Pogoń w sobotę zagra w Warszawie mecz przeciwko rozpędzonej drużynie mistrza Polski i spotkanie to może zadecydować o tym, czy szczecinianie ostatnie siedem meczów w sezonie grać będą z najmocniejszymi ekipami w kraju, czy z maruderami walczącymi o utrzymanie w ekstraklasie.
Spadek drużynie nie grozi, zespół punktów zdobył całkiem sporo, ale brak drużyny w pierwszej ósemce w sezonie, który miał być przełomem, który w dużej jego części pokazywał wiele toczących się w drużynie zmian na lepsze, to byłby poważny cios świadczący tylko o tym, że czasem trzeba bardzo niewiele, żeby roztrwonić przyzwoity dorobek.
Wystarczy na przykład pozbyć się w środku sezonu jednego piłkarza z podstawowego składu Laszy Dvaliego i jest podstawa do załamania formy i utraty dobrej opinii. Tak się stało w przypadku szczecińskiego klubu, który lukę po sprzedanym za pół miliona euro piłkarzu próbował wypełnić testując zawodników z drugiej ligi Czarnogóry i drugiej ligi Rumunii. Oczywiście bezskutecznie.
Pogoń po remisie z Arką zareagowała w ten sposób, że nastąpił zakaz publicznego wypowiadania się piłkarzy i członków sztabu szkoleniowego do meczu z Legią. To bardzo nerwowa reakcja pokazująca, że w klubie mocno przeżywa się niepowodzenia z ostatnich kilku tygodni.
Cisza medialna
Po raz ostatni z taką sytuacją mieliśmy do czynienia jeszcze podczas kadencji Macieja Skorży i był to czas nieporównywalny do obecnego. Pogoń wtedy znajdowała się na skraju upadku sportowego, była na dnie tabeli, a kolejne próby łagodzenia napiętej sytuacji jeszcze mocniej ją zaogniały.
Pogoń miała udany początek trwającej obecnie rundy wiosennej, ale biorąc pod uwagę wszystkie rozegrane w tym roku mecze, nie ma się czym chwalić. W tabeli rundy wiosennej Pogoń plasuje się poza pierwszą ósemką, punkty zdobywa na poziomie średniej 1,33 na mecz. To bardzo słaby wynik, biorąc pod uwagę wiele aspektów.
W rundzie jesiennej Pogoń punktowała na poziomie 1,55, natomiast w rundzie wiosennej przed rokiem na poziomie 1,75. Pogoń zatem z każdą rundą zalicza tendencję spadkową i to dość wyraźną. Zapracowała na dobrą opinię heroiczną walką o utrzymanie w poprzednim sezonie i bardzo dobrą grą w środku rundy jesiennej, ale nie umie utrzymać odpowiedniego poziomu.
Po wygranym meczu z Legią kończącym pierwszą rundę sezonu zasadniczego nastąpił wyraźny zwrot. Pogoń po meczu z Legią nigdy już nie zagrała na poziomie nawet zbliżonym do tamtego spotkania, który od początku do końca przebiegał pod absolutną kontrolą szczecińskiego zespołu. Dziś widzimy, że to był kres, a nie początek pewnego projektu.
To był ostatni wspólny występ w jednym zespole Sebastiana Walukiewicza i Laszy Dvaliego, dwójki środkowych obrońców, których zazdrościła nam cała piłkarska Polska. Gdyby obaj funkcjonowali w drużynie również podczas rundy wiosennej, to szanse na dobry wynik byłyby zdecydowanie większe. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że Pogoń dziś plasowałaby się na jednej z medalowych pozycji.
Pogoń nie umiała utrzymać dobrze funkcjonującej i wciąż rozwijającej się formacji nawet przez jeden pełny sezon. Nawet przez pełną rundę jesienną. Walukiewicza chciała już sprzedać w sierpniu ubiegłego roku, stąd jego absencja w meczach z tamtego okresu, kiedy zespół przegrywał.
Zburzony fundament
Zburzony został fundament drużyny, która nie potrafiła się pozbierać po stracie Dvaliego, a następnie kontuzji Walukiewicza, ułożyć gry dającej kibicom mnóstwo radości w rundzie jesiennej. Zabrakło wyobraźni, co może się wydarzyć, jak zabraknie jednego z tych piłkarzy, a w przypadku losowym również i drugiego. Dziś zbieramy tego owoce.
Obecna runda jest poza tym najsłabsza dla samego Kosty Runjaica w jego trenerskiej karierze. Niekoniecznie z jego winy, ale z powodu sytuacji jaką zastał. Nigdy prowadzone przez niego zespoły nie punktowały w tak mizerny sposób w rundzie wiosennej. Tylko dwa razy zdarzyło się, że prowadzone przez niego drużyny miały gorszą rundę wiosenną od jesiennej, ale zawsze zespół zachowywał średnią zdobytych punktów na poziomie minimum 1,5 na mecz.
Historia pracy Kosty Runjaica pozwalała z dużym optymizmem oczekiwać rundy wiosennej, przed meczem kończącym sezon zasadniczy rozczarowanie jest jednak bardzo duże, tym bardziej że drużynie brakuje stabilności, ustalonej hierarchii w zespole. Tak jak to było w rundzie jesiennej.
Zbyt wiele rzeczy zaczęło funkcjonować zdecydowanie gorzej niż jesienią. Pogoń może jeszcze spowodować, że sezon zakończy się sukcesem, choć zdaje się w klubie jest zupełnie inna definicja sukcesu. Zajęcie miejsca w środku tabeli nie jest jednak żadnym osiągnięciem. Wypadnięcie poza pierwszą ósemkę będzie porażką dużego kalibru.
Za Zagłębiem i Wisłą
Pogoń w tabeli rundy wiosennej znajduje się za takimi drużynami, jak: Zagłębie Sosnowiec, Śląsk Wrocław czy Wisła Kraków. Zagłębie to wciąż najpoważniejszy kandydat do spadku, natomiast Wisła przystąpiła do sezonu bez należycie przepracowanego okresu przygotowawczego, z przypadkowo zebranymi piłkarzami, mocno osłabiona, a mimo to zdołała po dziewięciu tegorocznych meczach wypracować lepszy dorobek od Pogoni.
To bardzo źle świadczy o drużynie mającej za zadanie atakować najwyższe pozycje, a nie zniżać się do poziomu klubów z organizacyjnymi problemami. Pogoń na dziewięć rozegranych spotkań w rundzie wiosennej w aż sześciu przypadkach mierzyła się z ekipami plasującymi się w tegorocznej tabeli na miejscach w dolnej połowie, więc teoretycznie zadania nie miała wygórowanie trudnego.
Ze spotkań z drużynami znajdującymi się w pierwszej ósemce przegrała z Zagłębiem Lubin i Lechią Gdańsk i wygrała z Wisłą Kraków, gdy ta jeszcze była w trakcie późniejszego wchodzenia w sezon. Podopieczni trenera Stolarczyka dopiero po meczu z Pogonią zaczęli punktować i piąć się w górę tabeli.
W ostatniej kolejce sezonu zasadniczego może dojść do kuriozalnej sytuacji, kiedy zespół Macieja Stolarczyka, wygrywając w Lubinie z miejscowym Zagłębiem, wyrzuci portowców poza pierwszą ósemkę. Dokona tego trener, który nigdy w Pogoni nie był poważnie traktowany jako szkoleniowiec, nigdy jego kandydatura nie była brana na poważnie, a który może osiągnąć wynik lepszy od Pogoni, o której mówiło się w ostatnim czasie w samych superlatywach.
Opinia zamazuje obraz
Dobra opinia wypracowana z różnych powodów czasem zamazuje prawdziwy obraz klubu. W przypadku Pogoni cieniem kładą się przeprowadzone transfery zimą tego roku. Sprzedaż Dvaliego za około 2 mln złotych może się okazać absolutnie tego niewarta. Więcej pieniędzy mogła Pogoń zarobić, zatrzymując piłkarza w drużynie, wygrywając mecze i zajmując na mecie rozgrywek wysokie, nawet medalowe miejsce.
Ponadto Pogoń dokonała dwóch transferów, które obecnie wydają się kompromitujące. Nie zawsze wszystkie transfery muszą się sprawdzać od razu, czasem trzeba trochę czasu, jednak w przypadku dwóch zagranicznych skrzydłowych: Jina Izumisawy i Santeri Hostikki możemy mówić o niewypałach porównywalnych do Nadira Ciftciego, Mortena Rasmussena czy Mate Cincadze.
Wydawało się, że Pogoń nauczyła się już, jak nie dokonywać absolutnie nietrafionych transferów, ale okazuje się, że klub wciąż w tym tkwi i trudno znaleźć racjonalne uzasadnienie pozyskania tych dwóch piłkarzy.
Izumisawa ma 27 lat, jest już zatem piłkarzem wiekowym, absolutnie nie można go określić jako gracza perspektywicznego, ma kłopot z komunikacją, nie mówi w żadnym obcym języku, nie rozumie gry, taktyki, jest zagubiony, a pobyt w Pogoni traktuje raczej jako fajną przygodę, o czym przekonaliśmy się podczas meczu w Poznaniu, kiedy przed spotkaniem wszedł na murawę stadionu i nagrywał obiekt, na którym rozgrywane były niegdyś mistrzostwa Europy.
Hostikka jest piłkarzem młodszym, 22-letnim, ale trochę zastanawia fakt, że Pogoń nie potrafi wychować tej klasy piłkarzy w akademii, ale pozyskuje ich z różnych części świata po to, by stanowili część szerokiej kadry pierwszego zespołu.
Runda wiosenna jest zawsze decydująca, zawsze daje odpowiedź na wiele pytań. Jakiej klasy jest szkoleniowiec, czy potrafi odpowiednio przygotować zespół do walki o konkretne cele. Dowiadujemy się, jakich w kadrze mamy piłkarzy, czy umieją unieść ciężar emocji, które towarzyszą zawsze końcówce sezonu.
Przede wszystkim jednak dowiadujemy się, jakie mamy władze klubu, jakich potrafią dostarczyć narzędzi, by zespół dokonał kolejnego postępu, by umiał wejść na kolejny poziom. Jeżeli schodzi na poziom niższy poprzez działania transferowe i to nie po raz pierwszy od kilku sezonów, to nie możemy już mówić o przypadku. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser