II liga piłkarska RESOVIA Rzeszów - BŁĘKITNI Stargard 1:0 (1:0); 1:0 Zalepa (36).
BŁĘKITNI: Rzepecki - Patrzykąt, Ostrowski, Baranowski (20 Ogrodowski), Rogala - Starzycki (80 Napora), Shimmura (72 Cywiński), Karmański (61 Kurbiel), M. Kwiatkowski, A. Kwiatkowski - Brzeziański
Czerwona kartka: Ostrowski (64, za drugą żółtą). Żółte kartki: Frankiewicz, Antonik - Ogrodowski, Ostrowski, Shimmura.
Będąca beniaminkiem Resovia odniosła swoje pierwsze w tym sezonie zwycięstwo, a najlepszym zawodnikiem Błękitnych, którzy ostatnie pół godziny grali w osłabieniu, był bramkarz Rzepecki. Aktywnością wyróżniał się także M. Kwiatkowski.
W Rzeszowie już od pierwszych minut pojedynku rozpoczęły się emocje, a kibice oglądali wiele obustronnych akcji i strzałów. W 4 minucie M. Kwiatkowski podał A. Kwiatkowskiemu, który znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale przegrał ten pojedynek, gdyż Banek zdołał zatrzymać piłkę nogami. Dla odmiany w 11 minucie, po błędzie Rogali, pojedynek sam na sam wygrał stargardzki bramkarz Rzepecki. Po pierwszym atrakcyjnym kwadransie, później sytuacja na boisko mocno się uspokoiła.
Nie minęło 20 minut, gdy kontuzji doznał stoper Błękitnych Baranowski i musiał opuścić boisko. W 36 minucie były obrońca I-ligowej wówczas Floty Świnoujście Zalepa, wykorzystał swój wysoki wzrost i po rzucie wolnym strzałem głową pokonał Rzepeckiego.
Po zmianie stron w 54 minucie rzeszowianie mogli podwyższyć, ale nasz bramkarz obronił strzał Buczka. Pięć minut później pod drugą bramką Banek poradził sobie z lobem M. Kwiatkowskiego. Po kolejnym pięciu minutach, za tzw. nakładkę w środku boiska, stargardzianie stracili drugiego stopera, gdyż drugą żółtą kartkę otrzymał Ostrowski i od tego momentu podopieczni Adama Topolskiego musieli grać w dziesiątkę.
Wkrótce po tym zdarzeniu Zalepa ponownie wygrał główkowy pojedynek po stałym fragmencie gry, ale piłka minimalnie minęła słupek. W samej końcówce Feret trafił zaś w słupek. Natomiast najlepszą szansę na wyrównanie stargardzianie mieli w 77 minucie po akcji M. Kwiatkowskiego, lecz po strzale piłkę podbił obrońca i ta przeleciała minimalnie nad poprzeczką. ©℗
(mij)
Fot. Dariusz Gorajski