Poniedziałek, 23 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Niech Edi podpowie, jak strzelać Koronie

Data publikacji: 02 marca 2018 r. 11:39
Ostatnia aktualizacja: 02 marca 2018 r. 11:39
Piłka nożna. Niech Edi podpowie, jak strzelać Koronie
 

W sobotni wieczór piłkarze Pogoni Szczecin będą podejmowani przez Koronę Kielce (początek meczu, g. 18), z którą historia spotkań nie jest zbyt bogata, ale pokazuje, że wygrywać szczególnie w Kielcach było zawsze bardzo trudno. Po raz ostatni Pogoń dokonała tego 12 lat temu podczas inauguracji nowego stadionu.

Historia meczów Pogoni z Koroną nie jest zbyt bogata. Z rozegranych spotkań dwa odbyły się na zapleczu ekstraklasy, a pozostałe w najwyższej klasie rozgrywkowej. Korona jest nową siłą w polskiej ekstraklasie, zawitała na krajowe piłkarskie salony dopiero w połowie pierwszej dekady XXI wieku, a wzajemne konfrontacje szczecińskiej i kieleckiej drużyny są szczególne z tego powodu, że kilku graczy Pogoni występowało też w kieleckim klubie.

Po raz pierwszy obie drużyny spotkały się w sezonie 1990/91. Pogoń była wówczas w poważnym kryzysie. Z Koroną grała w trzeciej kolejce i wywalczyła tam remis 1:1. To był pierwszy punkt w sezonie, drużyna nie stanowiła monolitu, trener Aleksander Brożyniak odważnie wprowadzał młodych piłkarzy, ale ci nie zawsze byli jeszcze przygotowani na grę w drugiej lidze. To właśnie wtedy w Pogoni debiutowali między innymi: Radosław Majdan (18 lat), Maciej Stolarczyk (18) i Sławomir Rafałowicz (19).
 
Różański odmienił drużynę
 
W rundzie wiosennej 1991 roku zespół przejął Eugeniusz Różański i znacznie odmienił drużynę. Przede wszystkim zdołał uratować ją przed spadkiem do trzeciej ligi, a na to jeszcze jesienią zanosiło się. W rewanżowym meczu z Koroną, rozegranym w Szczecinie nie było już cienia wątpliwości, który zespół jest lepszy. Portowcy ograli rywala aż 3:0.

Obie drużyny po raz pierwszy na poziomie ekstraklasy zmierzyły się w trzeciej kolejce sezonu 2005/06. Korona była wówczas beniaminkiem, grającym odważnie, bezkompromisowo i ofensywnie. Do Szczecina jechała bez kompleksów i chciała ograć portowców. To był pierwszy sezon w Koronie dla Hernaniego, który później przez 3,5 roku był piłkarzem Pogoni.

- Moja pierwsza wizyta na szczecińskim stadionie w barwach Korony nie była zbyt udana - wspomina były defensor Korony i Pogoni. - Mecz był dramatyczny i zacięty, ale ja nie dotrwałem do końca. Przy stanie 2:2 otrzymałem drugą żółtą kartkę i musiałem opuścić boisko.
 
Fabiniak obronił karnego
 
Dwie minuty po tym zdarzeniu Pogoń zdobyła gola na 3:2, a zdobywcą bramki był Edi Andradina. Wydawało się, że mecz jest już rozstrzygnięty, ale wcale tak nie było. Na 12 minut przed końcem sędzia podyktował dla Korony rzut karny. Próbę nerwów wygrał jednak Bartosz Fabiniak, dla którego był to dopiero czwarty mecz w ekstraklasie.

- Kontuzji doznał wtedy Boris Peskovic - wspomina Fabiniak. - To on był wtedy pierwszym bramkarzem, ja spotkanie z Koroną wspominam oczywiście w sposób szczególny, bo obroniłem rzut karny i chyba uratowałem dla drużyny wygraną.

Pogoń w końcówce meczu dołożyła jeszcze czwartego gola, a jego strzelcem był Piotr Celeban. Rozgrywał dopiero trzecie spotkanie w ekstraklasie, a na boisko wszedł kilka minut wcześniej.

- Trudno nie pamiętać swojej pierwszej bramki w ekstraklasie - opowiada Celeban. - Naszym trenerem był wówczas Bogusław Pietrzak, który odważnie stawiał na młodych piłkarzy. To dzięki niemu zadebiutowałem w ekstraklasie. Pamiętam, że przed meczem mówił mi, że w razie kłopotów mam szukać na boisku Ediego. On zawsze będzie wiedział, co zrobić z piłką. To jednak Edi poszukał wtedy mnie. Bramkę zdobyłem z jego podania.
 
Dwa gole Andradiny
 
Edi Andradina we wspomnianym spotkaniu z Koroną wpisywał się na listę strzelców dwa razy. To był nie pierwszy mecz tego piłkarza, kiedy umiał pogrążyć kielecki zespół. Również Celeban miał patent na kielczan.

- Są dwa kluby w ekstraklasie, którym często wbijałem gole - kontynuuje Celeban. - To Korona i Górnik Zabrze. Może dlatego później otrzymałem propozycję gry z tych klubów.

We wspomnianym spotkaniu zakończonym wynikiem 4:2 w drużynie Korony grało aż trzech późniejszych piłkarzy Pogoni. Prócz wspomnianego Hernaniego byli to jeszcze: Grzegorz Bonin i Robert Kolendowicz. Wszyscy ponownie spotkali się w szczecińskim klubie w rundzie jesiennej roku 2012. Ten pierwszy zdobył nawet bramkę - swoją pierwszą w ekstraklasie.

- W Koronie byłem od pół roku i awansowałem z tą drużyną do ekstraklasy - wspomina Bonin. - Korona wtedy grała odważnie i bezkompromisowo. Mecz w Szczecinie oczywiście zapamiętam na zawsze, bo wtedy zdobyłem swojego pierwszego gola w ekstraklasie. To była bramka na 2:2, która jednak nie przyniosła nam zdobyczy punktowych. ©℗ (par)

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA