Pogoń Szczecin - Arka Gdynia 5:1 (1:1) 1:0 Frączczak (2), 1:1 Trytko (3), 2:1 Fraczczak (53), 3:1 Delev (60), 4:1 Rapa (63), 5:1 Marcjanik (90, samobójcza).
Pogoń: Słowik - Niepsuj, Râpă, Fojut, Nunes (83, Matynia) - Delev, Matras, Drygas (46, Kort), Listkowski, Gyurcsó (88, Kitano) - Frączczak.
Arka: Jałocha - Socha, Sobieraj, Marcjanik, Warcholak - Formella (65, Zarandia), Hofbauer, Marciniak (64, Barišić), Szwoch, Božok (87, Stolc) - Trytko.
Żółte kartki: Listkowski, Drygas (Pogoń) - Hofbauer, Szwoch (Arka).
Sędziował: Paweł Gil (Lublin).
Widzów: 4312.
Pogoń rozgromiła na własnym boisku Arkę Gdynia, zachowała szansę na awans do pierwszej ósemki, odniosła drugie zwycięstwo w tym roku i szczególnie w drugiej połowie zaimponowała grą szybka, z polotem, odważną i bezkompromisową.
Pogoń po przerwie była zdecydowanie lepsza i mogło tak też być przed przerwa, gdyby trener Moskal umiał wystawić najbardziej optymalny skład. Po raz kolejny okazało się, że nie ceni Korta. Po dwóch udanych meczach tego piłkarza z tuzami polskiej ekstraklasy: Legią i Lechem piłkarz ten ponownie rozpoczął mecz na ławce rezerwowych.
Pojawił się na boisku po przerwie, a gra momentalnie się ożywiła. Co ciekawe, Kort nie uczestniczył w żadnym zdobytym golu, grał trochę pechowo, miał dobrą sytuację, ale jej nie wykorzystał. To on jednak wprowadził w poczynania zespołu spokój, rozwagę i w głównej mierze dzięki niemu gra portowców nabrała płynności.
Mecz paradoksów
To był mecz pełen paradoksów. Dwa gole zdobył Frączczak, który do meczu z Arką legitymował się wstydliwym dorobkiem dwóch celnych strzałów na bramkę przeciwnika w tym roku. 30-letni napastnik tym razem był skuteczny, zdobył dwa gole, ma ich na koncie w obecnym sezonie już 10, jednak prócz sytuacji, w których znakomicie się odnajdywał w polu karnym, to nie rozgrywał dobrego meczu.
Swoimi golami dał drużynie zwycięstwo po raz pierwszy od 15 spotkań. Było to też w meczu z Arką i też na listę strzelców wpisał się dwa razy.
Po przerwie jedną z asyst zaliczył Nunes, ale do tego momentu to był jeden z najsłabszych piłkarzy na boisku. Szczególnie przed przerwą raził brakiem wyczucia, przestrzeni, był niedokładny, a rywal przedzierał się w pole karne Pogoni właśnie stroną, za która odpowiedzialny był 31-letni lewy obrońca.
Bojaźliwy trener
Trener Moskal w końcówce spotkania wpuścił na boisko dwóch młodych piłkarzy, jednak nie może zmieniać to jego oceny - trenera bojaźliwego, który konstruuje jedenastkę w ten sposób, by było w niej jak najmniej młodych piłkarzy, wychowanków akademii.
O tym, że warto korzystać z tych piłkarzy przekonał po raz kolejny Listkowski. To był znów jeden z najlepszych piłkarzy na boisku, podobnie było w minioną środę, a przecież jeszcze do meczu z Lechem był to gracz głębokich rezerw, mający w obecnym sezonie na koncie zaledwie 5 procent możliwych minut do rozegrania. Nie wiadomo, czy otrzymałby szansę, gdyby zdrowy był Murawski. Prawdopodobnie nie.
Pogoń odniosła efektowne zwycięstwo, jednak nie wolno zapominać, że pokonała rywala wyjątkowo nieporadnego, który włącznie z meczem z Pogonią w czterech ostatnich spotkaniach stracił aż 16 goli, czyli średnio cztery na jeden mecz.
Trzeba pamiętać, że w połowie listopada ubiegłego roku Pogoń też odniosła efektowne zwycięstwo - wtedy z Wisłą 6:2, by już w kolejnym meczu przegrać z Koroną 1:4, a w następnych 13 spotkaniach wygrać zaledwie raz.
Trener Moskal wciąż sprawia wrażenie człowieka, który nie stawia na piłkarzy najbardziej wartościowych, ale tych najbardziej już wykreowanych. W sobotni wieczór jego wybory znakomicie się wybroniły, ale celu w ten sposób drużyna jeszcze nie osiągnęła, a będzie nim awans do ósemki. ©℗ Wojciech Parada