Pogoń nie powtórzy osiągnięć z dwóch poprzednich edycji Pucharu Polski, gdy dochodziła do finału tych rozgrywek. W meczu 1/8 finału portowcy przegrali z Widzewem Łódź 0:1. Szczecinianie przez dłuższy czas bili głową w łódzki mur obrony, a jedną z niewielu składnych akcji gości celnym strzałem zakończył Andi Zeqiri.
Puchar Polski 1/8 finału: POGOŃ Szczecin – WIDZEW Łódź 0:1 (0:1); 0:1 Zeqiri (35)
POGOŃ: Valentin Cojocaru - Linus Wahlqvist (72. Jose Pozo), Danijel Loncar, Dimitrios Keramitsis, Leo Koutris - Mor N'Diaye (46. Musa Juwara), Fredrik Ulvestad , Adrian Przyborek (83. Patryk Paryzek), Sam Greenwood - Kamil Grosicki, Rajmund Molnar (46. Paul Mukairu)
WIDZEW: Maciej Kilkolski - Stelios Andreou, Ricardo Visus, Mateusz Żyro, Samuel Kozlovsky – Juljan Shehu, Szymon Czyż (84. Marek Hanousek) – Bartłomiej Pawłowski (90. Marcel Krajewski), Angel Baena (90. Fran Alvarez) – Sebastian Bergier (90+10. Antoni Klukowski), Andi Zeqiri (84. Mariusz Fornalczyk)
Żółte kartki: Koutris – Visus, Krajewski
Sędziował: Patryk Gryckiewicz. Widzów: 16 924
Dla obu drużyn mecz miał tak samo wielkie znaczenie z prostego powodu - zarówno Pogoń i Widzew zawodzą w lidze. Już w 3. minucie portowcy byli bliscy straty gola po strzale Shehu w słupek. W rewanżu dobrej sytuacji nie wykorzystał Molnar. Po tak energicznym początku, gra się uspokoiła, a oba zespoły nie słynące z betonowej obrony, grały uważnie w defensywie, ale tylko do 35. minuty. Leo Koutris zostawił dużo miejsca skrzydłowemu Widzewa, Baenie. Ten dośrodkował, a najdroższy piłkarz gości Andi Zeqiri głową posłał piłkę do siatki. Reprezentant Szwajcarii został kupiony do Widzewa za 2 mln euro. Tuż przed przerwą w dobrej sytuacji znalazł się Molnar, jednak jego strzał z ostrego kąta obronił Kikolski. Trener Thomas Thomasberg nie czekał ze zmianami i od razu po przerwie posłał do boju Juwarę i Mukairu. Akcje portowców zyskały na dynamice, ale wciąż brakowało dokładności. W 58. minucie indywidualnej szarży spróbował Greenwood ogrywając kilku obrońców, ale strzelił nad poprzeczką. Tradycyjnie jak to w zwyczaju na polskich stadionach, mieliśmy kilkuminutową przerwę z powodu zadymienia racami przez kibiców. W 90. minucie, bo z powodu dymu doliczono 10 dodatkowych minut, piłkę do siatki głową posłał Keramitsis, tyle, że Grek był na spalonym. Ostatnie minuty były takie jak cały mecz w wykonaniu Pogoni – brak dokładności i chaos po bramką rywali. Pogoń zaliczyła bolesną porażką i teraz musi koncentrować się na lidze, gdzie jej sytuacja nie jest wesoła. Zajmuje 11. miejsce z przewagą trzech punktów nad strefą spadkową.
Jerzy CHWAŁEK
***
Portowcy przegrali pucharowy pojedynek z Widzewem i tym samym zaprzepaścili szansę na zdobycie głównego trofeum, co było ostatnią szansą przepustki na europejskie stadiony w tym sezonie, bo w lidze - przy obecnych stratach punktowych - przyjdzie szczecinianom walczyć jedynie o uniknięcie degradacji z ekstraklasy. Po meczu niektórzy kibice żartowali jednak przez łzy, że przynajmniej nie przegramy trzeciego finału z rzędu...
Przypomnijmy, że w spotkaniu 1/8 piłkarskiego Pucharu Polski Pogoń Szczecin przegrała z Widzewem Łódź 0:1 (0:1); 0:1 Andi Zeqiri (35), a nasz zespół wystąpił w ustawieniu: Valentin Cojocaru - Linus Wahlqvist (78 Jose Pozo), Danijel Loncar, Dimitris Keramitsis, Leonardo Koutris - Adrian Przyborek (82 Patryk Paryzek), Fredrik Ulvestad, Mor N'Diaye (46 Paul Mukairu), Sam Greenwood - Rajmund Molnar (46 Musa Juwara), Kamil Grosicki, zaś Widzew zagrał w ustawieniu: Maciej Kikolski - Stelios Andreou, Mateusz Żyro, Ricardo Visus, Samuel Kozlovsky - Angel Baena (90 Marcel Krajewski), Juljan Shehu, Szymon Czyż (84 Marek Hanousek), Bartłomiej Pawłowski (90 Fran Alvarez) - Sebastian Bergier (90 Antoni Klukowski), Andi Zeqiri (84 Mariusz Fornalczyk). Żółte kartki otrzymali: Koutris oraz Visus i Krajewski. Sędziował Patryk Gryckiewicz z Torunia. Widzów było tylko 16 924, w tym spora grupa z Łodzi.
Decydująca bramka
Już w 3. minucie Shehu trafił w słupek, a po chwili tuż obok bramki główkował Bergier, faulując wcześniej szczecińskiego obrońcę, na co nie zareagował arbiter. W odpowiedzi wyśmienitym dalekim podaniem popisał się Ulvestad, lecz Molnar lobował minimalnie niecelnie. W 13. minucie Zeqiri uderzył tuż nad bramką, a pięć minut później w niebezpiecznej sytuacji Loncar „zdjął" piłkę z nogi Bergierowi i skończyło się na szczęście tylko kornerem. Po chwili Cojocaru obronił strzał Pawłowskiego, a następnie Zeqiri uderzył obok słupka. Losy meczu rozstrzygnęły się w 35. minucie, gdy z prawej strony boiska (którą opiekować powinien się nasz lewa obrońca Koutris, lecz nie zawsze wywiązywał się z zadań) zacentrował Baena, a Zeqiri głową z bliska umieścił futbolówkę w bramce. Jedyna szansa na wyrównanie była tuż przed przerwą, gdy po podaniu Przyborka, strzał z ostrego kąta Molnara obronił Kilkolski.
Nieuznane wyrównanie
Po zmianie stron pierwszą groźną akcję miała Duma Pomorza w 52. minucie, gdy tuż zza pola karnego z rzutu wolnego strzelał Grosicki, a bramkarz odbił piłkę do góry, po czym w drugim tempie wyekspediował ją na rzut rożny. Pięć minut później długi rajd przeprowadził Bergier i zakończył akcję niecelnym strzałem, ale wydawało nam się, że w momencie otrzymania piłki łodzianin mógł być na spalonym. Po dwóch minutach Widzew przeprowadził kontrę i w 100-procentowej okazji znaleźli się Zeqiri oraz Bergier, lecz przeszkodzili sobie nawzajem. Niemal natychmiast pod drugą bramkę krótki rajd w polu karnym wykonał mało aktywny Greenwood, lecz strzelił nad poprzeczką. W 60. minucie Pogoń rozpoczynała kontrę, ale Juwarę sfaulował Visus, lecz nasz zespół utrzymał się przy piłce i sędzia zastosował przywilej korzyści, którego nie wykorzystał Grosicki. Arbiter w tej sytuacji cofnął akcję i podyktował rzut wolny ze środka boiska przeciwko Widzewowi, a długo trwała jeszcze analiza VAR-u, czy Visusowi nie należała się czerwona kartka za przerwanie bramkowej akcji. Ostatecznie skończyło się jedynie żółtym kolorem i naszym zdaniem słusznie. Sześć minut później Cojocaru obronił strzał Czyża, a w odpowiedzi Przyborek wypuścił Grosickiego, który jednak strzelił zbyt lekko. Na kwadrans przed końcem nasz golkiper obronił uderzenie Shehu, a w 90. minucie, po wrzutce Grosickiego, Keramitsis kontrującą główką z bliska zdobył wyrównującego jak się wydawało gola, lecz sędziowie uznali, że Grek był na spalonym.
Karny w doliczonym czasie?
Prawdziwe emocje rozpoczęły się w doliczonym czasie, który miał trwać dziesięć minut, a z powodu gry na czas gości, było ich jeszcze o trzy więcej. W 94. minucie dopiero co wprowadzony na boisko Krajewski brutalnie sfaulował Koutrisa, za co otrzymał żółtą kartkę, choć naszym zdaniem mogła być czerwień. Po chwili po centrze Grosickiego, główkę Ulvestada wybił sprzed bramki jeden z łodzian. Następnie po rzucie rożnym bramkarz Kikolski wypuścił piłkę z rąk i powstało ogromne zamieszanie, a Pogoń miała szansę na doprowadzenie do remisu, lecz arbiter przerwał grę za rzekomy faul na golkiperze, co naszym zdaniem nie miało miejsca. W 98. minucie w polu karnym Żyro pchnął rękę Keramitsisa, przewracając Greka, lecz arbiter nie podyktował rzutu karnego, a VAR nie zareagował... Minutę później po kontrze Bergier (czy aby nie był spalony otrzymując piłkę od Shehu?) z bliska uderzył nad poprzeczką, a w kolejnym kontrataku strzał z bliska Shehu na róg sparował Cojocaru. W 101. minucie Pozo z kilkunastu metrów strzelił tuż nad poprzeczką i nie mamy pewności, czy piłka nie otarła jeszcze łodzianina, ale nie było rzutu rożnego, tylko od bramki. Widzew zdążył przeprowadzić jeszcze jedną nieskuteczną kontrę, po czym nocny mecz został zakończony.
Powtarzalne błędy...
Po przyjściu duńskiego trenera Thomasa Thomasberga, Pogoń gra dwoma zawodnikami atakującymi, choć praktycznie nie ma ani jednego klasycznego środkowego napastnika prezentującego ekstraklasowy poziom i na wspomnianych pozycjach z konieczności wystawiani są skrzydłowi. Problemem kończącego się roku jest gra defensywna, a szczególnie na środku obrony. Po przegranych zawodach z GKS-em w Katowicach, w pucharze nawet na ławce rezerwowych zabrakło miejsca dla Mariana Huji (mówi się o jego sprzedaży lub wypożyczeniu zimą), ale portowcy stracili niemal identycznego gola; po dośrodkowaniu zupełnie nieatakowany napastnik rywali główkuje, pomiędzy dwoma szczecińskim stoperami, a piłka wpada do siatki, zaś bramkarz nawet nie próbuje wychodzić do centry czy interweniować na linii, lecz jedynie stoi i obserwuje jak tracimy gola...
Spotkanie z łodzianami rozpoczęło się od dwóch groźnych akcji gości, a potem były kolejne, więc wydawało się, że bramka jest tylko kwestią czasu i tak właśnie się stało. Bezradna Pogoń co prawda atakowała, ale było to tylko przysłowiowe bicie głową w mur, a liczne dośrodkowania i wiele rzutów rożnych, nie przekładały się na dobre pozycje strzeleckie. Goście po kontrach mogli zaś zdobyć jeszcze kilka goli, więc ich awans do ćwierćfinału (losowanie 10 grudnia, mecze 3-5 marca) jest w pełni zasłużony, choć w paru sytuacjach sprzyjały im kontrowersyjne decyzje sędziowskie. W końcówce przyjezdni grali na czas i dokonywali taktycznych zmian, a tym sposobem na boisku pojawiło się dwóch byłych portowców: Fornalczyk oraz Klukowski.
Granatowo-bordowi piłkarze po raz kolejny w ostatnich kilku latach potwierdzili, że nie służy im gra częściej niż raz w tygodniu, więc gdy nadchodzą ligowo-pucharowe zbitki terminów, z każdym meczem forma drużyny jest gorsza. Niezbyt to optymistyczna perspektywa, przed ostatnim tegorocznym pojedynkiem, czyli ekstraklasowym meczem na Twardowskiego z Radomiakiem, który odbędzie się już w sobotę o godz. 14.45. ©℗ (mij)