to po kilku kolejkach mieliśmy nieoczekiwaną zmianę miejsce, gdy szwedzki trener Jens Gustafsson, który głośno deklarował, że tak dobrze czuje się w Szczecinie, iż nie myśli o funkcji selekcjonera kadry swojego kraju, postanowił opuścić gród Gryfa po propozycji arabskich szejków i musiał zastąpić go dotychczasowy asystent Robert Kolendowicz. Zespół, zarówno ze Szwedem, jak i następcą, spisywał się różnie; u siebie wszystko wygrywał, ale na wyjazdach doznawał niemal samych porażek. Pod koniec rundy doszło do pewnego przełamania, bo portowcy na wyjazdach raz wygrali i raz zremisowali, ale niestety, na Twardowskiego też raz przegrali i później podzielili się punktami, więc tzw. 50-procentowy trend został utrzymany. Choć oczywiście nie do końca, bo matematycznie połowa wygranych i połowa przegranych daje w sumie więcej punktów, niż wygrane i przegrane połączone z dwoma remisami...
Atutem Pogoni jesienią były oczywiście akcje ofensywne i to zarówno w ataku pozycyjnym, jak i w szybkich kontrach. Niemal we wszystkich tych zdarzeniach brał udział kapitan Kamil Grosicki, jako strzelec, autor ostatniego podania lub inicjator akcji. Gdy był w słabszej formie lub przemęczony, Pogoń praktycznie przechodziła obok meczu... Trzy razy jesienią szczecinianom zdarzyły się sytuacje, że praktycznie w tydzień musieli rozegrać trzy spotkania, łącząc ligę z Pucharem Polski. Za każdym razem w trzecim pojedynku postawa granatowo-bordowych była tragiczna (z GKS-em Katowice, Motorem Lublin i ostatnio z Koroną Kielce). O palpitacje serca szczecińskich kibiców przyprawiała też postawa defensywy Pogoni przy wrzutkach w nasze pole karne, czy to z akcji, po rzutach wolnych, kornerach, czy nawet wrzutach z autu. Po latach posuchy, praktycznie od czasu odejścia Adama Buksy, wreszcie wykreował się na Twardowskiego napastnik, bo Grek Efthýmis Kouloúris z 11 trafieniami jest - wraz z dwoma kolegami, z Cracovii i Radomiaka - współliderem w klasyfikacji strzelców, ale już głośno słychać o jego powrocie do ojczyzny (Panathinaikos Ateny, Olympiakos Pirues) lub zaciągu do stołecznej Legii...
Jak więc podsumować kończący się rok w wykonaniu piłkarzy i aktualnych włodarzy Dumy Pomorza? Chyba najlepiej uczynić to słowami kabaretowego klasyka: „Jest dobrze, ale nie beznadziejnie...". ©℗
(mij)
TABELA PO 18 KOLEJKACH
1. Lech Poznań 38 33-14 12 2 4
2. Raków Częstochowa 36 25-11 10 6 2
3. Jagiellonia Białystok 35 32-25 10 5 3
4. Legia Warszawa 32 36-23 9 5 4
5. Cracovia Kraków 31 36-28 9 4 5
6. Górnik Zabrze 30 26-20 9 3 6
7. Motor Lublin 28 27-30 8 4 6
8. POGOŃ Szczecin 27 25-21 8 3 7
9. Widzew Łódź 25 24-25 7 4 7
10. GKS Katowice 23 27-25 6 5 7
11. Piast Gliwice 22 18-18 5 7 6
12. Stal Mielec 19 19-24 5 4 9
13. Zagłębie Lubin 19 16-27 5 4 9
14. Puszcza Niepołomice 18 17-26 4 6 8
15. Korona Kielce 18 15-27 4 6 8
16. Radomiak Radom 17 21-25 5 2 10
17. Lechia Gdańsk 14 18-33 3 5 10
18. Śląsk Wrocław 10 13-26 1 7 9