Czwartek, 25 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Najlepszy spiker piłkarskiej ekstraklasy jest ze Szczecina

Data publikacji: 06 listopada 2018 r. 20:30
Ostatnia aktualizacja: 06 listopada 2018 r. 20:37
Piłka nożna. Najlepszy spiker piłkarskiej ekstraklasy jest ze Szczecina
 

Rozmowa z Adamem Wosikiem, najlepszym spikerem piłkarskiej ekstraklasy poprzedniego sezonu

Jednym z założycieli Chemika Police był Zbigniew Wosik, który zamiłowanie do sportu zaszczepił swojemu synowi Adamowi, a ten najpierw w klubie z ul. Siedleckiej był bramkarzem, później został prezesem oraz… spikerem.

Właśnie z tej profesji znany jest obecnie najbardziej. Najwięcej słuchaczy ma obecnie na szczecińskim stadionie im. Floriana Krygiera przy ul. Twardowskiego, średnio co dwa tygodnie informuje kilka lub niekiedy nawet kilkanaście tysięcy piłkarskich kibiców Pogoni o wydarzeniach na boisku. W sezonie 2017/2018 został wybrany na najlepszego spikera piłkarskiej ekstraklasy.

– Kiedy rozpoczęła się pana przygoda z mikrofonem?

– Właśnie w tym roku mam jubileusz 30-lecia, bo rozpoczynałem w 1988 roku w szczecińskim Akademickim Radiu „Pomorze”. Wkrótce po tym zacząłem się też produkować z mikrofonem na żywo, ale teraz nie mogę już sobie przypomnieć, co było moją pierwszą imprezą w roli spikera. Mógł to być mecz piłkarzy lub siatkarek Chemika, ale także biegi uliczne, a być może inicjacja nastąpiła podczas kultowego festiwalu muzycznego w Jarocinie, bo prowadziłem tam dwa nocne koncerty.

– Jak wyglądał debiut na Twardowskiego?

– W pierwszy dzień mojego urlopu siedziałem sobie na trybunach stadionu w Dobrej Nowogardzkiej oglądając mecz miejscowej Sarmaty z Ehrle Dobrą koło Szczecina, gdy nieoczekiwanie otrzymałem telefon z pytaniem, czy mogę poprowadzić IV-ligowy mecz Pogoni Szczecin z Victorią Przecław. Zgodziłbym się, ale nie miałem samochodu, a mecz miał się rozpocząć już za trzy godziny. Ale Pogoń wysłała po mnie ze Szczecina taksówkę, na stadionie znalazłem się pół godziny przed spotkaniem, a dopiero co skserowane składy przyniesiono mi pięć minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego…

– Na jakich sportowych arenach kibice słyszeli już pański głos?

– Najczęściej na piłkarskich stadionach, bo oprócz Pogoni Szczecin pomagałem też oglądać spotkania Błękitnych Stargard, wspomnianego już Chemika, Iskierki Szczecin i Stali Szczecin. Ponadto bywam obecny na futsalowych meczach Pogoni ’04 Szczecin. W halach oprócz siatkarek Chemika zapowiadałem też mecze koszykarzy Kinga Wilków Morskich i Radeksu, koszykarek AZS-u Szczecin i piłkarek ręcznych Pogoni Szczecin. Ponadto Goleniowską Milę Niepodległości, Półmaraton Szczeciński, Policką Piętnastkę, Ćwierćmaraton Policki, mistrzostwa Polski kolejarzy w lekkiej atletyce oraz imprezy niepełnosprawnych na szczecińskim stadionie przy ulicy Litewskiej. Było tego naprawdę sporo i nie wiem, czy czegoś nie pominąłem. Sporo rzeczy zaciera się w pamięci, ale są takie wydarzenia, które pozostaną do końca życia, bo nie da się ich zapomnieć.

– O czym nigdy pan nie zapomni?

– Było trochę dramatycznych wydarzeń, jak choćby mecz szczypiornistek Pogoni w hali przy ulicy Twardowskiego, na który poszedłem z córeczką Idalią, chodzącą wówczas dopiero do podstawówki. Aby się nie nudziła, gdy ja musiałem pracować z mikrofonem, wziąłem dla niej laptop, bo tym najłatwiej było ją zająć. Pech chciał, że mocno rzucona piłka trafiła w komputer, który z impetem uderzył córkę i mocno rozbił jej łuk brwiowy. Krwi było naprawdę sporo i nieczęsto coś takiego się ogląda, zwłaszcza gdy poszkodowaną osobą jest własne dziecko. Obecnemu na meczu lekarzowi na szczęście udało się zatamować krwotok, ale natychmiast po spotkaniu, które komentowałem do końca, musiałem pojechać z Idalią do szpitala.

– Czy łatwo nauczyć się komunikowania z kibicami?

– Nie jest to prosta sprawa i zajęła mi mniej więcej dwa lata. To było mozolne śledzenie wszystkich wpisów, jakie kibice kierowali pod moim adresem poprzez różne fora internetowe. Walili we mnie jak bokser w worek treningowy i musiałem to jakoś przetrawić. Trzeba wziąć pod uwagę, że inne są oczekiwania kibiców z krytej trybuny, inne koneserów z niskiej i z sektora rodzinnego, a diametralnie różne szalikowców z młyna. Trzeba znać specyfikę stadionowego odbiorcy i jednocześnie kibicowski język, który musi być prosty i z uśmiechem. Tu wspomnę, że specjalnością fanów Pogoni jest przypominanie wyniku po golach strzelanych przez portowców, co zaczęło się za czasów II ligi. Krzyczę: Pogoń, a fani skandują, ile strzeliła bramek. Podaję przeciwnika, a kibice skandują: zero. Mówię: dziękuję, a widownia skanduje: proszę! Małymi krokami doszliśmy w tym z kibicami do perfekcji, a w Polsce raczej na pewno jesteśmy jedyni. Wiem jednak, że „danke” i „bitte” celebruje też Bayern Monachium. Nie wiem, kto był pierwszy, my czy Bawarczycy? Kibice świetnie reagują, jak drużyna wygrywa i nawet nie jest zbyt istotne, ile tysięcy zasiadło na trybunach. Jeśli natomiast piłkarzom nie idzie, to praca spikera przypomina syzyfowe wtaczanie kamienia pod górę…

– Czy spiker może dać się ponieść emocjom?

– Przenoszenie emocji przez mikrofon byłoby dalece nieprofesjonalne, ale oczywiście poza mikrofonem, gdy jest wyłączony, reaguję dokładnie tak samo jak każdy zaangażowany emocjonalnie kibic. Zazwyczaj tego nie słychać, ale wpadkę zaliczyłem w IV lidze, gdy pracowałem z mikrofonem na murawie. W pewnym momencie zaciął się wyłącznik, a ja nieświadomy tego wykrzyczałem w trybuny: Jedziesz, Kowal, jedziesz!, gdy kontratak rozpoczynał napastnik Pogoni Marek Kowal i oczywiście wywołało to salwę śmiechu na trybunach.

– Czy przez lata pańskiej pracy zmieniał się sposób spikerowania, czy też może wszystko robi się tak samo?

– Przede wszystkim zmieniły się przepisy. Kiedyś spiker biegał po murawie wokół boiska w okolicach ławek rezerwowych i do tego mówił swobodnie przez mikrofon, co chciał i kiedy chciał, ale, niestety, ta epoka dobiegła już końca. Dzisiaj mikrofonowy gaduła jest niewolnikiem zapisów ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych i różnych regulaminów. Zazwyczaj musi też posiadać stosowną licencję. Przed spotkaniem uczestniczy się w odprawie z sędziami, obserwatorami, delegatami, służbą porządkową, policją i koordynatorem medycznym, by omówić między innymi uroczystości przedmeczowe, jak choćby ewentualną minutę ciszy.

– Czy we wszystkich dyscyplinach sportowych te sprawy porządkowe wyglądają podobnie?

– Niby są te same zapisy ustawy, a wytyczne każdego ze związków sportowych bywają zupełnie różne, a chyba najbardziej rygorystyczne jest to w przypadku Polskiego Związku Piłki Nożnej. W trakcie meczu piłkarskiego spikerowi nie wolno nic powiedzieć oprócz tego, że jest gol, żółta albo czerwona kartka lub zmiana. Wyjątek stanowi komunikat porządkowy przekazywany kibicom na wyłączne polecenie kierownika do spraw bezpieczeństwa. No i te nieszczęsne wulgaryzmy szalikowców, które trzeba obowiązkowo zagłuszać, przykładowo informacjami, że po meczu specjalne autobusy odwiozą kibiców na prawobrzeże. Jeśli spiker tego nie zrobi, sprawa może się skończyć karą finansową dla klubu. A jak to wygląda w innych dyscyplinach? Na meczach koszykówki, podobnie jak w futbolu, wymagana jest licencja, zabronione jest intonowanie dopingu przez spikera, a za naruszenie tego przepisu komisarz zawodów ma prawo nałożyć na klub karę finansową. Natomiast chyba jedynie dobre chęci są potrzebne, by złapać za mikrofon w piłce ręcznej czy siatkówce, w której praktycznie jedynym ograniczeniem jest muzyka, bo nie wolno jej puszczać, gdy piłka jest w grze…

– Czy spikerzy dobrze zarabiają?

– Trudno mi uogólniać, więc lepiej powiem na własnym przykładzie. Myślę, że pieniądze w Pogoni są na poziomie innych spikerów piłkarskiej ekstraklasy, a klub płaci przede wszystkim za odpowiedzialność przy przekazywaniu treści przez mikrofon. Na życie zarabiam więc od lat jako dziennikarz radiowy, z krótkim epizodem w szczecińskiej telewizji. Debiutowałem we wspomnianym na samym początku radiu „Pomorze”, a pracowałem zawodowo już w Radiu AS, Radiu ABC, Radiu WAWA, a obecnie jestem zatrudniony w Polskim Radiu Szczecin, gdzie przychylnie spoglądają na moje stadionowe przygody. Dodam, że oprócz wspomnianego już w artykule krótkiego szefowania Chemikowi byłem też prezesem tenisistów stołowych Championa Police, rzecznikiem prasowym Pogoni Szczecin oraz media-menedżerem szczecińskich King Wilków Morskich.

– Dziękujemy za rozmowę. ©℗

(mij)

Fot. Agnieszka Wilkowska

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA