Na 9 maja 1982 roku wyznaczono ostatnią kolejkę spotkań w sezonie, w której Pogoń miała zmierzyć się z Legią. Rozgrywana była tak wcześnie, bo trener kadry Antoni Piechniczek szykował się na turniej mistrzostw świata w Hiszpanii, gdzie Polacy zajęli trzecie miejsce.
To był dla Pogoni sezon pełen nadziei i przeżyć. Drużyna beniaminka ekstraklasy okazała się rewelacją sezonu, na jedną kolejkę przed zakończeniem rundy jesiennej wywalczyła tytuł mistrza jesieni, awansowała do finału Pucharu Polski, ale wiosną nie potrafiła wywalczyć sobie miejsca w europejskich pucharach, choć aspiracje sięgały nawet dubletu.
Runda wiosenna z uwagi na finały mistrzostw świata w Hiszpanii, rozgrywana była w ekspresowym tempie.
– Rozegraliśmy 15 spotkań w ciągu dwóch miesięcy – wspomina Kopa. – Graliśmy co trzy dni. To nie byłoby takie złe, gdyby nie uciążliwe podróże. To były czasy stanu wojennego, brakowało wszystkiego, nie było nie tylko odżywek, ale też jedzenia, kawy, herbaty, najprostszych produktów, a my musieliśmy ciągle podróżować i grać. Nie udało się. Nie było szans na regenerację po ciężkich meczach i podróżach.
Kara za kibiców
Pogoń w ostatnim meczu sezonu podejmowała Legię Warszawa. Mecz odbywał się w Świnoujściu. To był efekt kary nałożonej przez PZPN na klub za niewłaściwe zachowanie kibiców. Pogoń musiała rozgrywać spotkanie w miejscowości oddalonej o 100 kilometrów od Szczecina.
Trenerem Legii był wówczas Kazimierz Górski. Był jednym z wielu znakomitych szkoleniowców, któremu nie udało się wywalczyć z Legią tytułu mistrza Polski. Nie dokonał tego też później Jerzy Kopa. To on był następcą Górskiego w Legii, ale najpierw obaj rywalizowali na boisku w Świnoujściu. Już wtedy było po wstępnych rozmowach. Jerzy Kopa miał znakomita markę. W roku 1981 wybrany został trenerem roku. Na trenera Legii namaścił go sam Kazimierz Górski, który po sezonie 1981/82 zamierzał ponownie wyjechać do Grecji.
Spotkanie Pogoni z Legią miało swój podtekst i do dziś kryje wiele niewyjaśnionych historii. Pogoń przed tym meczem nie miała już szans na miejsce w pierwszej trójce. Dla szczecińskich piłkarzy liczył się już tylko finał pucharu Polski z Lechem Poznań zaplanowany na późniejszy termin.
Nadmorski klimat
Mecz z Legią rozgrywany był na kameralnym stadionie, w nadmorskiej miejscowości. Wielu piłkarzy Legii szykowało się do wyjazdu na mistrzostwa świata do Hiszpanii, spodziewano się zatem meczu przyjaźni, a stało się zupełnie inaczej.
Legia przed tym meczem traciła do trzeciej w tabeli Stali Mielec jeden punkt i było raczej mało prawdopodobne, że wyprzedzi ją w tabeli. Stal grała na wyjeździe z Gwardią Warszawa i niespodziewanie do przerwy przegrywała.
Po Świnoujściu krążą legendy, że piłkarze Legii w przerwie meczu w Świnoujściu (do przerwy Pogoń prowadziła 1:0 po bramce Zbigniewa Stelmasiaka) wtargnęli do szatni Pogoni i dawali w zastaw obrączki. Wynik meczu pomiędzy Gwardią, a Stalą spowodował, że przed Legią zarysowała się szansa wywalczenia miejsca na podium, ale swoją szansę legioniści zwietrzyli dopiero w przerwie meczu rozgrywanego w Świnoujściu.
Do prawdziwej – nielegalnej oczywiście – transakcji miało dojść po spotkaniu. Gracze Pogoni poczuli się ponoć urażeni i nie skorzystali z propozycji. Oczekiwali jej wcześniej, ale gracze Legii sprawę pokpili.
Pogoń pogrążyła Legię
Mecz zakończył się wynikiem 1:1 (wyrównał strzałem z rzutu karnego Henryk Miłoszewicz), Stal przegrała z Gwardią 1:2, ale to ona reprezentowała nasz kraju w pucharze UEFA następnego sezonu, a Legię z tych rozgrywek wyeliminowała w pamiętnym spotkaniu w Świnoujściu właśnie Pogoń, choć remis niewiele jej dawał.
W drużynie Legii grali wówczas uczestnicy pamiętnego Mundialu w Hiszpanii: Stefan Majewski, Paweł Janas, Jacek Kazimierski, Marek Kusto i Andrzej Buncol. To wszystko jednak na nic, Pogoń nie dała się tego dnia pokonać, czym zamknęła Legii drogę do europejskich pucharów.
To był ostatni mecz w barwach Pogoni Janusza Turowskiego. Napastnik Pogoni znajdował się jako jedyny gracz Pogoni w szerokiej, 40-osobowej kadrze na Mundial do Hiszpanii. Ostatecznie na turniej nie pojechał, ale do Legii głównie dzięki usilnym staraniom Jerzego Kopy już trafił.
– Owszem, nalegałem na to, by Turowski, a w następnym sezonie również Jarosław Biernat trafili do Legii – ocenia po latach J. Kopa. – Gdyby nie zostali piłkarzami Legii, to mogli trafić do koszar, a to z pewnością nie byłaby dla nich korzystna sytuacja.
Kibice w Szczecinie zgodnie jednak uznali, że to był przejaw osłabiania drużyny przez trenera, który przecież dla klubu zrobił bardzo wiele. Transfery do Legii dwóch piłkarzy oznaczały jednak dla Pogoni, że w latach 80 stała się klubem mocnym, mającym dobrych piłkarzy. ©℗
Wojciech PARADA