Wtorek, 16 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Patent na wygrywanie (ROZMOWA)

Data publikacji: 01 września 2016 r. 08:57
Ostatnia aktualizacja: 01 września 2016 r. 08:57
Piłka nożna. Patent na wygrywanie (ROZMOWA)
 

Rozmowa z Dominikiem Nowakiem – trenerem Wigier Suwałki

CZY kibice piłkarscy w Świnoujściu pamiętają jeszcze Dominika Nowaka? Cztery lata temu wyprowadził miejscową Flotę na niespotykany wcześniej poziom. Dziś to samo robi w niewiele większych Suwałkach. Miejscowe Wigry są rewelacyjnym liderem I-ligowych rozgrywek.

– Widzi pan analogie pomiędzy Flotą sprzed czterech lat, a obecnymi Wigrami?

– Analogii jest sporo, ale są też zasadnicze różnice. Myślę, że zarówno dla społeczności świnoujskiej, jak i suwalskiej to całkowicie nowa sytuacja, że ich zespoły znajdują się na czele I-ligowej tabeli, grają skutecznie, są dobrze zorganizowane, bez kompleksów i z ogromną chęcią osiągnięcia sukcesu. Są jednak też różnice. W Suwałkach nie ma żadnych problemów finansowych, nie jesteśmy krezusami, ale wypłaty realizowane są terminowo. Baza też jest lepsza. Trybuna główna jest po generalnym remoncie, jest oświetlenie, dwa boiska treningowe. Tak naprawdę niewiele potrzeba, by stadion w Suwałkach spełniał wymogi licencyjne na grę w ekstraklasie. W Świnoujściu tak nie było.

– Czy to nie było tak, że sukces sportowy przerósł klub organizacyjnie i mentalnie?

– Na pewno entuzjazm był spory, byliśmy liderami ze sporą przewagę, ale pod koniec rundy jesiennej przegraliśmy dwa mecze, na początku rundy wiosennej trzy i zostałem zwolniony. Byliśmy wtedy wiceliderami, straciliśmy ogromną przewagę, ale nie straciliśmy szans na awans.

– Ma pan żal o zbyt wczesne zwolnienie?

– Wtedy tak czułem. Myślę, że błąd popełniliśmy w przerwie zimowej. Klub pozyskał kilku piłkarzy o dość znaczącej piłkarskiej przeszłości. Zamiast zespół wzmocnić, to go zupełnie zmieniliśmy i to był chyba błąd.

– Z Flotą w 21 meczach zdobył pan 41 punktów. Gdyby nie liczyć tych pięciu porażek pod koniec pracy, to średnia zdobytych punktów w 16 meczach wyniosłaby 2,6 punktów na mecz. To jest praktycznie na tym poziomie nie do powtórzenia.

– Dziś w Wigrach jest podobnie. Nasza passa trwa jeszcze od rundy wiosennej. Zespół objąłem 1 kwietnia i od tamtej pory rozegraliśmy 17 meczów i przegraliśmy tylko raz. Awansowaliśmy też do 1/8 finału Pucharu Polski. Pokonaliśmy zespół z ekstraklasy, Termalikę Nieciecza. Tych sukcesów na tak krótki okres czasu jest zatem sporo.

– Objął pan zespół znajdujący się na ostatnim miejscu, utrzymał w I lidze, a obecnie ta sama drużyna jest liderem. Postęp nieprawdopodobny.

– To nie tylko moja zasługa. Dużo zawdzięczam też mojemu asystentowi. Grzegorz Mokry powinien być znany kibicom w Szczecinie, bo był asystentem trenera Skowronka w Pogoni. Bardzo sobie cenię współpracę z nim, muszę też wspomnieć o Jacku Zielińskim, naszym dyrektorze sportowym, który poszukuje graczy takich, jakich potrzebujemy, ale niezbyt drogich. Organizacyjnie klub jest bardzo dobrze poukładany.

– Gdzie pan pracował po zwolnieniu z Floty?

– Byłem menadżerem piłkarskim w Chrobrym Głogów. Zrobiliśmy awans z drugiej ligi do pierwszej, co oczywiście nie było głównie moją zasługą, bo nie byłem trenerem, ale jakąś cegiełkę dołożyłem.

– Po tak owocnej pracy w Świnoujściu nie otrzymywał pan ofert pracy, jako trener?

– No jakoś nikt nie dzwonił. W niedalekiej Legnicy zwalniano renerów, zatrudniano kolejnyc, ale o mnie nie myślano. Jako trener podjąłem pracę dopiero w ubiegłym roku i to bardzo daleko od domu. Objąłem Motor Lublin i do 31 marca byliśmy liderami, ale zostałem zwolniony.

– Nie ma pan wrażenia, że trochę jest niedoceniany? We Flocie zwolniony jako wicelider ze średnią 1,95, a w Motorze, jako lider ze średnią 2,24? Obecnie wliczając mecze z rundy wiosennej pana zespół też legitymuje się średnią 2,24 punktów na mecz.

– Mam nadzieję, że w Wigrach nie zostanę zwolniony. Pracuje mi się w Suwałkach doskonale. Dla trenera to duża przyjemność, kiedy może przychodzić do pracy o 8 rano, wychodzić z niej o 20 i pracować w gronie pasjonatów nad detalami. Tak jest obecnie w Suwałkach i wierzymy, że zaprowadzi nas to do czegoś wyjątkowego.

– Mówi się, że dla trenerów ważny jest nie tylko wynik, ale spektakularne osiągnięcia. Jakie miał pan w Świnoujściu?

– Było ich bardzo dużo. Przede wszystkim dotarliśmy do ćwierćfinału Pucharu Polski. Myślę, że duże zaangażowanie w te rozgrywki też mogło źle wpłynąć na naszą dyspozycję w I-ligowych rozgrywkach. W tym Pucharze Polski wyeliminowaliśmy między innymi Górnika Zabrze z trenerem Nawałką i takimi piłkarzami w składzie, jak: Milik, Mączyński, Olkowski, Skorupski, czy Nakoulma. Dziś poza Mączyńskim tych piłkarzy już w Polsce nie ma, grają w renomowanych klubach europejskich, są reprezentantami, uczestnikami finałowych turniejów o mistrzostwo kontynentu.

– A jakie mecze utkwiły panu w pamięci rozgrywane w I lidze?

– Był taki mecz z ŁKS w Łodzi. ŁKS był spadkowiczem z ekstraklasy, miał swoje problemy, ale wciąż stanowił dużą renomę. My pojechaliśmy do Łodzi i wygraliśmy aż 7:1. Pokazaliśmy moc i sportową bezwzględność.

– Kilku piłkarzy udało się też wypromować?

– Dziś oglądam, jak radzą sobie w ekstraklasie: Śpiączka, Fryc, czy niedawno jeszcze Kasprzik. Z Frycem spotkaliśmy sie i pogadaliśmy przy okazji niedawnego meczu z Termaliką. Cieszę się, że trafił do ekstraklasy, to bardzo ambitny chłopak, u mnie grał jako młodzieżowiec, wciąż jeszcze jest młody, może trafić do mocniejszego klubu. Ciągle mam kontakt z naszym kierownikiem Leszkiem Zakrzewskim. Wierzę, że Flota wydźwignie się z kryzysu, nie spodziewałbym się, że tak to się wszystko zakończy.

– Dziękuję za rozmowę. ©℗  Wojciech PARADA

Fot. B. Turlejski

 

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA