Piłkarze Pogoni Szczecin znakomicie wykorzystali poprzednią przerwę na reprezentację, choć wynik pierwszego rozegranego po niej meczu z Koroną Kielce oraz sposób grania wskazywały na coś zupełnie innego.
Portowcy w czterech ligowych meczach pomiędzy pierwszą a drugą przerwą na reprezentację zdobyli spośród wszystkich ligowców najwięcej punktów, zdobyli najwięcej goli i stracili najmniej. Są zatem liderem ostatnich kolejek nie przez przypadek.
To nie wszystko. Pogoń w obecnym sezonie przegrała cztery mecze, ale w dziewięciu ostatnich, wliczając w to spotkanie w Pucharze Polski i zaliczając wynik w normalnym czasie gry, to wychodzi na to, że szczecinianie po fatalnym i nieszczęśliwym początku praktycznie przestali przegrywać, ulegli tylko raz i to bardzo pechowo z Lechią Gdańsk, mając w ostatniej akcji meczu piłkę na słupku gdańskiej bramki.
Portowcy, biorąc pod uwagę mecze rozegrane w obecnym roku kalendarzowym, są trzecią siłą w ekstraklasie. Ustępują tylko Legii Warszawa i Jagiellonii Białystok – mistrzom i wicemistrzom Polski.
Miejsce nie oddaje potencjału
Biorąc pod uwagę te wszystkie okoliczności, to dziesiąte miejsce zajmowane po jedenastu kolejkach, trzynaście zdobytych punktów, wypracowaną średnią na jeden mecz na poziomie 1,13 należy uznać za wynik mało satysfakcjonujący, poniżej potencjału, możliwości i umiejętności zespołu.
Ostatnie mecze to nie tylko trzy efektowne wygrane, to też wiele efektownych, spektakularnych przełamań. Pogoń Kosty Runjaica prezentowała się znakomicie wiosną, ale nawet wtedy zawodziła w meczach wyjazdowych. Na jedenaście meczów poza Szczecinem zdobywała gole tylko w trzech, w obecnym sezonie do meczu z Zagłębiem w Lubinie było podobnie.
Pogoń przed tym spotkaniem na wyjazdach zagrała cztery mecze i zdobyła zaledwie jednego gola. Mecz w Lubinie był przełomowy, Pogoń nie tylko wygrała, ale po raz pierwszy za kadencji Kosty Runjaica zdobyła na wyjeździe trzy punkty, nie tracąc przy tym gola.
Uczyniła to w składzie z piłkarzami, na których wiosną nikt nie liczył, którzy w letnim okresie przygotowawczym stanowili jedynie tło i byli bardziej członkami szerokiej kadry niż poważnymi kandydatami do gry w wyjściowej jedenastce.
Pogoń dość niespodziewanie stała się monolitem w defensywie. Straciła dwa gole w czterech ostatnich meczach, w dwóch ostatnich żadnego, jednego z tych dwóch niemającego wpływu na ostateczny wynik. Uczyniła to z defensywą, w której nie grało dwóch kluczowych w poprzednim sezonie piłkarzy: Rapa i Fojut, a tego drugiego zastąpił 18-letni Walukiewicz.
Z reprezentacyjnym juniorem Pogoń straciła w dziewięciu meczach obecnego sezonu dziewięć goli, czyli jednego na mecz, bez niego w składzie straciła cztery bramki w dwóch spotkaniach, czyli dwa na mecz. Wynika z tego, że bez niego w składzie defensywa Pogoni w obecnym sezonie jest dwa razy mniej skuteczna.
Wychowankowie i młodzieżowcy
Pogoń w obecnym sezonie prezentowała najlepszą, najbardziej atrakcyjną i skuteczną piłkę z Niepsujem, Walukiewiczem, Matynią i Kowalczykiem w wyjściowym składzie, ale bez Fojuta, Murawskiego, Frączczaka, Delewa, Rapy, a więc graczy w poprzednim sezonie wydawałoby się absolutnie nie do zastąpienia, doświadczonych, ogranych, murowanych pewniaków, ale też tych, którzy doprowadzili zespół do sportowej zapaści jesienią ubiegłego roku.
W meczu z Wisłą Płock Pogoń dokonała kolejnego przełomu. Tak wysoko za kadencji trenera Runjaica jeszcze nie wygrywała. Umiała już strzelać po cztery gole w meczu, ale w spotkaniach ze słabeuszami i spadkowiczami (Sandecja, Termalica) lub w meczu kończącym sezon bez odpowiedniej mobilizacji jednej i drugiej drużyny (Cracovia). Za każdym razem szczecinianie jednak też gole tracili, w meczu z Wisłą potrafili zachować czyste konto.
Trener Kosta Runjaic wystawił nas wszystkich na dużą próbę nerwów i chcemy mieć nadzieję, że drużyna będzie już szła tylko w dobrym kierunku. Liczne zmiany spowodowane w przerwie letniej, a także kolejne roszady już w trakcie sezonu mocno odbiły się na wynikach i sposobie grania drużyny w meczach lipcowych i sierpniowych. Straty były duże, ale przy gigantycznej wymianie personalnej, a także niespodziewanych kontuzjach można się było z tym liczyć.
Pożegnanie z Rapą i Rasmussenem
Po nieudanych meczach lipcowych i sierpniowych można było mieć zastrzeżenia o to, że szkoleniowiec nie korzystał z usług Walukiewicza (w dwóch meczach, klub liczył na transfer), Rapy, Rasmussena. Gdyby brał ich pod uwagę, to być może Pogoń miałaby dziś kilka punktów więcej, trener i klub oceniali sytuację w sposób bardziej długofalowy.
Rezygnując z Rapy i Rasmussena, należało liczyć się z tymczasowym osłabieniem drużyny, jednak w dłuższej perspektywie rezygnacja z tych piłkarzy, uwolnienie środków z tytułu ich wysokiej gaży spowodowało, że Pogoń mogła sprowadzić piłkarzy tej klasy co Podstawski czy Żyro.
O przydatności tego ostatniego jeszcze nie zdążyliśmy się przekonać, bo zawodnik doznał kontuzji i w drużynie Pogoni jeszcze nie zadebiutował. Jego możliwości, styl gry są jednak doskonale znane. To piłkarz, który przy odpowiednim przygotowaniu, odpowiednim wykorzystaniu może stać się absolutną gwiazdą nie tylko w zespole Pogoni, ale też w całej polskiej ekstraklasie.
Podstawski natomiast pokazał jakość, umiejętności i możliwości. Jedyny słaby mecz rozegrał właśnie z Wisłą Płock. Nie trenował cały poprzedni tydzień i być może z tego powodu stracił rytm i formę.
Jego słaba dyspozycja odbiła się na całej drużynie. Dostrzegliśmy jak na dłoni, jak ważnym dla zespołu piłkarzem stał się w krótkim odstępie czasu Polak z portugalskim paszportem i jak potrzebne było sprowadzenie dobrej klasy piłkarza na tę pozycję.
Nie wszystko było dobrze
Mecz z Wisłą wygrany został w rozmiarach efektownych, ale jak sam przyznał szkoleniowiec, nie zawsze w wygranych meczach wszystko wygląda dobrze i tak było w tym przypadku. Pogoń z Wisłą Płock zagrała gorzej niż z Zagłębiem czy Wisłą Kraków, ale wygrała w sposób bardziej przekonujący. Tak czasami bywa.
Rolę szkoleniowca w zespole poznaje się nie tylko po suchych wynikach, te nie zawsze odzwierciedlają pracę wykonaną przez trenera. To jest też umiejętność zbudowania drużyny, umiejętność rezygnacji z piłkarzy, wkomponowania nowych graczy, ale też ulepienia, ukształtowania tych zawodników, którzy już są w drużynie, ale z różnych względów jeszcze nie błysnęli, nie dostali szansy.
Sebastian Kowalczyk i Sebastian Walukiewicz to absolutne odkrycia wrześniowych spotkań i jednego październikowego, ale jednym z takich odkryć nie do końca docenianych w ostatnich dwóch meczach był David Niepsuj.
Trzech prawych obrońców
To był zawodnik, który na początku sezonu zawodził, ale słabo grała wtedy cała drużyna. Z zespołu odszedł Cornel Rapa, David Niepsuj doznał kontuzji, zastąpił go David Stec, który też nie umiał sprostać zadaniu, w meczu Pucharu Polski zawiódł jako prawy obrońca Sebastian Rudol, po jego indywidualnym błędzie rywal dostał rzut karny, wykorzystał go i pośrednio dzięki temu wyeliminował portowców z rozgrywek.
Cornela Rapę próbowało zatem zastąpić trzech piłkarzy i za każdym razem wychodziło źle. Aż do ostatnich dwóch spotkań. Mecze z Zagłębiem i Wisłą to absolutnie przełomowe występy 23-letniego Niepsuja, który dotąd imponował dynamiką, przebojowością, ale raził brakami technicznymi, jakością piłkarską, brakiem umiejętności krycia, asekuracji.
W dwóch ostatnich meczach był to zawodnik nie do poznania, kolokwialnie można stwierdzić, że zamknął całą stronę boiska i wraz z jeszcze mniej doświadczonym Sebastianem Kowalczykiem stworzyli świetnie rozumiejący się duet w defensywie i ofensywie.
Duet Niepsuj – Kowalczyk
O ile Niepsuj w pojedynku z Zagłębiem zagrał jeszcze bardzo ostrożnie, głównie starał się niczego nie zepsuć, to już w sobotnim spotkaniu z Wisłą wespół z Kowalczykiem wybił piłkę z głowy takim piłkarzom jak Varela czy Angielski, którzy z poczucia bezradności i niemocy schodzili do środka, bo znajdowali w tamtym rejonie boiska większe szanse na rozwinięcie ataku pozycyjnego.
Niepsuj w meczu z Wisłą zanotował najlepszą celność podań – na poziomie 90 procent. Wygrał aż dwanaście pojedynków, o jeden więcej zaliczył tylko Adam Buksa, ale procentowo w stosunku do przegranych pojedynków to nasz prawy obrońca miał wynik korzystniejszy – na poziomie 67 procent, podczas gdy Buksa zanotował 52 procent wygranych pojedynków.
Niepsuj nie imponuje wyszkoleniem technicznym, ale w całym meczu zdecydował się na dwa dryblingi i oba miał udane, zanotował najwięcej odbiorów – aż pięć i najwięcej przejęć piłki – aż jedenaście. W destrukcji nie było w sobotnim meczu lepszego piłkarza, byli bardziej widoczni, częściej strzelający i podający, ale Niepsuj był graczem jednym z najbardziej efektywnych.
Może dojrzał, może zaczyna wykorzystywać swój potencjał, a może zaczął być bardziej pojętnym uczniem i korzysta z tego on i cały zespół. W ten sposób pamięć o Rapie staje się coraz bardziej mglista, mniej znacząca, a decyzja o rozstaniu z nim bardziej zrozumiała i akceptowana. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser