Lechia Gdańsk - Pogoń Szczecin 1:1 (1:1)
Bramki: 1:0 Wolski (9), 1:1 Frączczak (45, karny)
Żółte kartki: Sławczew, Janicki (Lechia), oraz Nunes, Akahoshi, Kudła (Pogoń).
Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń).
Widzów: 14 461.
Lechia: Savić - Nunes (78, Stolarski), Maloča, Janicki, Wawrzyniak - Haraslín (72, Mila), Sławczew, Chrapek (87, Pawłowski), Krasić, Wolski - Paixão.
Pogoń: Kudła - Râpă, Rudol, Lewandowski, Nunes - Delew, Matras, Murawski, Akahoshi (90, Kort), Gyurcsó (65, Drygas) - Frączczak (80, Zwoliński).
Pogoń zremisowała w Gdańsku z liderem tabeli i z 21 punktami na koncie zakończyła pierwsza rundę rozgrywek. To dobry bilans, a jeszcze bardziej cieszy postęp w grze drużyny, który zauważalny jest z każdym meczem.
Szczecinianie w konfrontacji z Lechią mieli różne fazy, na pewno nie nadążali za przeciwnikiem w pierwszej połowie, ale w drugiej kontrolowali mecz i to oni mieli więcej dogodnych sytuacji do strzelenia gola i wygrania meczu.
Podopieczni trenera Moskala przed przerwą nie radzili sobie z agresywną i wysoką strefą przeciwnika, nie umieli w porę przerywać dobrze zapowiadających się akcji jeszcze w dalszej odległości od bramki Kudły i mieli mnóstwo szczęścia, że rywal w ten części gry zdobył tylko jedną bramkę.
Szans miał zdecydowanie więcej, Paixao trafił w słupek, a Kudła bronił uderzenia Chrapka. Miejscowi przed przerwą oddali aż 10 strzałow, z których połowa była celna. Portowcy próbowali się odgryzać, dobrze dysponowany był Frączczak i znów kiepsko Gyurcso. To reprezentant Węgier zmarnował najlepszą okazję do strzelenia gola, jego impas strzelecki trwa i pogłebia się.
Najlepszy Frączczak
Kibice Pogoni z całą pewnością modlili się o to, by Portowcy nie przegrywali do przerwy wyżej, jak 0:1. Dominacja miejscowych była bowiem wyraźna, przewaga momentami przygniatająca i wtedy nastąpiła akcja Portowców, po której faulowany w polu karnym był najlepszy w drużynie Pogoni Frączczak. Sam poszkodowany zdobył swoją piątą bramkę w sezonie i siódmą uwzględniając mecze w pucharze Polski.
Biorąc pod uwagę przebieg gry w pierwszych 45 minutach, wynik 1:1 był najlepszy, jaki goście mogli sobie wymarzyć. Nie zasługiwali na niego, ale takim właśnie rezultatem pierwsza częśc gry się skończyła.
Po przerwie oglądaliśmy już zupełnie inną Pogoń. Świetnie ustawiona w środkowej strefie, nie pozwalała przeciwnikowi na przedarcie się we własną strefę obronną. Średni pressing stosowany praktycznie po minięciu rywala środkowej linii boiska był momentami perfekcyjny.
Okazje Gyurcso i Deleva
Pogoń dobrze wyprwadzała kontry. Po jednej z nich dobrą okazję miał Gyrucso, ale w swoim stylu zaplątał się w dryblingu i nie oddał nawet strzału. Najlepszej okazji nie wykorzystał Delev. Po fenomenalnym podaniu Frączczaka znalazł się w sytuacji sam na sam, ale kąt był zbyt ostry i strzał reprezentanta Bułgarii okazał się minimalnie niecelny.
Lechia w drugiej połowie nie umiała atakować już w tak dobrym tempie, oddała tylko jeden celny strzał - na początku tej części gry. Momentami była bezradna, wykonywała coraz więcej dośrodkowań, ale świetnie ustawieni byli nasi środkowi obrońcy.
Pogoń nie zademonstrowała w Gdańsku zbyt wielu efektownych akcji, ale poprzeczkę miała ustawioną najwyżej, jak to możliwe. Grała na boisku lidera, trochę sprzyjało jej szczęście, a trochę umiała zaimponować dużą mądrością w grze, dyscypliną taktyczną i ciągiem na bramkę przeciwnika.
Pogoń w każdym okresie meczu chciała go wygrać. Nawet wtedy, gdy znajdowała się w głębokiej defensywie, w każdym momencie chciała tworzyć swoje akcje, a nie tylko oddalać niebezpieczeństwo od własnej bramki. Nawet wtedy, gdy przeciwnik mocno naciskał i zmuszał do błędów. ©℗ Wojciech Parada