Portowcy zainaugurowali w stolicy ligowo-pucharowy maraton bezbramkowym remisem z wojskowymi, nad którymi utrzymali 3-punktową przewagę i są też lepsi od warszawian w bezpośrednich pojedynkach. Już we wtorek w Niepołomicach szczecinianie zagrają z tamtejszą Puszczą w półfinale Pucharu Polski.
Piłkarska PKO BP Ekstraklasa: Legia Warszawa - Pogoń Szczecin 0:0
Legia: 1. Kacper Tobiasz - 13. Paweł Wszołek, 12. Radovan Pankov, 3. Steve Kapuadi, 19. Rúben Vinagre - 11. Kacper Chodyna (63, 21. Wahan Biczachczjan), 67. Bartosz Kapustka, 22. Juergen Elitim, 25. Ryōya Morishita, 82. Luquinhas (63, 53. Wojciech Urbański) - 28. Marc Gual (81, 17. Ilja Szkurin)
Pogoń: 77. Valentin Cojocaru - 28. Linus Wahlqvist, 13. Dimítris Keramítsis (76, 25. Wojciech Lisowski), 4. Léo Borges, 32. Leonárdo Koútris - 10. Adrian Przyborek (46, 15. Marcel Wędrychowski), 21. João Gamboa (84, 19. Kacper Łukasiak), 7. Rafał Kurzawa, 8. Fredrik Ulvestad (73, 61. Kacper Smoliński), 11. Kamil Grosicki (84, 27. Olaf Korczakowski) - 9. Efthýmis Kouloúris
Żółte kartki: Kapuadi, Elitim - Przyborek, Grosicki, Koútris. Sędziował: Wojciech Myć (Lublin). Widzów: 27 424.
Spotkanie rozpoczęło się od huraganowych ataków gospodarzy, którzy przez pierwsze dziesięć minut zamknęli portowców w ich polu karny i strata gola wisiała nad szczecinianami, którzy ograniczali się do rozpaczliwego wybijania piłki byle dalej od własnej bramki. W pierwszej połowie jeszcze kilkakrotnie były takie momenty kilkuminutowej dominacji legionistów, ale po przerwie to Pogoń była lepsza, raz Legię uratował słupek (i interwencja bramkarza), a w końcówce to Duma Pomorza zamknęła rywali w hokejowym zamku.
Już w 2. minucie Cojocaru, chyba najlepszy w piątek piłkarz gości znad Odry, uratował swój zespół wygrywając przed polem karnym pojedynek z Gualem, a chwilę później było ogromne zamieszanie w szczecińskim polu karnym. Nie upłynęło wiele czasu, gdy szczeciński golkiper obronił strzał z sześciu metrów Morishity. Po dziesięciu minutach gry Pogoń odgryzła się dwoma kontratakami zainicjowanymi przez Grosickiego, lecz za pierwszym razem szczecinianom przeszkodził źle ustawiony sędzia, a następnie Wszołek zdołał wybić piłkę Przyborkowi. W 15. minucie po podaniu Grosickiego, Kouloúris w trudnej pozycji strzelił zbyt słabo i Tobiasz obronił. Kilkanaście minut później Cojocaru obronił groźne strzały Morishity (z pola karnego w tzw. stuprocentowej sytuacji), Guala oraz Chodyny i na tym praktycznie miejscowi zakończyli okres przewagi. W 41. minucie Przyborek świetnie ograł zwodem Pankowa, lecz jego strzał z bliskiej odległości obronił nogami stołeczny bramkarz. Minutę później Kouloúris z bliska z pierwszej piłki strzelił nad poprzeczką.
Po zmianie stron gra toczyła się pod dyktando portowców, a w 50. minucie po strzale z kilkunastu metrów Ulvestada i rozpaczliwej interwencji Tobiasza, piłka uderzyła w słupek. Wojskowi odpowiedzieli kontrą i Chodyna przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem, a piłka trafiła do Guala, którego zablokował Kurzawa, lecz nawet gdyby w tej akcji padł gol, nie powinien być uznany z powodu spalonego. Po dwóch minutach z bliska strzelał Kurzawa, lecz po niewielkim rykoszecie piłka poszybowała nad poprzeczką i skończyło się jedynie kornerem. W 68. minucie Cojocaru pewnie obronił strzał z daleka Kapustki i była to jedna z nielicznych akcji warszawian w drugiej połowie. W końcówce, gdy w składzie szczecinian pojawił się rutyniarz Lisowski i młodzież, Pogoń uzyskała wyraźną przewagę. W 86. minucie ostro atakowany Korczakowski nie zdołał czysto zagłówkować w obiecującej pozycji, a minutę później po świetnym prostopadłym podaniu rezerwowego stopera, strzał Kouloúrisa obronił bramkarz Legii, zaś w następnych minutach gospodarze mieli spory problem, by wyjść z własnego pola karnego.
Pogoń wystąpiła w Warszawie bez etatowego wiosną stopera, przeziębionego Danijela Lončara, którego zastąpił Keramítsis, na początku grający dość nerwowo, ale z upływem czasu coraz pewniej. Na środku obrony wspierał go pewnie grający w defensywie Borges, który jednak dwukrotnie stracił piłkę prowokując niebezpieczne sytuacje, co na szczęście obyło się bez konsekwencji. (mij)