Czwartek, 26 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Pechowy rok utalentowanych juniorów

Data publikacji: 02 października 2020 r. 16:06
Ostatnia aktualizacja: 02 października 2020 r. 17:34
Piłka nożna. Pechowy rok utalentowanych juniorów
 

Kacper Kozłowski zadebiutował w ekstraklasie w barwach Pogoni Szczecin w wieku 15 lat. Było to ponad 15 miesięcy temu i od tamtej pory rozegrał w najwyższej klasie rozgrywkowej zaledwie cztery spotkania. Łącznie przebywał na ekstraklasowych boiskach niecałe pół godziny. W tym roku kalendarzowym w pierwszym zespole Pogoni jeszcze nie zagrał.

Marcel Wędrychowski zadebiutował w ekstraklasie dziesięć miesięcy temu, niecały miesiąc przed swoimi 18. urodzinami. Dostał od trenera Kosty Runjaica aż 36 minut i wypadł znakomicie. Wcześniej otrzymał szansę w przegranym meczu Pucharu Polski ze Stalą Mielec i też dał wyraźny pozytywny sygnał.

Kozłowski i Wędrychowski to dwaj najbardziej utalentowani piłkarze Pogoni, do których miał należeć rok 2020. Taki był plan. Obaj byli na to przygotowani. Mieli rozpocząć styczniowe przygotowania do sezonu z pierwszym zespołem nie jako aspiranci, ale jako gracze poważnie liczący się w rywalizacji o miejsce w składzie.

Dziś możemy o nich powiedzieć, że to dwaj najwięksi pechowcy obecnego roku kalendarzowego. Obu zamiast regularnej gry w ekstraklasie spotkała fala nieszczęść i niesprzyjających okoliczności. Wszystko wskazuje na to, że ten rok będzie dla nich zmarnowany, co wcale nie musi oznaczać, że ich kariera stanęła pod znakiem zapytania. Obaj są jeszcze bardzo młodzi, muszą wykazać się wytrwałością i umiejętnością radzenia sobie w bardzo trudnych losowych sytuacjach, które nie dotykają aż w takim stopniu ich rówieśników.

Fala nieszczęść

Fala nieszczęść rozpoczęła się na początku zimowych przygotowań. 10 stycznia samochód z najmłodszymi piłkarzami w drużynie – między innymi Kozłowskim i Wędrychowskim wszedł w kolizję z innym pojazdem. Wszyscy młodzi piłkarze mocno ucierpieli, ale najmocniej ten pierwszy. Siedział obok kierującego pojazdem Macieja Żurawskiego i doznał poważnych obrażeń.

Niepełnoletni piłkarz doznał złamania trzech kręgów lędźwiowych kręgosłupa. Ze wszystkich poszkodowanych w szpitalu na obserwacji przebywał najdłużej – aż pięć dni. Z klubu dochodziły strzępy informacji, bardzo często ze sobą sprzecznych. Klub w oficjalnych komunikatach uspokajał, jednak z nieoficjalnych źródeł dowiadywaliśmy się, że problem jest bardziej poważny.

Na szczęście piłkarz nie musiał być operowany, leczony był zachowawczo. Otoczony był szczególną opieką, ale było jasne, że sezon 2019/20 ma stracony. Młody piłkarz bardzo liczył nie tylko na bardziej regularne występy w ekstraklasie, ale też na znaczący sukces z reprezentacją Polski juniorów młodszych, której przepowiadano nawet walkę o medale mistrzostw Europy. Pandemia te marzenia brutalnie przerwała. Eliminacje zostały odwołane, a co za tym idzie turniej finałowy mistrzostw Europy nie odbył się.

Podczas gdy Kozłowski przechodził leczenie, a następnie żmudną rehabilitację, jego towarzysze niedoli z wypadku samochodowego: Maciej Żurawski i Marcel Wędrychowski doszli do pełnej sprawności bardzo szybko. Ten drugi zdołał nawet wystąpić w ostatnim meczu przed przerwaniem rozgrywek z Rakowem w Bełchatowie i wypadł bardzo obiecująco.

Zerwanie więzadeł

Rokowania były takie, że szans dostawać będzie znacznie więcej, ale pech młodego piłkarza nie opuścił.

Młody piłkarz zaledwie tydzień po wznowieniu rozgrywek doznał na treningu poważnej kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych. To brzmiało jak wyrok.

Przerwa w treningach w takich przypadkach jest wielomiesięczna. Zanosiło się na to, że utalentowany skrzydłowy nie wróci na boiska w obecnym roku kalendarzowym. Raczej się to potwierdza, piłkarz nie wrócił jeszcze do wspólnych treningów z drużyną, choć mamy już październik.

Wędrychowski w tym roku kalendarzowym zagrał tylko w jednym wspomnianym meczu z Rakowem Częstochowa. Spędził na boisku zaledwie 23 minuty, w których wypadł bardzo obiecująco, ale splot nieszczęśliwych wydarzeń spowodował, że to był początek i koniec jego tegorocznej piłkarskiej przygody.

Rodowity szczecinianin najpierw nie przepracował z drużyną zimowego okresu przygotowawczego, bo rehabilitował się po wypadku samochodowym, a później, gdy wrócił do treningów z drużyną, zaliczył bardzo udany występ w ekstraklasie, nastąpiła przerwa spowodowana pandemią.

Gdy piłkarze powrócili na boiska po prawie trzymiesięcznej przerwie, piłkarz odniósł kontuzję, która wykluczyła go z gry praktycznie do końca roku kalendarzowego. W decydujących momentach, kiedy wydawał się być bardzo blisko realnej szansy, to za każdym razem pechowe zrządzenie losu skutecznie go od prawdziwych piłkarskich wyzwań hamowało.

Leczenie i rehabilitacja

Nie inaczej jest z Kacprem Kozłowskim. Młodszy o prawie dwa lata od Wędrychowskiego piłkarz cierpliwie przechodził przez dość długi okres leczenia, a następnie rehabilitacji. Do obecnego sezonu przygotowywał się z całym zespołem, brał udział we wszystkich zajęciach, trenował z pełnym zaangażowaniem, jednak swojej szansy w meczach ligowych jeszcze nie otrzymywał.

Do gry na wysokiej intensywności wprowadzany był ostrożnie, zagrał w trzech spotkaniach III-ligowych rezerw, wystąpił w meczu juniorów przeciwko Niemcom. Wydawało się, że jest coraz bliżej pierwszego od prawie roku występu w ekstraklasie i przyszedł moment, który rozłożył całą drużynę na łopatki.

Koronawirus sprawił, że cały zespół zamiast trenować został poddany kwarantannie. Kozłowskiego ominęło powołanie do juniorskiej reprezentacji Polski, ale w tym przypadku wiele opinii jest takich, że wyjdzie mu to akurat na dobre. Więcej zyska trenując z pierwszym zespołem, niż rozgrywając mecze ze swoimi rówieśnikami choćby na poziomie reprezentacyjnym.

W obecnym roku kalendarzowym Wędrychowski zagrał w zaledwie jednym niepełnym meczu, natomiast Kozłowski rozegrał cztery spotkania – trzy w III-ligowych rezerwach i jeden w reprezentacji Polski juniorów. Plany były zupełnie inne, trzeba było je diametralnie zweryfikować. Na powrót obu piłkarzy do gry na poziomie ekstraklasy oczekiwać będziemy z niecierpliwością, ale bez zbytniego ponaglania. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

kibic
2020-10-02 17:06:24
p.Parada ... utalentowanych juniorów to ma Lech,a u nas się tylko o nich mówi i jaką mamy wspaniałą akademie,a owoców niewiele.rozumiem pech,kontuzje,ale mimo wszystko szału nie ma i nie zanosi się na to,żeby był w najbliższym czasie.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA