W sobotę o godz. 17 na stadionie w Mierzynie podczas piłkarskiego meczu w Grupie 2 Klasy Okręgowej pomiędzy miejscową Mierzynianką oraz Światem Drzewa KP Przecław, dojdzie do niecodziennego zdarzenia, bo w spotkaniu w barwach gospodarzy wystąpi świętujący właśnie 65. urodziny Leszek Żygielewicz i będzie to zarazem zakończenie jego pięknej i bardzo długiej piłkarskiej przygody.
Jubilat rozpoczynał grę w piłkę jako 13-latek w Celulozie Kostrzyn i stamtąd na pięć lat trafił do szczecińskiej Stali Stocznia, z którą otarł się o ekstraklasowy awans. Z tamtego okresu najbardziej pamięta derbowy mecz na zapełnionym do ostatniego miejsca stadionie przy Twardowskiego z Pogonią, który odbył się 15 września 1979 roku i choć portowcy prowadzili 1:0 po golu Leszka Wolskiego, to ostatecznie ulegli stoczniowcom 3:4, a jedną z bramek strzelił właśnie nasz bohater (dwa gole zdobył Marek Bieniek, a jednego śp. Henryk Waliłko, a dla gospodarzy oprócz Wolskiego, dwukrotnie trafił śp. Marek Włoch).
- Mieć Leszka Żygielewicza w drużynie to był spory bonus, bo grało się wtedy praktycznie z przewagą jednego zawodnika, gdyż dysponując fenomenalną wydolnością organizmu i świetną szybkością, wypełniał on jednocześnie zadanie lewego obrońcy i lewoskrzydłowego, więc można było jednego z zawodników wystawić na nieoczekiwanej przez rywali pozycji wykorzystując przy okazji efekt zaskoczenia - tak komplementował swojego dawnego podopiecznego trener Stali Stocznia z tamtych lat, znany szczeciński szkoleniowiec Eugeniusz Różański.
Z drużyną z ulicy Biskupa Bandurskiego nie udało się awansować do ekstraklasy, ale nasz bohater trafił na ekstraklasowe stadiony przenosząc się do Zawiszy Bydgoszcz, a jego kolejne kluby to: Wielim Szczecinek, Arka Gdynia, Zagłębie Lubin, Chrobry Głogów, Naprzód Rydułtowy i II-ligowy wówczas Chemik Police, a w tzw. międzyczasie był jeszcze krótki epizod na Bandurskiego. Po zakończeniu wyczynowej kariery nie zawiesił piłkarskich butów na przysłowiowym kołku, lecz grał w niższych ligach, m.in. w Zootechniku Kołbacz i do dziś kopie piłkę w Mierzyniance, w której jest też kierownikiem drużyny. Jakby tego było mało, występował też w amatorskich rozgrywkach HALP-u, w tym w drużynie o wdzięcznej nazwie Zespół Przeciążeniowy „Zaprawieni".
- Czy w sobotę będzie to naprawdę pana ostatni mecz? - zapytaliśmy Leszka Żygielewicza.
- Tak sobie postanowiłem, ale czy wytrzymam bez piłki i meczowej adrenaliny, tego nie wiem, więc niczego nie obiecuję... - odparł dziarski 65-latek. ©℗
(mij)