Pogoń Szczecin - Cracovia 1:0 (0:0) 1:0 Drygas (64).
Żółte kartki: Listkowski, Manias (Pogoń), oraz Helik, Loshaj (Cracovia).
Czerwona kartka: Helik (Cracovia, 90).
Sędziował Szymon Marciniak.
Pogoń: Stipica - Bartkowski, Zech, Malec, Nunes - Hostikka, Podstawski, Listkowski, Kowalczyk (75, Żurawski), Matynia (54, Drygas) - Manias (68, Turski).
Cracovia: Peskovic - Rapa, Helik, Jablonsky, Pestka - Fiolic (65, Vestenicky), Gol (72, Dimun), Loshaj (80, Strózik), van Amersfoort, Thiago - Lopes.
Pogoń przełamała się. Odniosła pierwsze w tym roku zwycięstwo na własnym boisku, przełamała passę sześciu meczów bez wygranej i wlała mocno rozczarowanym w ostatnich miesiącach kibicom nieco nadziei i otuchy. Dokonała tego po meczu, który nie układał się korzystnie, był nerwowy i dramatyczny, ale szczęście powróciło i zaowocowało trzema punktami.
Wygrana nad Cracovią zapewnia portowcom awans do grupy mistrzowskiej, ale przecież nie takie były jeszcze pół roku temu ambicje i zamierzenia. W grudniu Pogoń była liderem, ale od tamtego czasu działy się w klubie i drużynie same złe rzeczy. Trzeba mieć nadzieje, że wygrana z Cracovią zapoczątkuje lepszą passę.
Trener Runjaic w porównaniu z przegranym meczem z Zagłębiem dokonał trzech korekt w składzie, ale nie takich, jakich można się było spodziewać. Na boisku od pierwszej minuty pojawił się Michalis Manias i ponownie rozczarował.
To był jednak jeden z nielicznych słabych i bezproduktywnych piłkarzy w zespole, niczym swoją postawą nie zaskoczył, ale Pogoń po sprzedaży Buksy pozbawiona jest doświadczonego, wartościowego napastnika i szkoleniowiec jest zmuszony wystawiać do gry piłkarza bez jakości.
Kosta Runjaic rolę rezerwowych ponownie wyznaczył piłkarzom, którzy w przegranym meczu z Zagłębiem dali sygnały bardzo pozytywne. Przebieg meczu pokazał, że decyzja była słuszna. Zarówno Kamil Drygas, jak i Hubert Turski dali bardzo dobre zmiany, a ten pierwszy zdobył zwycięską bramkę i zapewnił swojej drużynie zwycięstwo.
Drygas zasłużył na miano piłkarza meczu nie tylko dzięki zdobytej bramce. Wprowadził mnóstwo ożywienia, ale też spokoju, rozwagi i jakości. Przy nim reszta zespołu czuła się pewniej i swobodniej, ale nie przez cały mecz tak było. Wcześniej stroną przeważającą i prezentującą się korzystniej byli goście.
Pogoń do momentu zdobycia gola nie potrafiła zdominować przeciwnika i miała problem ze stwarzaniem sytuacji. To rywale prezentowali się lepiej, a w drugiej połowie praktycznie zamykali szczecinian na ich połowie. Świetnie w bramce spisywał się Dante Stipica, który przypomniał sobie o meczach rozgrywanych w rundzie jesiennej, kiedy wielokrotnie ratował zespół od porażek. Podobnie było tym razem. Stipica obronił w całym meczu trzy strzały, wychodził do groźnych dośrodkowań, praktycznie się nie mylił.
Cracovia miała więcej z gry również przed przerwą. Mecz w tej części gry był bezbarwny, monotonny i prowadzony w wolnym tempie. Oba zespoły znajdują się w poważnym kryzysie i zdawały sobie sprawę, że jeden błąd może kosztować nie tylko utratę gola, ale też punktów.
Cały mecz potwierdził, że było to typowe spotkanie do pierwszej bramki, którą zdobyli gospodarze. Mogło być jednak zupełnie inaczej. Cracovia przy stanie 0:0 zdobyła bramkę, ale po chwili sędzia Marciniak odwołał swoją decyzję z powodu minimalnego spalonego. Centymetry zadecydowały o tym, że dalszy przebieg meczu wyglądał zupełnie inaczej, a z końcowego zwycięstwa mogli cieszyć się miejscowi.
W spotkaniu zagrało aż pięciu wychowanków, w tym czterech młodzieżowców. Swój drugi występ w ekstraklasie, a pierwszy w obecnym sezonie zaliczył 19-letni Maciej Żurawski i spisał się bardzo dobrze. Wygrana cieszy, awans do pierwszej ósemki jest pewny, ale równie mocno należy się cieszyć z dobrej postawy szczecińskiej młodzieży, która musi wypełnić lukę po obcokrajowcach, którzy nie spełnili swojej roli i nie wszyscy zaprezentowali się według oczekiwań. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser