Szczeciński trener piłkarski Bogdan Matias, obecnie już na emeryturze, niemal całe zawodowe życie związał z Arkonią, w której pracował 23 lata i był ostatnim trenerem prowadzącym ten klub na zapleczu ekstraklasy w sezonie 1982/83.
Był wojewódzkim trenerem-koordynatorem i przewodniczącym Rady Trenerów oraz członkiem Rady Trenerów PZPN za prezesury Kazimierza Górskiego, a także trenerem-koordynatorem młodzieży w szkole na ulicy Hożej, gdzie uczył się m.in. Grzegorz Krychowiak.
Prowadził reprezentację Gwardyjskiego Pionu Sportowego oraz Makroregionu Wielkopolskiego, a także wojewódzkie reprezentacje juniorów i trampkarzy. Otrzymał trenerską klasę mistrzowską, co udawało się nielicznym.
– Urodził się pan bardzo daleko od Szczecina…
– Przez wojenną zawieruchę, bo mama z wujkiem, który później jako 17-letni bombardier walczył pod Monte Casino, trafili do armii generała Władysława Andersa, a ojciec też i rodzice poznali się w Persji, czyli dzisiejszym Iranie, skąd przybyli do Los Angeles, a następnie przez Teksas udali się do Santa Rosa Leon w Meksyku, gdzie znaleźli się razem z półtoratysięczną grupą Polaków i właśnie tam się urodziłem. Po śmierci Taty w 1948 roku przyjechałem do Polski do Świnoujścia, bo mama nie chciała wracać w Białostockie, gdzie w 1944 roku Rosjanie aresztowali dziadka, oficera AK i żołnierza z 1920 i 1939 roku, za co był poszukiwany przez NKWD, a rodzina wywieziona do Kazachstanu.
– Jak rozpoczęła się sportowa przygoda?
– W 1958 roku przyjechałem do Szczecina podejmując naukę w Technikum Budowlanym i za sprawą nauczyciela WF Ireneusza Sarzyńskiego pokochałem sport i trafiłem do klubu MKS Chrobry, gdzie grałem w piłkę nożną, ale także uprawiałem inne sporty: piłkę ręczną, lekkoatletykę i pływanie. Poszedłem na studia do Poznania na WSWF, czyli dzisiejszy AWF. Trenerskiego fachu uczyłem się między innymi ze znanymi w Szczecinie: Jerzym Kopą, Eugeniuszem Różańskim, Januszem Pekowskim i Janem Kępą pod okiem Mieczysława Balcera, byłego reprezentanta Polski i mistrza futbolu oraz lekkiej atletyki. Po studiach musiałem odrabiać stypendium fundowane i zostałem skierowany do Miastka jako nauczyciel WF i przy okazji zostałem trenerem młodzieży, a także seniorów, w miejscowym klubie Start. Po powrocie do grodu Gryfa zostałem szkoleniowcem w Chrobrym, ale Arkonia zaproponowała 3-krotnie wyższe zarobki, więc skorzystałem z propozycji. Przyjmował mnie trener Stefan Żywotko, a zanim dostałem etat MSW, byłem przez 4 miesiące sprawdzany. Pozostałem przy etacie „S”, choć miałem kilka lukratywniejszych propozycji i to okazało się dobrym wyborem, bo po przemianach ustrojowych zostałem zweryfikowany do policji. W 1980 roku wprowadziłem Arkonię do II ligi, lecz zostałem zmieniony, a gdy dostałem ponowny angaż, nie zdołałem już nisko notowanej drużyny obronić przed spadkiem.
– Co powinien przekazać trener piłki nożnej swoim podopiecznym?
– Nauczyć rozumienia gry, poruszania się po boisku i zajmowania pozycji, a w grze zespołowej najważniejsze jest zdobycie przewagi liczebnej, unikanie równowagi i niedopuszczenie do przewagi przeciwnika. Ważne jest też oczywiście przygotowanie fizyczne i teraz na emeryturze chciałem wydać „Kurs przygotowania fizycznego w piłce nożnej”, ale okazało się, że jest to problem, bo nie mam tytułu „edukatora” ani licencji UEFA. Wspomniane licencje mogłem zdobyć, ale zrezygnowałem, bo wiązało się to z kosztami, a nie miałem w planach pracy w zawodowym klubie.
– Czy kibicuje pan Arkonii?
– Prezes Arkonii Robert Gliwa był swego czasu moim zawodnikiem, ale nie chodzę na mecze tego klubu, bo już od 1958 roku jestem… zagorzałym kibicem Pogoni. W trenerskiej karierze wielokrotnie byłem w rozterce rywalizując z portowcami na rozmaitych szczeblach. Teraz bez przeszkód kibicuję Pogoni i powiem, że Kosta Runjaic to chyba najlepszy trener w historii, który potrafi dostosować zarówno taktykę, jak i strategię do możliwości zawodników. ©℗
(mij)