W sobotę piłkarze Pogoni Szczecin będą podejmowani przez drużynę mistrza Polski Legię Warszawa. Na stadionie spodziewany jest komplet 30 tysięcy kibiców. Pogoń swój największy sukces w konfrontacji z warszawskim zespołem zanotowała już w inauguracyjnej potyczce obu zespołów w ostatnim meczu sezonu roku 1959.
Legia Warszawa jest klubem, z którym piłkarze Pogoni rozegrali najwięcej spotkań w ekstraklasie. Wygrywała jednak w co ósmym spotkaniu, a na wyjeździe w co dziesiątym. To Legia była zawsze faworytem potyczek pomiędzy obu ekipami - nawet w czasach, kiedy portowcy byli wyżej w tabeli.
Pogoń po raz pierwszy podejmowała Legię 26 lipca 1959 roku. Była to ostatnia kolejka pierwszej rundy sezonu. Szczecinianie rozpoczęli od mocnego uderzenia. Już w 3 min. gola strzelił Henryk Kalinowski, ale później na boisku dominowała już Legia, która po bramkach Błażejewskiego i Gadeckiego wygrała 2:1.
Również w rewanżu zdecydowanie więcej szans na wygraną dawano Legii. To była ostatnia kolejka spotkań, która miała pogrążyć Pogoń, znajdującą się na przedostatnim miejscu w tabeli. Legia w przypadku zwycięstwa miała szansę zająć trzecie miejsce.
Na boisku działy się dziwne rzeczy. W końcówce pierwszej połowy dwa gole dla szczecinian zdobył 17 letni wówczas Marian Kielec. Po przerwie dołożył jeszcze jedną bramkę, a wynik na 4:0 ustalił Roman Jaworski, który miał swoją prywatną satysfakcję po tym, jak Legia nie potraktowała go poważnie pięć lat wcześniej.
Korespondencyjny pojedynek
Wyprzedzająca Pogoń o jeden punkt Cracovia przegrała z mającym już zapewniony tytuł mistrza Polski Górnikiem Zabrze 0:1. Oznaczało to, że szczecinianie w inauguracyjnym sezonie na boiskach ekstraklasy utrzymali się po zaskakującej wygranej i w zaskakującym stosunku w Warszawie, a spadła Cracovia.
- Legia grała wtedy w najsilniejszym składzie - przypomina Teodor Jabłonowski, obrońca Pogoni Szczecin. - Na obronie między innymi Edmund Zientara, a w ataku Lucjan Brychczy.
Legia miała fatalną końcówkę sezonu. Na cztery kolejki przed końcem przegrała w Zabrzu z Górnikiem 0:1 i praktycznie straciła szanse na mistrzowską koronę. W kolejnych trzech spotkaniach wojskowi wywalczyli tylko punkt.
- Wtedy jeszcze telefony nie były tak powszechne, jak dziś - kontynuuje T. Jabłonowski. - O komórkach nikt wtedy nie myślał. Nasi działacze zaopatrzeni byli w wojskowe radiostacje, dzięki czemu wiedzieli, jaka jest sytuacja na boisku w Krakowie.
15 listopada 1959 roku, to był wielki dzień Mariana Kielca. Zdobyć trzy gole na Łazienkowskiej w wieku 17 lat, to wyczyn, jakiego chyba nie dokonał żaden inny polski piłkarz.
- To był ostatni mecz sezonu, ale długo w Polsce jeszcze o tym się mówiło - wspomina T. Jabłonowski. - Kielca chwalili wszyscy, włącznie z uznawanym wtedy za najlepszego polskiego obrońcę, Stanisławem Oślizło z Górnika Zabrze.
Pogoń nigdy już później nie ograła Legii tak wysoko. To była prywatna zemsta Romana Jaworskiego, który zdobył jedną z bramek, ale nie tylko jego. Piłkarz odbywał służbę wojskową w Zawiszy Bydgoszcz, ale wieść o talencie prawoskrzydłowego szybko dotarła do Warszawy.
Jaworski i Słowiński w Legii
Legia w tym samym momencie ściągnęła dwóch graczy, którzy kilka lat później spotkali się w Pogoni. Roman Jaworski i Jerzy Słowiński zagrali razem w Legii w jednym - przegranym 1:4 meczu z ŁKS w Łodzi. Znacznie lepiej wiodło się temu pierwszemu, choć nie na tyle dobrze, żeby zakotwiczyć w Warszawie na dłużej. Po jednym sezonie powrócił do Zawiszy i w tamtym klubie dokończył wojsko.
Mecz w Warszawie był też szczególny dla trenera Edwarda Brzozowskiego. To był polonista z krwi i kości, przedwojenny piłkarz tego klubu. W powojennej Polsce dla takich klubów, jak Polonia Warszawa nie było miejsca. Doświadczyły tego również: Cracovia i Warta Poznań. Przyczyn było kilka, ale najważniejszą niechęć komunistycznych władz do klubu, który kojarzył się z przedwojenną Warszawą.
Pierwsza połowa lat 50-tych to czarny okres stalinizmu, ówczesne władze chciały usunąć wszystko, co miało związek z dawną Polską. Każdemu klubowi dano resortowego „sponsora", Polonii przypadła kolej, która w przeciwieństwie do górników, wojska i milicji, do bogatych nie należała.
Legia przejmowała kibiców
Trzeba jednak przyznać, że nieudolność działaczy też nie pomogła klubowi w utrzymaniu. Jeszcze kilkanaście lat po spadku, na Polonię przychodziły tysiące ludzi. Później stopniowo sympatię Warszawy przejmowała Legia, która mogła się pochwalić znacznymi sukcesami.
- W latach 50 do Legii trafiało mnóstwo bardzo dobrych piłkarzy - wspomina Eugeniusz Ksol, wtedy piłkarz Ruchu Chorzów, później Polonii Bydgoszcz i dopiero następnie Pogoni Szczecin. - Chodziło głównie o przekierunkowanie sympatii warszawian na ten klub kosztem właśnie Polonii.
Dla Edwarda Brzozowskiego praca w Pogoni była pierwszą poza Warszawą. Jako piłkarz odnosił sukcesy w Polonii, stamtąd trafił do reprezentacji, natomiast jako szkoleniowiec najlepiej mu się wiodło w Gwardii. Z warszawskich klubów pracował też w Hutniku, ale nigdy w Legii.
Wygrana Pogoni na jej terenie aż 4:0 miała dla niego wymowę symboliczną, niezwykle satysfakcjonującą. Tym bardziej, że katem doświadczonej drużyny okazał się piłkarz, którego wprowadził w świat poważnego futbolu. Wojciech Parada