Sobota, 06 grudnia 2025 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Kapitan schodzi ostatni...

Data publikacji: 03 grudnia 2025 r. 15:33
Ostatnia aktualizacja: 03 grudnia 2025 r. 15:33
Piłka nożna. Kapitan schodzi ostatni...
Szczecińscy szalikowcy chcieli się wyszaleć, ale piłkarze ich ukochanego klubu popsuli im zabawę. Fot. Stanisław ZYBLEWSKI  

* Mecz z Widzewem był spotkaniem przyjaźni kibiców obu drużyn, którzy zapałali uczuciami ku sobie całkiem niedawno. Na trybunach głośnym skandowaniem witano i pozdrawiano się wzajemnie, a także wokalnie wyrażano nienawiść wobec wspólnych wrogów: Legii Warszawa, Cracovii Kraków i ŁKS-owi Łódź.

REKLAMA

* Pirotechniczną oprawę pojedynku szalikowcy Pogoni rozpoczęli w drugiej połowie od gęstego dymu, a chwilę później pojawiło się mnóstwo czerwonych rac. Nie przerwało to jednak ani na moment piłkarskich zawodów. Fani na swym młynie rozciągnęli też dużą sektorówkę.

* Sektor ultrasów z Łodzi cały był w czerwonych barwach (nawiązanie do tradycji powstałego w 1910 roku Robotniczego Towarzystwa Sportowego) i także pojawiła się tam sektorówka. Pokazy pirotechniczne rozpoczęły się dużo później niż te szczecińskie, ale były bardziej inwazyjne i z powodu zadymienie pojedynek został przerwany na wiele minut. Działo się to w momencie, gdy piłkarze Pogoni dążyli do strzelenia wyrównującej bramki, więc przerwa wybiła ich z uderzenia. Łódzcy fani znacznie pomogli więc swej drużynie w utrzymaniu zwycięstwa i awansie do ćwierćfinału Pucharu Polski...

* Kibice z Łodzi siedzieli nie tylko w sektorze gości, ale także w sąsiednim oraz na trybunie A i trybunie C, a nawet na młynie. Ci poza sektorem gości na początku nie eksponowali swoich barw, ale pod koniec meczu już się zupełnie nie kryli i dopiero wtedy zobaczyliśmy jak wielu było fanów z miasta włókniarzy. W przerwie w kolejkach po piwo też było wielu smakoszy w czerwono-białych szalikach czy koszulkach. Podobnie kolorowo było zresztą także w tramwajach po meczu, a dodajmy, że dostać się do domów nie było łatwo, gdyż były to ostatnie kursy komunikacji miejskiej i na przystankach przesiadkowych trzeba było nieraz czekać na nocne linie...Tym którzy próbowali zamówić taksówkę też nie było łatwo. W jednej z korporacji usłyszeliśmy od dyspozytorki, że na przyjazd auta trzeba poczekać pół godziny.

* Część łódzkich kibiców zaplanowała sobie powrót do rodzinnego miasta najbliższym pociągiem, ale niektórzy planowali wracać dopiero w środę po południu. W nocy widzieliśmy więc sporo spacerujących po mieście szalikowców z Łodzi, a poznać ich było łatwo, nie tylko po ubiorze, lecz i po szampańskim humorze. Byli tylko trochę zdziwieni, że po godz. 23, niemal wszystko, nawet KFC przy pl. Kościuszki, zostało w Szczecinie zamknięte. „Nic dziwnego, że Pogoń przegrała, jeśli Szczecin umiera..." - takie były komentarze niektórych gości z centralnej Polski.

* Wróćmy jednak do futbolu, a dokładniej do scen pomeczowych. Gdy portowcy podeszli do swych fanów podziękować im za doping - który prowadzony był do ostatniego gwizdka sędziego na sto procent! - spotkali się z ostrą reprymendą, że po raz kolejny zawiedli, a po kiepskich występach w lidze, nie popisali się też w pucharowej rywalizacji i sezon, który jest dopiero na półmetku, praktycznie został już spisany na straty. Niektórzy z piłkarzy w ramach przeprosin oddali fanom swe koszulki i było im jeszcze zimniej. Chyba jako pierwszy z nagim torsem i marsową miną schodził do szatni Kamil Grosicki, choć przysłowie mówi, że kapitan opuszcza okręt jako ostatni... ©℗ (mij)

REKLAMA
Tylko zalogowani użytkownicy mają możliwość komentowania
Zaloguj się Zarejestruj
REKLAMA
REKLAMA