Arka Gdynia - Pogoń Szczecin 2:3 (2:1) 0:1 Buksa (17), 1:1 Janota (24, karny), 2:1 Zarandia (35), 2:2 Buksa (57), 2:3 Delew (64).
Żółte kartki: Zarandia (Arka), oraz Buksa, Kozulj, Załuska (wszyscy Pogoń).
Sędziował Tomasz Musiał (Kraków).
Widzów: 7056.
Arka: Šteinbors - Zbozień, Maghoma, Helstrup (69, Danch), Marciniak - Zarandia, Nalepa (89, Aankour), Deja, Janota, Młyński (68, Siemaszko) - Jankowski.
Pogoń: Załuska - Niepsuj, Walukiewicz, Dwali, Matynia - Kožulj (61, Delew), Podstawski, Drygas, Majewski, Kowalczyk (55, Żyro; 64, Guarrotxena) - Buksa.
Trwa kapitalna passa portowców. Odnieśli piąte zwycięstwo w sześciu ostatnich meczach, drugie z rzędu z trzema zdobytymi golami na koncie, po raz szósty z rzędu ograli Arkę, po raz trzeci z rzędu na jej boisku za każdym razem zdobywając trzy gole, to był też trzeci triumf Kosty Runjaica nad tym zespołem i drugi z rzędu z identycznym wynikiem.
Najważniejsze, że Pogoń pokazała kawał dobrego futbolu, grała przez cały mecz na wysokiej intensywności, bardziej zależało jej na wygraniu meczu od przeciwnika, straciła kontrolę nad meczem tylko w ostatnich minutach, kiedy zaczęło trochę brakować sił.
Wcześniej dominowała, jako pierwsza przejęła inicjatywę, zepchnęła przeciwnika do głębokiej defensywy. Pogoń pokazała też charakter. Do przerwy przegrywała 1:2, choć z przebiegu gry na taki wynik nie zasługiwała.
Pogoń była lepsza
Grała lepiej, świetnie operowała piłką, pokazywała dużą jakość, ale dwa błędy w defensywie spowodowały, że to rywal prowadził, a gdyby nie fenomenalna interwencja Załuski, to byłoby do przerwy nawet 1:3. Taki to był mecz - pełen zwrotów akcji, zmiany sytuacji, ale jednak przez zdecydowaną większość z przewagą portowców.
To szczecinianie sprawiali lepsze wrażenie, dobrze przygotowywali atak pozycyjny, poszczególni piłkarze świetnie orientowali się w założeniach, wypełniali je, przede wszystkim Pogoń w momentach swojej największej dominacji praktycznie nie pozwalała przeciwnikowi na wdzieranie się z piłką we własne pole karne.
Dwie takie sytuacje przed przerwą zakończyły się stratą goli, po zmianie stron mieliśmy natomiast trochę szczęścia. Przy stratach goli najpierw spóźnił się z interwencją Walukiewicz, a następnie źle przykrył Matynia. Nasz lewy obrońca miał mnóstwo pracy z gruzińskim skrzydłowym, ale nie zawsze dawał się ogrywać, kilka pojedynków zakończył zwycięsko, na pewno nie przestraszył się i mocno się postawił.
Pozytywna złość portowców
Pogoń przystępując do drugiej połowy sprawiała wrażenie wściekłej z przebiegu meczu i wyniku. Postanowiła ponownie wziąć sprawy w swoje ręce i od początku drugiej połowy zepchnęła przeciwnika do defensywy. Znakomite zawody rozgrywał Buksa, zdobył dwa gole strzałami zza linii pola karnego, był niebezpieczny w polu karnym przeciwnika, ale też poza nim.
Ogromnym pechowcem okazał się Żyro, który zaledwie kilka minut po wejściu na boisko musiał z powodu kontuzji z niego zejść. Ale to on wypracował rzut wolny, po którym Majewski trafił w słupek, a akcję wykończył celną dobitką Delew. Żyro wszedł na boisko przy stanie 1:2, a opuścił je po niespełna 10 minutach przy prowadzeniu. Nasi rezerwowi: Żyro i Delew zadecydowali o wyniku meczu, choć ten pierwszy na pewno miał znów mnóstwo pecha.
Ta wygrana powinna być zadedykowana Michałowi Żyro, bardzo chciał się pokazać, sprawiał wrażenie głodnego gry i za swój animusz zapłacił kolejną kontuzją zaledwie po kilku minutach przebywania na boisku.
Rozpaczliwa obrona wyniku
Szczecinianie dość rozpaczliwie bronili się w ostatnich minutach, mieli wtedy sporo szczęścia, dwa razy kapitalnymi interwencjami w defensywie popisał się Walukiewicz, czym nieco naprawił swoje winy z pierwszej połowy. Rywal za łatwo wprowadzał piłke w nasze pole karne, kilka razy zrobiło się niebezpiecznie. Pogoń wyglądała na mocno zmęczoną, ale zdołała wybronić kapitalny wynik po grze na wysokim poziomie, postawie heroicznej, pełnej pasji, woli zwycięstwa.
Dzięki tej wygranej szczecinianie awansowali do pierwszej ósemki, choć jeszcze dwa miesiące temu zajmowali przedostatnie miejsce w tabli z ośmioma punktami straty do ósmej drużyny. To nie jest jeszcze ostatnie słowo portowców, ten zespół wygląda na wciąż nienasycony i to jest dobry objaw przed kolejnymi spotkaniami. ©℗ Wojciech Parada