Środa, 17 lipca 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Najdziwniejsze zmiany trenerów

Data publikacji: 20 kwietnia 2020 r. 21:42
Ostatnia aktualizacja: 21 kwietnia 2020 r. 12:20
Piłka nożna. Najdziwniejsze zmiany trenerów
 

Edward Lorens, Jan Jucha i Albin Mikulski to są trenerzy Pogoni Szczecin, którzy zwalniani byli w najmniej spodziewanych momentach. Mówimy tylko o czasach, w których Pogoń grała na najwyższym poziomie rozgrywkowym, bo występując w czwartej lidze, zdarzało się też, że pracę tracił trener zajmujący ze swoją drużyną pierwsze miejsce po rundzie jesiennej. To jednak inne czasy i inne okoliczności.

Wspomniani: Lorens, Jucha i Mikulski prowadzili drużyny plasujące się w czołówce, ale mające problemy w rundzie wiosennej, kiedy apetyty i aspiracje były bardzo wysokie. Nie zawsze zgodne z faktycznymi możliwościami. Zmiany trenerów w trakcie rundy wiosennej, kiedy szanse na medalową lokatę nie zostały całkowicie zaprzepaszczone, nie spowodowały poprawy gry. Wręcz przeciwnie, następcy osiągali z zespołem słabsze wyniki, a miejsce w tabeli uległo jeszcze pogorszeniu.

Latem 1987 roku pierwszym trenerem Pogoni został Jan Jucha. Zastąpił na stanowisku Leszka Jezierskiego, którego był asystentem przez wcześniejsze dwa lata. To była dobra decyzja. Szkoleniowiec świetnie znał zespół, chciał też wprowadzać młodych piłkarzy, mistrzów Polski juniorów i robił to.

Wielu znakomitych piłkarzy z lat 80. nie miało już jednak należytej motywacji, kilku z nich liczyło na wyjazd zagraniczny, brakowało nowych, już ukształtowanych piłkarzy, dodatkowego impulsu, żeby powtórzyć osiągnięcie z poprzedniego sezonu, kiedy Pogoń zdobywała tytuł wicemistrzów Polski.

Jucha wprowadzał młodzież

O samodzielnej pracy Jana Juchy, jak i postawie zespołu pod jego wodzą nie da się jednak powiedzieć zbyt wielu złych rzeczy. Jan Jucha starał się wykorzystywać wszystkie atuty najlepszych swoich piłkarzy i obarczał coraz większą odpowiedzialnością zawodników młodych – Jacka Cyzio i Artura Chwedczuka.

Za kadencji Jana Juchy w pierwszym zespole debiutowali Dariusz Adamczuk i Dariusz Szubert, którzy cztery lata później zostali wicemistrzami olimpijskimi. Odważne postawienie na tych dwóch graczy być może przyczyniło się do wcześniejszego zwolnienia trenera, co nastąpiło po dwóch przegranych meczach w rundzie wiosennej.

Adamczuk wystąpił w wyjściowym składzie inauguracyjnego spotkania w rundzie wiosennej z ŁKS Łódź, a Szubert debiutował w drugim meczu wiosny roku 1988 w Zabrzu przeciwko drużynie Górnika. Jucha został zwolniony i pozostawił zespół na siódmym miejscu, ale z zaledwie trzypunktową stratą do trzeciej w tabeli Legii Warszawa.

Rok wcześniej w najlepszym sezonie w historii klubu Pogoń po 17 kolejkach miała dorobek niemal identyczny, a mimo to Leszek Jezierski nie został zwolniony. W klubie nikt nie odważył się na zwolnienie utytułowanego szkoleniowca, który też rozpoczął rundę wiosenną fatalnie – od porażki we Wrocławiu ze Śląskiem 1:4 i szczęśliwego u siebie remisu 1:1 z broniącą się przed spadkiem Stalą Mielec. Później było jednak już na tyle dobrze, że zespół zakończył sezon na drugim miejscu.

Jedyny raz w ekstraklasie

Dla Jana Juchy to była jedyna przygoda z futbolem na poziomie ekstraklasy jako pierwszego szkoleniowca. Zakończył ją ze średnią zdobytych punktów na poziomie 1,59, uwzględniając oczywiście obecnie obowiązującą punktację. Biorąc pod uwagę wszystkich trenerów pracujących w Pogoni na poziomie ekstraklasy, to lepszą średnią legitymuje się tylko Edward Lorens, który też został zwolniony w dość nietypowych okolicznościach.

Było to w sezonie 2000/01, kiedy właścicielem klubu był Sabri Bekdas. Początkowo trenerem miał być Janusz Wójcik. W kuluarach mówiło się, że Wójcik nadwyrężył zaufanie Sabriego Bekdasa. Jego negocjacje z piłkarzami odbywały się w dwuznacznych okolicznościach. Kulisy tych rozmów docierały do Bekdasa, który uznał, że Wójcik nie był lojalny i nie zasługuje na to, by być trenerem w jego klubie.

Pogoń była wtedy klubem, który był w stanie zaoferować najwięcej nie tylko piłkarzom, ale również trenerom. Na kilka dni przed inauguracyjnym meczem z GKS w Katowicach funkcję trenera objął Edward Lorens, który prywatnie był zaciekłym wrogiem Janusza Wójcika.

Sabri Bekdas mocno się zawiódł na współpracy z Januszem Wójcikiem. Od tamtej pory coraz częściej otaczał się własnymi rodakami. Nie ufał też Lorensowi. Do roli trenera koordynatora zatrudnił swojego rodaka Omara Kanera. Był on w klubie jedynie figurantem. Można powiedzieć, że jego rola sprowadzała się do tego, że miał możliwość wejścia do szatni, obserwowania wszystkiego co tam się dzieje i być może relacjonował wszystko Sabriemu Bekdasowi.

Personalne porządki Lorensa

Swoje porządki personalne zaprowadził też Edward Lorens. Kiedy był jeszcze trenerem Ruchu Chorzów, miał poważny zatarg z sędzią Andrzejem Czyżniewskim. To była zaufana osoba Janusza Wójcika, były znakomity bramkarz i świetny trener bramkarzy. Gdy dowiedział się, że trenerem zostanie Lorens, nie czekał na jego decyzję, sam złożył wymówienie, a Pogoń pozostała bez trenera bramkarzy.

Co prawda dostała takiego – znów z Turcji, ale Hasan Akcayli nie znajdował kompletnie wspólnego języka z Radosławem Majdanem i Siergiejem Szypowskim. Z czasem sytuacja zrobiła się taka, że to drugi bramkarz Siergiej Szypowski był jednocześnie trenerem pierwszego bramkarza Radosława Majdana, ale tylko nieoficjalnie. To był pierwszy moment, kiedy Szypowski tak naprawdę zajął się pracą trenerską.

Pogoń w przerwie letniej pozyskała aż 13 piłkarzy, ale to wcale nie znaczy, że całkowicie zatraciła szczecińską tożsamość. Wcale nie, dużo było piłkarzy przez lata związanych ze szczecińskim klubem: Radosław Majdan, Dariusz Szubert, Bartosz Ława, Robert Dymkowski czy Paweł Drumlak byli wiodącymi piłkarzami w drużynie, bardzo ważnymi i wygrywającymi rywalizację z piłkarzami sprowadzonymi z innych klubów.

Drumlak właśnie wtedy miał swój najlepszy okres gry. Nie dość, że sprowadzony na jego pozycję Sergiusz Wiechowski nie miał najmniejszych szans na wygranie rywalizacji, to pod nieobecność Drumlaka gra całej Pogoni stawała się zdecydowanie gorsza.

Dymkowski lepszy od Mielcarskiego

30-letni Robert Dymkowski natomiast nie wystraszył się rywalizacji z rok młodszym i zdecydowanie bardziej utytułowanym Grzegorzem Mielcarskim. Były reprezentant kraju, srebrny medalista olimpijski z Barcelony był najlepiej zarabiającym piłkarzem w Pogoni, a przez wiele meczów zaledwie rezerwowym. Mielcarski przechodził do Pogoni jako piłkarz z ligi hiszpańskiej, jako uczestnik Ligi Mistrzów, wielokrotny mistrz Portugalii, gracz słynnego Porto. W Pogoni częściej jednak przegrywał rywalizację z Dymkowskim.

Wiosną sytuacja w klubie była taka, że nikt nie miał już wątpliwości, że na linii klub – miasto narastał konflikt i trudno było oczekiwać, że zostanie zażegnany. Miasto nie wywiązywało się z wcześniejszych postanowień umowy. Nie przekazało Sabriemu Bekdasowi obiecanych terenów wokół stadionu przeznaczonych na komercyjne inwestycje. Mało tego, miasto nie miało żadnego planu na uwłaszczenie działkowców, którzy na swoim terenie przebywają do dziś.

Sabri Bekdas zniecierpliwiony przeciągającymi się procedurami postanowił wycofywać się ze sportowego projektu. Pierwszy tego objaw mieliśmy podczas inauguracji okresu przygotowawczego. Piłkarze Pogoni zebrali się w szatni, ale tylko po to, by zakomunikować, że nie wyjdą na trening do momentu, gdy zostaną im wypłacone zaległe pieniądze.

Sabri Bekdas, widząc, że miasto nie ma uczciwych zamiarów, postanowił wstrzymać finansowanie. Sytuacja stawała się dramatyczna. Również z tego powodu, że drużyna już na początku okresu przygotowawczego miała wyjechać na silnie obsadzony międzynarodowy turniej piłkarski do tureckiej Antalyi. Tam portowcy mieli spotkać się z takimi drużynami, jak Werder Brema i Galatasaray Stambuł, mieli również rozegrać sparringowy mecz z Fenerbahce Stambuł.

To nie miało jednak nic wspólnego z dobrze zaplanowanym okresem przygotowawczym. Plan był taki, by pokazać piłkarskiej Europie klub z Polski i ich czołowych piłkarzy i tym samym zainteresować nimi potencjalnych kupców.

Atmosfera w klubie pogarszała się, a Lorens został zwolniony po 22 meczach w sytuacji, kiedy jego zespół zajmował trzecie miejsce ze średnią zdobytych punktów na poziomie 1,86. Tak wysoką średnią nie może się pochwalić żaden z trenerów pracujących w Pogoni na szczeblu ekstraklasy.

Rok przed Lorensem w podobnych okolicznościach został zwolniony Albin Mikulski. Też stało się to w trakcie rundy wiosennej. Pogoń zajmowała szóste miejsce ze średnią zdobytych punktów na poziomie 1,43. W ostatnich siedmiu kolejkach szczecinianie byli najsłabszą drużyną ekstraklasy, zdobyli jeden punkt i strzelili tylko pięć goli. Za każdym razem zmiany dokonane w sezonach dobrze się rozwijających pogarszały sytuację i mocno ją komplikowały. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

jacek
2020-04-21 12:01:33
Pan Albin Mikulski został zwolniony po co najmniej dziwnym meczu Pogoni z broniącym się przed spadkiem Górnikiem Zabrze. Pogoń uczyniła wszystko by nie zrobić rywalowi najmniejszej krzywdy. Do tego stopnia, że wykonujący rzut karny pod koniec meczu strzelił kilka metrów nad bramką rywali. Ile było w tym wszystkim winy trenera trudno osądzić. Ja od tego meczu przestałem chodzić na spotkania ekstraklasowe.
dexter
2020-04-21 01:06:12
PO CO KTOKOLWIEK ZAJMUJE SIĘ TYMI NIEUDACZNIKAMI???? BYLI SĄ I BĘDĄ BANDĄ NIEDOUCZONUCH DARMOZJADÓW I NIEDOROBIONYCH DURNI BEZ SZKOŁY

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA